Wypadek Kubicy. "Chcę wrócić. Tylko to mam w głowie"

- Chcę wrócić na tor mocniejszy, bo po takich wypadkach nigdy nie jesteś taki sam. Jesteś lepszy - mówi Robert Kubica włoskiej "La Gazzetta dello Sport" w pierwszym wywiadzie udzielonym po niedzielnym wypadku

SPORT.PL na FACEBOOK-u - wejdź na nasz profil, zostań fanem. Komentuj, dyskutuj, radź! ?

W piątek polski kierowca przeszedł blisko 10-godzinną operację, podczas której lekarze zajęli się złamanymi kośćmi barku, łokcia i stopy. - Zabieg przeszedł dobrze. Skutecznie zoperowaliśmy łokieć, który był w złym stanie. W przyszłości należy zoperować jeszcze jego tylną część - ogłosił wieczorem doktor Francesco Lanza.

- Operacja trwała długo, dlatego Kubica znów trafi na oddział intensywnej opieki medycznej. Ze szpitala wyjdzie za 15-20 dni. Musimy mieć go w pobliżu, obserwować jego stan na bieżąco - zakończył lekarz.

W piątek do szpitala Santa Corona w Pietra Ligure przyjechał delegat medyczny Międzynarodowej Federacji Samochodowej Gerard Saillant. - Jest za wcześnie, by snuć tego typu przewidywania i byłoby niestosowne wobec Roberta to robić - powiedział pytany o powrót Kubicy na tory Formuły 1.

Dzień wcześniej lekarze pozwolili na kilkuminutowe spotkanie Kubicy z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami. Pino Allievi z "La Gazzetta dello Sport" podkreśla emocje, które towarzyszyły krótkiej wizycie przy łóżku Polaka - pisze, że z Kubicą rozmawia się trudno, bo Polak się zamyśla, męczy, wzrusza... Rozmowę, która w dużej części jest relacją ze spotkania, kończy stwierdzeniem, że Kubica mówiłby dalej, ale jest jeszcze na to za słaby.

Allievi cytuje też menedżera Kubicy Daniele Morellego: - Kiedy go tu przywieźli, Robert miał tylko litr krwi. Lekarze powiedzieli, żebym zadzwonił do jego rodziców, a ja zlodowaciałem, sytuacja była tak poważna. Ale z tego litra wytrysnęło nowe życie - powiedział dziennikowi Włoch.

Przyjechali do pana rodzice z Polski.

Robert Kubica: I już wyjechali. Przykro mi szczególnie z powodu mamy, sprawiłem, że bardzo cierpi i się boi. Ten, kto wykonuje ten zawód, nigdy nie myśli o konsekwencjach, ale bliscy często czują się przez ciebie źle.

A pan jak się czuje?

- Tak, jak pan widzi. Nie mogę się ruszać, prawie nie czuję bólu, bo cały czas pomagają mi kroplówką. Jutro mam podwójną operację. W niedzielę będę mógł wreszcie się dowiedzieć, co ze mną jest, a później zacznie się wsteczne odliczanie.

Odliczanie do czego?

- Do początku przygotowań. Tylko to mam w głowie. Chcę wrócić na tor mocniejszy niż dotychczas, bo po takich wypadkach nigdy nie jesteś taki sam. Jesteś lepszy. Zdarzyło mi się to w 2007 roku po wypadku w Kanadzie, po którym wróciłem lepszy. Kierowca to nie tylko człowiek, który wciska gaz i kręci kierownicą, to coś więcej. Jest coś pomiędzy tym, który kieruje bolidem na 80 proc., a tym, który robi to na 95 proc. Te 15 proc. różnicy to motywacja, to coś, co przychodzi z zewnątrz. Ja od 2007 roku jestem mocniejszy jako kierowca, jestem mocniejszy mentalnie. Tym razem będzie tak samo - kiedy tylko będę znów fizycznie gotowy. Muszę wrócić w tym roku...

Allievi odnotowuje, że po tym ostatnim zdaniu, wypowiedzianym po chwili namysłu i jakby do samego siebie, Kubica się uśmiecha, podnosi lewą pięść i zaciska ją w geście symbolizującym odwet. Dziennikarz zauważa, że to nie ta ręka liczy się teraz najbardziej, tylko prawa, najbardziej poszkodowana w wypadku.

- Tak, ale z tą też jest dobrze. Dobrze pamiętam swój stan sprzed siedmiu lat, kiedy byłem pasażerem auta mojego przyjaciela. Wjechał w nas samochód kierowany przez pijanego. Wtedy też uderzyliśmy w barierkę, ona pękła, spadliśmy z urwiska. Ucierpiała ta sama ręka, co teraz, była kompletnie zmasakrowana. Po czterech dniach nie czułem się wtedy tak dobrze jak teraz i to powoduje, że oddycham z ulgą. Resztę zrobił wtedy doktor Riccardo Ceccarelli, który w tej chwili też jest obok mnie. Dlatego mam szaloną potrzebę, żeby jak najbardziej skrócić czas powrotu, przyspieszyć przygotowania. Nie mam pojęcia, z czego zbudowane są kości, ale od momentu, w którym lekarze sprawią, że ręka będzie cała, taka jak przedtem, zacznie się moje zadanie - sprawić, żeby funkcjonowała tak, jak dotychczas.

Kiedy był pan utrzymywany w śpiączce, wszyscy zadawali sobie pytanie - kto panu kazał startować w tym rajdzie?

- Sam sobie kazałem. Gdybym tego nie zrobił, zostałbym w domu i rozpamiętywał, że mógłbym w nim wystartować. Wystartowałem, a teraz leżę w tym łóżku. Ale rajdy to nie tylko pasja, to twardy, wymagający trening, przydatny także z punktu widzenia Formuły 1. Jestem lepszym kierowcą na torze F1 także dlatego, że w zeszłym roku uczestniczyłem w wielu rajdach. One poprawiają koncentrację. Rajdy pomogły mi pracować nad nowymi aspektami jazdy - odkryłem margines, w którym mogłem się jeszcze rozwijać. To bardzo ważne.

Kiedy wróci pan na tor Formuły 1, będzie pan jeszcze startował w rajdach?

- Nie wiem, zastanowię się wtedy.

Odwiedziło tutaj pana wiele osób.

- Bardzo fajnie było zobaczyć Flavio Briatorego, powiedziano mi, że był u mnie Fernando Alonso, widziałem też Gerarda Lopeza, Witalija Pietrowa, Jeana Alesiego i innych. Był też Vitantonio Liuzzi, którego poznałem od zupełnie innej strony, niż znałem wcześniej. Tor, wyścigi, Formuła 1 nigdy nie pozwalają ci na zobaczenie w rywalu człowieka takiego, jaki jest naprawdę. Za duże znaczenie mają interesy, zbyt wielka jest rywalizacja. Rzadko zdarza się, żeby ktoś mówił dobrze o kierowcy, z którym walczy. U lekarzy jest inaczej, bo wielu specjalistów bardzo dobrze wypowiadało się o lekarzach ze szpitala Santa Corona, w którym się znajduję. Podoba mi się duch tego środowiska.

"Jesteśmy zadowoleni"- lekarze po piątkowej operacji Kubicy ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.