Rajd Dakar. Sonik i Wiśniewski przedzierali się przez błoto, deszcz i mgłę. 9. etap odwołany!

Kolejny skrócony odcinek specjalny, wielkie osunięcie zbocza góry - taki był wtorek w Rajdzie Dakar. Pogoda znów zmusiła organizatorów do odwołania etapu.

We wtorek Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski, pod wiatr i przez mgłę zdołali osiągnąć kolejną metę i zajmują odpowiednio 9. i 13. miejsce w klasyfikacji generalnej.

- Organizatorzy chcą, by Dakar z roku na rok był trudniejszy. Udaje im się to perfekcyjnie. Nie tylko ze względu na okrojony i pełen niejasności roadbook, ale również pogodę. We wtorek jechaliśmy we mgle, błocie, wodzie i zimnie na dużej wysokości. Nie powiem, by były to moje ulubione warunki, ale chyba po to tu jesteśmy, by przesuwać granice swoich możliwości i odporności na tak liczne niedogodności - mówił na mecie maratońskiego Sonik.

Zwycięzca z 2015 roku, w poniedziałek podczas pierwszego dnia maratonu miał problem ze znalezieniem drogi pośród gęstej, pustynnej roślinności. - Musiałem też odkopywać quada, który zaklinował się między dwoma krzakami. Byłem sam, więc straszliwie się umęczyłem i wieczorem w Uyuni wyraźnie czułem trudy dnia oraz oddziaływanie wysokości - przyznał.

Rajdowiec nie mógł jednak pozwolić sobie na odpoczynek. - Kamil zauważył, że mam w quadzie poluzowaną nakrętkę na osi. Nic skomplikowanego do naprawy, ale gdyby nam to umknęło, kolejnego dnia mógłbym się zatrzymać po 100 km i już nie ruszyć. Można więc śmiało powiedzieć, że uratował im skórę - przyznaje Sonik.

Nocleg nad wielkim, boliwijskim solniskiem Saltar de Uyuni, podobnie jak przed rokiem odbywał się w dość spartańskich warunkach. Duch pierwszych, afrykańskich dakarów powrócił, bo kolejnego dnia, niewyspana karawana miała do pokonania niemal 900 km. Nie zgadzała się tylko pogoda. Co więcej Polacy wyjechali na trasę na samym końcu. W quadzie Wiśniewskiego awarii uległa elektryka i zawodnicy poświęcili 40 minut na naprawę. Potem we mgle, burzy, gradzie, po rozlewiskach i w błocie, dotarli do mety. Sonik był 10., Wiśniewski 12.

- Kamil świetnie dziś sobie radził. Jedzie bardzo ciężkim i dużym quadem. Podziwiam, że tak świetnie sobie z nim radzi. Całe szczęście, że jest tu ze mną, bo możemy razem odnajdywać przyjemność z jazdy w tej wyjątkowo nieprzyjemnej edycji super maratonu - chwalił młodszego kolegę krakowianin.

Po ukończeniu odcinka specjalnego, liczącego po skróceniu 419km, zawodnicy mieli dotrzeć na biwak do Salty. Tak się jednak nie stało. Z powodu deszczów osunęło się zbocze góry i odcięło główną drogę dojazdową na południe Argentyny. Organizatorzy przygotowali prowizoryczny biwak po drodze.

W związku z katastrofą, w której śmierć poniosło trzech mieszkańców wioski Volcano, organizatorzy postanowili odwołać środowy, dziewiąty etap rywalizacji. Miał to być odcinek królewski, pełen wymagającej nawigacji, wydm i zapewne zmian w klasyfikacji. Planowano 406 km odcinku specjalnego i 570 km dojazdówki.

Dzień bez rywalizacji zostanie przeznaczony na przegrupowanie całej, rajdowej karawany i przywrócenie normalnej sytuacji na biwaku w Chilecito. - Jeżeli droga nie zostanie oczyszczona, a jest na to mała szansa, czeka nas pięć godzin jazdy górskimi szutrówkami, a potem około 10 godzin drogami asfaltowymi. W sumie ponad 1000 km. Bez pomiaru czasu, ale równie wyczerpujące... - zauważył Sonik.

Wyniki 8. etapu:

1. Ignacio Casale (Chile) 5:26.46,

2. Siergiej Karjakin (Rosja) 5.39 straty,

3. Axel Dutrie (Francja) 7.16, .

10. Sonik 33.39,

12. Wiśniewski 41.13

Klasyfikacja generalna:

1. Karjakin 27:45:50,

2. Dutrie 6.57,

3. Casale 10.19, .

9. Sonik 3:13.45,

13. Wiśniewski 4:59.47.

Piękna Polka będzie walczyć na torze z Robertem Kubicą! Musicie ją poznać

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.