45-letni Hiszpan doznał obrażeń głowy i szyi po tym jak jego samochód dachował na trzecim odcinku Rajdu Dakar. Roma i jego pilot Alex Haro (Mini) dotarli jednak na metę 296-kilometrowego odcinka z Pisco do San Juan de Marcona.
Pomoc lekarska była potrzebna po ukończeniu poniedziałkowego etapu. Roma został przetransportowany helikopterem do szpitala w Limie, gdzie przeszedł kompleksowe badania. Lekarze stwierdzili uraz szyi i głowy, co może oznaczać koniec rywalizacji dla Romy w tegorocznym Rajdzie Dakar.
Poniedziałkowy etap wśród kierowców wygrał Nasser Al-Attiyah z Kataru (Toyota). Jakub Przygoński (Mini) był dziewiąty. Liderem klasyfikacji generalnej został Stephane Peterhansel (Peugeot).
- Za nami trzeci, bardzo zwariowany odcinek rajdu Dakar. Pierwsza jego część to jazda po wydmach, a następnie przejazd przez rzekę, w której znajdowały się ogromne kamienie, których nie było widać. Szczęśliwie dla nas i auta nie uszkodziliśmy go, ale zaraz po powrocie na wydmy złapaliśmy "kapcia" - opowiada na gorąco Kuba Przygoński, zawodnik Orlen Team. - Mimo przygód mieliśmy dobre tempo. Ogromnie cieszę się z powrotu mojego pilota, Toma, do formy. Medykamenty, w które się zaopatrzył okazały się bezcenne - zaznaczył Przygoński.
Wśród Quadów triumfował Ignacio Casale. Rewelacyjny Chilijczyk wyprzedził Alexisa Hernandeza i Siergieja Kariakina, którzy zajęli drugie i trzecie miejsce. Rafał Sonik ukończył rywalizację na ósmym miejscu, co pozwoliło mu przesunąć się w klasyfikacji generalnej na szóstą pozycję.
- Dawno nie odczuwałem takiego braku mocy w silniku. Najważniejsze jednak, że udało mi się awansować na 6. pozycję w klasyfikacji generalnej. Quad jest w grze - napisał Sonik po ukończeniu poniedziałkowego etapu.