Jerzy Kulej nie żyje. Najman: trafił do szpitala, nie mógł pogodzić się z porażką

Dwa tygodnie temu jego stan się pogorszył i trafił do szpitala. Odwiedziłem go cztery dni temu. Miał jeszcze wolę walki i walczył, ale niestety się nie udało - powiedział stacji TVN24 przyjaciel zmarłego w piątek Jerzego Kuleja, Marcin Najman.

- To ogromna tragedia, tragedia dla wszystkich bliskich i całego polskiego sportu. Miał jechać na igrzyska olimpijskie, ale niestety się nie udało. To był waleczny człowiek, nie mógł się pogodzić z porażką. Podczas odwiedzin w szpitalu mówił mi "patrz co mi przyszło" - opowiadał poruszony Najman.

- Kulej nie był tylko sportowcem, był także wspaniałym człowiekiem. Miał żelazny kręgosłup moralny, zawsze wiedział co jest dobre, co złe. Przekazywał mi wiele cennych uwag, nie tylko sportowych. Zawsze był ze mną, nie ważne czy wygrywałem, czy przegrywałem. Zawsze był ze mną. To był człowiek z olbrzymią pasją - dodał Najman.

- Wspólnie komentowaliśmy kilka tysięcy walk, odbyliśmy razem setki podróży. Wydawało się, że wszystko szło w dobrym kierunku, to załamanie z tego co pamiętam przyszło 3 tygodnie temu. Stracił apetyt, nie chciał jeść. Leżąc w szpitalu na Banacha mówił "Andrzej zrób coś, zabierz mnie stąd". Bardzo chciał wrócić do domu, chciało mi się płakać, wyglądał bardzo słabo - dodał Andrzej Kostyra, komentator walk bokserskich, długoletni partner Jerzego Kuleja za mikrofonem.

Jerzy Kulej nie żyje

Więcej o:
Copyright © Agora SA