Rajd Polski. Powrót Hołowczyca

Kilkanaście lat temu Krzysztof Hołowczyc ścigał się na angielskich trasach z Malcolmem Wilsonem. Wtedy wygrywał. Teraz Wilson przygotowuje fabryczne maszyny dla zespołu Forda i na odbywający się w dniach 25-28 czerwca Rajd Polski sięga po pomoc Hołowczyca.

- Byliśmy zaskoczeni, że Malcolm Wilson od razu chętnie się zgodził, ludzie z jego zespołu też byli zdziwieni, bo po raz pierwszy zawodnik spoza zespołu i bez kontraktu będzie dysponował takim samochodem - mówi Hołowczyc. Wilson się zgodził, bo Polak okaże się pomocny w poznawaniu tras, na których zespół jeszcze nie jeździł. Hołowczyc razem z pilotem Łukaszem Kurzeją pojedzie w Stobart Rally Team, satelickiej ekipie Forda. Drugim kierowcą będzie Matthew, 22-letni syn Wilsona. Hołowczyc o Rajdzie Polski: mam chrapkę, żeby zaistnieć jako lokalny bohater!

Brytyjczyk to rajdowy guru. Jego firma M-Sport przygotowuje dla Forda fabryczne wozy, za kierownicą których Mikko Hirvonen i Jari-Matti Latvala od kilku lat próbują zrzucić z tronu fenomenalnego Sebastiena Loeba z Citroena. Francuz wygrywa rajd za rajdem i sięga po tytuły tak, jak kiedyś robił to Michael Schumacher w F1. Na razie ma ich pięć.

Minęło już 12 lat od momentu, kiedy Hołowczyc z Maciejem Wisławskim zdobyli tytuł mistrzów Europy w rajdach samochodowych. Szybko stali się gwiazdami telewizji, popularnymi polskimi sportowcami. Były marzenia o zespole fabrycznym, "Hołek" podobno pojawiał się nawet w gościnie u samego Davida Richardsa (właściciela Prodrive - firmy budującej wtedy rajdowe Subaru Imprezy), który widział naszego mistrza w kultowym teamie Subaru. Ale w rajdach w tamtym czasie królowali inni. Polakowi bez wsparcia wielkich koncernów trudno było się przebić.

Do M-Sportu nie można tak po prostu przyjść, wyłożyć kasę i powiedzieć, że się jedzie. Mieszcząca się w hrabstwie Cumbria w północnej Anglii siedziba firmy to wielkie przedsiębiorstwo. Na terenie posiadłości Wilsona mieści się nowoczesna fabryka, zakwaterowanie dla zespołu w zabytkowym, ale luksusowo odremontowanym budynku. Trudno zgadnąć, że pełnił on kiedyś rolę zakładu psychiatrycznego. Do dyspozycji jest też kilka zamkniętych testowych odcinków specjalnych, na których kierowcy sprawdzają swoje samochody. Wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku i podporządkowane jest jednemu celowi - wygrać z Loebem i Citroenem.

Dlaczego Wilson dał szansę 47-letniemu weteranowi z Polski? Na testach przed Rajdem Polski "Hołek" będzie korzystał z tego samego wozu, co walczący o tytuł Hirvonen i Latvalla. Polak się cieszy, bo będzie miał dostęp do ustawień zawodników, którzy na co dzień jeżdżą takimi autami, Wilson też jest zadowolony, bo jego zawodnicy będą mieli człowieka, który się na mazurskich szutrach "wychował się" i jak sam podkreśla "zna tutaj każdą dziurę".

W przypadku znajomości dziur przewaga jest jednak złudna, bo świat poszedł do przodu. Od kilku tygodni wokół Mikołajek samochodami treningowymi jeżdżą już inżynierowie zespołów fabrycznych. Zapisują dane, badają podłoże i filmują trasy. Z takich materiałów korzystają później kierowcy na symulatorach. Z pomocą Hołowczyca, który jeździł na Mazurach w ciągu całej swojej kariery i tam mieszka, reprezentanci Forda będą się czuli, jak u siebie w domu.

O co będzie walczył były mistrz Europy? Optymiści mówią, że w przypadku sprzyjających warunków i takim autem, nawet o podium. Pesymiści twierdzą, że będzie to ściganie się z grupą młodych, piekielnie szybkich kierowców, którzy czasy kiedy Polak coś w tym sporcie znaczył, znają tylko z telewizji. Najbliżej prawdy są chyba realiści. - Samochód sam nie jedzie. Życzę Krzysztofowi, żeby był jak najwyżej, ale bądźmy realistami, myślę, że pierwsza dziesiątka byłaby bardzo fajna. On takim samochodem nie jeździł kilka lat - mówi Andrzej Borowczyk, komentator wyścigów F1 i rajdów samochodowych.

Podobnie sprawę widzi Hołowczyc, dla którego najważniejsze jest poprawienie swojego rezultatu z Rajdu Argentyny w 1997 roku. Był wtedy siódmy i jest to najlepszy do tej pory wynik polskiego kierowcy w mistrzostwach świata. To start bez presji wyniku. Priorytetem dla Hołowczyca i jego sponsorów jest Dakar, start w WRC to element marketingu (Orlen jest tytularnym sponsorem imprezy) i spełnienie marzeń o starcie w fabrycznym wozie. - Ja się z takich rajdów wywodzę, ale mam świadomość, że w WRC nie będę już zwyciężał, nie będę walczył z Loebem - mówi "Hołek".

Podkreśla też, że ma "tremę jak cholera". - Warto wiele poświęcić, by stanąć na starcie i móc się takim urządzeniem poruszać, bo tego w zasadzie nie można samochodem nazwać - opowiada z zapałem dzieciaka i opisuje, jak czuje się kierowca rajdowy, gdy wrzuca pierwszy, drugi i kolejne biegi. Dochodzi wreszcie do szóstego, a wtedy mknie się po szutrze z prędkością 200 km/godz.

Hołowczyc powrócił. Na jeden rajd, ale powrócił i wreszcie w fabrycznym sprzęcie.

Hołowczyc o Rajdzie Polski: to będzie szybki rajd! "Pokonać Loeba? Chyba w barze" - czytaj wywiad z Krzysztofem Hołowczycem >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.