WRC. Rajd Hiszpanii. Magia w serwisie. Jak w 75 minut przerobić auto z szutrowego na asfaltowe?

Rajd Hiszpanii to wielkie wyzwanie dla kierowców, ale nie mniejsze dla mechaników. Jedyny raz w roku rajdówkę z wersji szutrowej muszą przerobić na gotową do jazdy po asfalcie w trakcie trwania imprezy. A mają na to tylko 75 minut. Jak tego dokonują, podglądaliśmy w serwisie Kajetana Kajetanowicza.

Rajdowi mechanicy to prawdziwi czarodzieje. W bardzo krótkim czasie z auta, które niektórym może przypominać kupę złomu, są w stanie zrobić lśniące cacuszko, które niedługo potem z zawrotnymi prędkościami pokonuje kolejne kilometry odcinków specjalnych. W czasie, w którym w swoich samochodach zmieniamy opony z letnich na zimowe, oni są w stanie wymienić skrzynię biegów czy kompletny zestaw amortyzatorów. A w zasadzie obie te rzeczy równocześnie.

- Jeśli auto przyjedzie bez poważnych uszkodzeń blacharskich i nie nałoży się zbyt wiele uszkodzeń mechanicznych, to w zasadzie 30 minut pozwala nam wymienić w aucie wszystko. Skrzynię biegów, zawieszenie, hamulce. Na 45-minutowym mamy jeszcze czas na kosmetykę - opowiadał Sport.pl Marcin Wójcik, który pracował dla czołowych zespołów rajdowych świata (m.in. Volkswagen, Toyota).

Rajd Hiszpanii jedyny taki

Rajd Hiszpanii jest pod tym względem wyjątkowy. Piątkowy serwis trwa aż 75 minut. Dlaczego? W związku ze specyfiką rajdu. To jedyna w kalendarzu impreza mieszana. Kierowcy w piątek ścigają się na szutrze, w sobotę i niedzielę na asfalcie. A to wymaga kompletnego przerobienia auta. Nawet laik dostrzeże różnicę pomiędzy ustawieniami szutrowymi i asfaltowymi - najlepiej widać ją po kołach. Na szutrze jeździ się na stosunkowo małych 15-calowych felgach z oponami o wysokich ścianach bocznych i grubym bieżniku. Na asfalt zakładane są cztery osiemnastki o bardzo niskim profilu.

Przygotowanie do serwisu trwa dobre kilka godzin przed przyjazdem auta po namiot. Mechanicy szykują części, inżynier jest w kontakcie z załogą i zbiera informacje o aucie. Gdy samochód dotrze do strefy mediów przed wjazdem do parku serwisowego, auto jest dokładnie oglądane. Inżynier i mechanik obchodzą samochód, zaglądają pod maskę, ale niczego nie mogą dotykać. To kierowca i pilot otwierają im maskę.

Czas na przedstawienie

W tym czasie w serwisie mechanicy znoszą swoje narzędzia, części zamienne, omawiają, co będzie do zrobienia, sprzątają. Wszystko musi być gotowe. Bo gdy auto pojawi się już pod namiotem, czasu na szukanie śrubek, amortyzatorów czy filtrów już nie ma. To naprawdę walka z czasem, a każda minuta spędzona w serwisie ponad limit to kara czasowa dla kierowcy. Gorąco robi się na kilka minut przed pojawieniem auta, wszyscy w napięciu oczekują na rozpoczęcie serwisu. Także kibice, których zbiera się wokół namiotów całe mnóstwo. Bo jest co podziwiać.

Jak wygląda przerobienia auta szutrowego na asfaltowe podglądaliśmy z bliska na serwisie Kajetana Kajetanowicza, który po pierwszym dniu Rajdu Hiszpanii zajmował szóste miejsce w WRC-2. Samochód pojawił się pod namiotem krótko przed godz. 21. Mechanicy od razu zabrali się do pracy.

 

Już po trzech minutach auto było podniesione do góry, nie miało kół, miało pozdejmowane panele podwozia. Mechanicy zajmowali się silnikiem i zawieszeniem - a to wszystko na oczach dziesiątków kibiców, którzy zauroczeni patrzyli na ich pracę. Z auta wymontowano skrzynię biegów, a także zawieszenie wszystkich kół. Na to miejsce zamontowano nowe części. Pół godziny przed końcem czasu przeznaczonego na serwis, samochód miał już założone koła, ale cały czas był na podnośnikach. To był czas na sprawdzenie, czy wszystko działa jak należy - napędy, skrzynia biegów i inne podzespoły. Potem już tylko kosmetyka - wyczyszczenie nadwozia, a także szyb - z obu stron. Dwie minuty przed końcem wyznaczonego czasu auto odjechało do parc ferme.

Co w tym czasie robił Kajetanowicz? Sporo czasu poświęcił kibicom, których przy jego serwisie był mnóstwo. Udzielał się medialnie, ale miał też chwilę na to, by odpocząć. Zjadł kolację, a z inżynierem i szefem zespołu omówił strategię na następny dzień. Najwięcej czasu poświęcił na dobór opon, bo w sobotę spodziewano się deszczu. Do końca serwisu nie czekał, bo auto do parc ferme odstawić może jeden z członków zespołu. Kajetanowicz razem z pilotem Maciejem Szczepaniakiem podziękowali swojemu zespołowi za pracę, pojechali do hotelu na przygotowania do sobotnich odcinków specjalnych i szybki relaks. W sobotę musieli być w aucie już po godz. 7.

Więcej o:
Copyright © Agora SA