Więcej o Rajdzie Dakar na blogu Piach i szutry"
Peterhansel wygrywał sześć razy na motocyklu (1991-93, 1995, 1997 i 1998 r.) i trzy razy jako kierowca samochodu (2004, 2005 i 2007 r.). Za każdym razem z pilotem Jean-Paulem Cottretem. Z nim też jedzie w tym rajdzie. W sobotę wygrał czwarty etap w tegorocznym rajdzie. W klasyfikacji generalnej ma 42 min. 57 s. przewagi nad Nanim Romą. Trudno sobie wyobrażać, by roztrwonił ją na niedzielnym, ostatnim etapie, na którym OS ma liczyć tylko 29 km.
Francuz w tym roku jechał perfekcyjnie. Omijały go poważne awarie, na trasie nie popełniał błędów. Tylko dwukrotnie zabrakło go w pierwszej trójce klasyfikacji etapowej. Na trzecim i ósmym etapie przebijał opony. Ale nawet wtedy tracił zaledwie po kilka minut. Po trzecim etapie przejął prowadzenie w klasyfikacji generalnej od Krzysztofa Hołowczyca i prawdopodobnie dojedzie z nim do mety w Limie.
Pech ominął go też między Nasca a Pisco. Na 182 kilometrze OS-u, gdy kierowcy wjeżdżali na wydmy, w piachu zakopał się Robby Gordon (wcześniej jechał najszybciej ze wszystkich). Po Amerykaninie w tym samym miejscu kłopoty mieli też m.in. Roma i Hołowczyc, który do tej pory jechał w dziesiątce klasyfikacji etapu, ale na wydmie stracił ponad pół godziny i na metą przyjechał 41 min. 32 s. za Peterhanselem. Francuz przejechał ten rejon bez kłopotów, podobnie jak inny z kierowców mini Rosjanin Leonid Novitsky. Obaj wydają się w tym roku najlepszymi specjalistami od piachu. Na ostatnich etapach tracili na nich najmniej.
Drugi w sobotę był Giniel De Villiers z RPA, a trzeci Novitsky. De Villiers przyjechał na metę mając prawie kwadrans przewagi nad siódmym dziś Romą. Ale drugi w klasyfikacji generalnej Hiszpan zachował w niej ponad półgodzinną przewagę nad kierowcą z RPA. Ten z kolei ma prawie godzinę przewagi nad Novitsky'm, dlatego wydaje się, że podium w Limie jest już wiadome.