Michał Kościuszko, polski rajdowiec, krakowianin, przyjaciel Kubicy: Jeśli to prawda, mamy skandal. Ja słyszałem o godzinnej akcji, co już jest absolutnie niedopuszczalne. W 1993 r. przedłużająca się akcja ratunkowa była przyczyną śmierci Mariana Bublewicza. Maksymalny czas, standard w rajdach, to 15 minut. Tyle że Ronde di Andora jest rajdem dla amatorów.
Miałem ostatnio koszmarną kraksę w Rajdzie Jordanii, ale wychodziłem z samochodu o własnych siłach. Jeszcze dobrze nie opuściłem auta, a już obok lądował śmigłowiec ratunkowy z ekipą. Cztery minuty to trwało...
- Jeździłem nim kilkakrotnie, bo współpracowałem z firma tuningową, która przygotowała auto również Robertowi. To trudny w prowadzeniu, bardzo nerwowy samochód. Nadsterowny, tył bardzo szybko ucieka. Szybko i nieoczekiwanie. To auto wymaga wielu kilometrów treningów. Robert nie miał tyle czasu. Kilometrów zabrakło mu na pewno, przecież tym samochodem jeździł pierwszy raz.
- W tym, że na trasie pojawiło się wybrzuszenie asfaltu nad korzeniem, nie ma niczego nadzwyczajnego. Jest naturalnym ukształtowaniem terenu, z którym kierowca musi sobie radzić. Rajdy nie są wyścigiem torowym. Ale właśnie ten samochód - skoda fabia s2000 evo 2 - nie lubi takiego rodzaju przeszkód. Właśnie wtedy zachowuje się narowiście.
Robertowi przytrafiło się najgorsze, co się mogło przytrafić, czyli barierka, która się rozpina po uderzeniu w nią i wbija w środek. Jeśli samochód jechał na czwartym biegu, to znaczy, że jechał około 100-110 km na godz. Przy tej prędkości barierka robi spustoszenie.
A prawa ręka - ta, która doznała najcięższych obrażeń - jest dla kierowcy niezwykle ważna, również w F1, gdzie do zmiany biegów używa się łopatkę pod kierownicą.
Jeśli tylko Robert pokona urazy fizyczne, jego psychika zrobi resztę. Jest niezwykle mocny psychicznie.
Kubica nie jest debiutantem w rajdach, ale nie znał tego samochodu
Lekarze umiarkowanymi optymistami. Rok rehabilitacji Kubicy?>