"Solidarność" na piersi Radwańskiej i kasku Kubicy?

Ministerstwa Kultury i Sportu wpadły na pomysł, żeby Agnieszka Radwańska i Robert Kubica, czyli najbardziej rozpoznawalni w świecie polscy sportowcy, reklamowali na swoich strojach 30-lecie "Solidarności" - dowiedziała się "Gazeta".

Pomysł zrodził się w Ministerstwie Kultury, szybko podchwycił go resort sportu. - W tym roku są obchody 30-lecia "Solidarności". Polsce marzy się, żeby były zauważone na świecie i nie ograniczały się tylko do historii, martyrologii, ale też były nowoczesne, wychodzące w przyszłość. Stąd idea, by zaangażować młodych sportowców, rozpoznawalnych poza krajem - mówi "Gazecie" Tomasz Półgrabski, wiceminister sportu.

Agnieszka Radwańska miałaby wystąpić w kilku turniejach, m.in. wielkoszlemowych Wimbledonie i US Open, z logo "Solidarności" na swoim stroju. A Kubica - w wyścigach. - Logo mogłoby być na kombinezonie, kasku, a może bolidzie - dodaje Półgrabski, który wiele lat pracował w związku tenisowym i od razu zwrócił się do rodziny Radwańskich, a także do koordynatora Kubicy w Polsce Marcina Czachorskiego.

- Podoba nam się pomysł, żebyśmy w jakiś sposób wzięli udział w obchodach - mówi nam Robert Radwański, ojciec i trener najlepszej polskiej tenisistki, obecnie ósmej w światowym rankingu WTA. - Kiedy kilka lat temu angielska telewizja tenisowa przyjechała kręcić o nas materiał do Gdańska, z naszej inicjatywy umówiliśmy się pod Stocznią. Agnieszka urodziła się w 1989 r., ale zna historię i wie, jak ważna była dla Polski "Solidarność" - dodaje Radwański.

- Rozmowy trwają, trudno mi na razie powiedzieć coś więcej - podkreśla Victor Archutowski, menedżer tenisistki.

- Gdyby umowa doszła do skutku i były z niej pieniądze, przekażemy je na jakiś szczytny cel - zaznacza Robert Radwański. Od strony formalnej z logo "Solidarności" na koszulce tenisistki nie byłoby większych problemów. Polka nie ma bowiem umowy z Adidasem, Nike czy innym koncernem, który trzeba byłoby prosić o zgodę. Wystarczy, że zielone światło da federacja WTA, a to raczej formalność.

Archutowski we wtorek rozmawiał o pomyśle w ministerstwie. Na spotkaniu był też Czachorski. W przypadku jedynego polskiego kierowcy w F1 realizacja pomysłu może być trudniejsza. Kierowca Formuły 1 nie dysponuje nawet miejscem na kasku - na każdą ingerencję, każdą osobistą umowę musi wyrazić zgodę zespół. - Jak do tej pory haseł o wymowie politycznej w F1 nie było. Jedyną szansą jest to, że właściciel zespołu uznałby, że "Solidarność" jest zarazem symbolem wyższej wartości i znakiem apolitycznym. Inaczej szanse są niewielkie - mówi anonimowy ekspert Formuły 1.

Właściciele stajni chcą pozostać neutralni politycznie, ta neutralność jest wręcz ich obsesją. To samo cechuje właścicieli innych wielkich sportowych spektakli - FIFA, UEFA, MKOl. Co prawda Kubica podczas startów w zespole BMW Sauber miał na kasku dyskretny napis Jan Paweł II lub JPII, ale Niemcy po prostu nieformalnie zaakceptowali stan faktyczny - Kubica namalował imię papieża w dniu jego śmierci, dziewięć miesięcy przed podpisaniem pierwszego kontraktu w Formule 1. Według nieoficjalnych źródeł szefostwo niemiecko-szwajcarskiego zespołu wyrażało kilkakrotnie niezadowolenie z powodu napisu. Nie wiemy dlaczego, ale wiemy, że Formuła 1 to światek skrajnie skomercjalizowany, który niechętnie oddaje jakikolwiek centymetr kwadratowy na stroju kierowcy lub bolidzie za mniej niż gigantyczne pieniądze.

Precedensu dotąd w F1 nie było, ale czy można sobie wyobrazić symbol obalonego muru berlińskiego na kasku jeżdżących w F1 Niemców Sebastiana Vettela, Timo Glocka, Adriana Sutila, Nico Rosberga podczas zeszłorocznego sezonu, gdy świętowano 20. rocznicę wydarzenia? Albo wizerunek Nelsona Mandeli na kasku Lewisa Hamiltona podczas Grand Prix Hiszpanii, gdzie szydzono z jego koloru skóry? Akurat minęła 20. rocznica wypuszczenia Mandeli z więzienia na Robben Island.

Praktycznie wykluczone jest wykorzystanie miejsca na żółto-czarnym bolidzie sprzedawanego przez stajnię wyścigową Renault za horrendalne stawki - co charakterystyczne dla całej F1. Zespół zmienił właściciela przed sezonem, jest obecnie niewielkim, prywatnym przedsięwzięciem walczącym o przetrwanie w luksusowym sporcie. Za obecność na boku tylnego skrzydła bolidów Brawn GP podczas Grand Prix Hiszpanii Sony, producent i dystrybutor filmu "Terminator - ocalenie", zapłaciło w zeszłym roku 5 mln funtów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA