Boks. Rosjanie wchodzą na ring. Z ciężką gotówką

31 sierpnia Władimir Kliczko ma bić się z Aleksandrem Powietkinem o tytuł superczempiona WBA. Rosjanie wyłożyli aż 23,2 mln dol. To demonstracja siły czy sprytna gra, żeby Ukrainiec oddał pas bez walki?

To był ciężki nokaut, zupełnie jak w ringu. W organizowanym przez federację WBA przetargu na długo oczekiwany pojedynek rosyjski promotor Władimir Hriunow przebił oferty powiązanych z braćmi Kliczko konkurentów z Niemiec - K2 i Sauerland Promotions - ponadtrzykrotnie! K2 dawało 7,1 mln dol., a Sauerland - 6 mln dol.

37-letni Kliczko ma zagwarantowane 75 proc. wpływów, czyli 17,4 mln dol., ale po raz pierwszy w walce o obronę tytułu nie będzie dyktował warunków. Hriunow, który organizował już pojedynki Powietkina, aktualnego "zwykłego" mistrza WBA, zapowiedział, że batalię o znajdujący się w rękach Ukraińca tytuł superczempiona chce zorganizować w Moskwie na 55-tysięcznym stadionie.

Dla Władimira byłby to szok, bo ostatnio poza Niemcami i Szwajcarią, gdzie czuje się jak w domu, walczył w 2008 r. Kliczkowie nie mają gwarancji, że walkę pokaże ich zaprzyjaźniona telewizja RTL. Będzie musiała, jak inni, rywalizować o prawa do transmisji u Hriunowa. To samo tyczy się sponsorów. Wszystkie karty rozdają Rosjanie. - Wspiera nas prezydent Putin, cała Rosja czekała na tę walkę - zapowiada rosyjski promotor.

Takich pieniędzy nie widziano w wadze ciężkiej być może nawet od czasów Mike'a Tysona i Lennoxa Lewisa. Budżety walk braci Kliczko rzadko przebijały 10 mln dol.

Dziś większe pieniądze - nawet 50 mln dol. za walkę - są w stanie wycisnąć z ringu tylko najwięksi bokserscy celebryci Manny Pacquiao i Floyd Mayweather Jr.

Dlaczego Rosjanie zrobili tak mocne bokserskie wejście? - Takie pieniądze z promotorskiego przetargu to rekord świata. Z biznesowego punktu widzenia przebicie konkurencji o kilkanaście milionów to błąd, ale być może Andriej Riabiński, czyli biznesmen, który stoi za Hriunowem i ma w garści cały rosyjski boks, chciał się po prostu pokazać światu jako nowy wielki gracz na rynku - mówi Andrzej Wasilewski, polski promotor z grupy Ulrich KnockOut Promotions. - Jeśli to nie jego słowiańska fantazja, to może chodzić o sprytny zabieg, by bez walki zdobyć pas WBA dla Powietkina. RTL to najważniejszy partner Kliczków. Być może, nie mogąc pogodzić interesów swoich i RTL, Władimir odda pas. Wciąż zostaną mu trofea trzech innych federacji, a Rosjanie zachowają pieniądze, bo gdy walka się nie odbędzie, nic nie stracą - dodaje Wasilewski.

Ale wydaje się to mało prawdopodobne. Bracia podpisali kontrakt z RTL na pięć walk za 15 mln euro, czyli za niewiele więcej, niż proponuje im Hriunow za jedną.

- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę pieniędzy - miał powiedzieć po przetargu Bernd Boente, menedżer braci Kliczków. Eksperci uważają, że wydając 23 mln dol., ciężko będzie na walce zarobić. Nawet jeśli rosyjskie firmy rzucą się na nią, a wpływy od telewizji przebiją sufit. Wiadomo jednak, że oferta jest poważna. Zgodnie z przetargowymi przepisami Hriunow przelał już 10 proc. na konto WBA (2,3 mln dol.). Jeśli się wycofa, straci pieniądze, tak jak niedawno Don King, który przeliczył się, oferując 1,5 mln dol. za walkę Marco Hucka z Olą Afolabim i stracił 10 proc.

Organizatora walki wyłaniano w przetargu, bo od kilkunastu miesięcy ludzie Kliczki (53 zwycięstwa, 50 KO, 3 porażki, 0 remisów) i Powietkina (25, 17 KO, 0, 0) nie potrafili się dogadać. Termin obowiązkowej dla obu bokserów walki kilkakrotnie przekładano, ich obozy obwiniały się nawzajem o unikanie starcia. Częściej za tego mniej chętnego uchodził 33-letni Powietkin, były mistrz olimpijski, świata i dwukrotny mistrz Europy amatorów, a po zwycięstwie nad Rusłanem Czagajewem "zwykły" mistrz WBA. W ostatniej walce Rosjanin (188 cm, 191 zasięgu ramion) jednak nie zachwycił. Z Marco Huckiem wygrał na punkty i jak kąśliwie wytknął Teddy Atlas, jego były trener, przy niemałej pomocy sędziego.

- Powietkin był fenomenalnym amatorem i zapowiadał się na świetnego zawodowca, ale Rosjanie za szybko chcieli z niego zrobić czempiona. Zwolnili starych sprawdzonych trenerów i sprowadzili ludzi z USA. To właśnie Atlas zepsuł Powietkina, bo chciał całkiem zmienić jego boks. Potrzebna była ewolucja, a nie rewolucja - uważa Wasilewski.

Kliczko (198, 206) problemy w ringu miewa dużo mniejsze, od porażki z Lamonem Brewsterem w 2004 r. rozprawił się z 17 rywalami, z których niewielu zdołało trafić go jednocześnie celnie, czysto i mocno. A i to nie wystarczało do zwycięstwa.

Obaj pięściarze, nim zmierzą się w Moskwie, mają przed sobą walki wiosną. Kliczko bije się z Francesco Pianetą w Mannheim 4 maja, a Powietkin 17 maja w Moskwie z Andrzejem Wawrzykiem, którego promotorem jest Wasilewski.

Polak niespodziewanie stał się elementem układanki, która może zburzyć rosyjskie plany. - Andrzej nie jest faworytem, ale jeśli wygra, Powietkin traci pozycję challengera i przetarg na walkę z Kliczką jest unieważniony - mówi Wasilewski.

Ale nie jest też tak, że Polak z automatu mógłby wtedy walczyć z Kliczką. Musiałby swoje odczekać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA