Mike Tyson o ewentualnej walce z braćmi Kliczkami

W drugiej połowie lat 80. w boksie liczył się tylko jeden człowiek - Mike Tyson (50-6, 44 KO). Najmłodszy w historii mistrz wszechwag zastraszył wszystkich i czasami już po spotkaniu wzrokiem jego rywalom odchodziła ochota do walki. Obecnie królewską kategorią rządzą bracia Kliczko - Witalij (45-2, 41 KO) oraz Władimir (59-3, 51 KO). Tysonowi zadano więc pytanie z cyklu "Co by było gdyby", czyli czy pokonałby ukraińskich olbrzymów w starciu, kiedy był u szczytu swojej formy.

- Szczerze mówiąc, trudno odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno wyszedłbym do ringu po to, by zrobić im krzywdę. Prawda jest jednak taka, nawet jeśli nie chcemy w to uwierzyć, że wraz z upływem lat kolejni mistrzowie są coraz mocniejsi. Mimo że czasem nie ogląda się ich najlepiej. Są więksi, lepiej wyszkoleni, a dzisiejszy boks wygląda zupełnie inaczej niż za moich czasów. Do tego dochodzą różne odżywki i suplementy, jak również zakazane środki dopingujące. One co prawda nie sprawią, że jest się lepszym wojownikiem, ale za to dodadzą siły i mocy. Tak naprawdę jednak najważniejszą rolę odgrywa dusza wojownika. Mądrzejszy i bardziej zdeterminowany zawodnik zawsze zwycięży - powiedział "Żelazny Mike". Amerykanin nie ukrywa za to, że lepszy nie znaczy wcale bardziej efektowny.

- Walka jest ciekawa tylko wtedy, gdy jeden i drugi facet chcą sobie zrobić krzywdę i wychodzą do ringu bez kalkulowania - zakończył Tyson, który w czerwcu skończy 47 lat.

Więcej o boksie w bokser.org

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.