F1. David Coulthard dla Sport.pl Kubica nie będzie miał łatwego życia

- Polak nie będzie szczęśliwy, że zajmuje miejsca 9., 10. czy 11. Musi mieć samochód, który da mu szansę na zwycięstwo. W przyszłości powinien być w Red Bullu albo w innym szybkim bolidzie - mówi Sport.pl David Coulthard, były kierowca F1 i wicemistrz świata.

Coulthard dla Sport.pl: Kubica powinien jeździć w Red Bullu! Inaczej spadnie na dno! Radosław Leniarski: Co pan myśli o dzisiejszej Formule 1, bez możliwości tankowania w czasie wyścigu? Nudna, co?

David Coulthard: Ciekawe, że już pierwsze pytanie jest o tym. W Bahrajnie najpierw widziałem prowadzącego w wyścigu Sebastiana Vettela. Uznałem, że zmiana przepisów jest fantastyczna, że mój Red Bull wygra, że wszyscy będą szczęśliwi. Później Sebastian miał kłopoty z silnikiem. Wtedy uświadomiłem sobie, że przepisy wywołały nudy w wyścigu. Zauważyłem, że poza walką o prowadzenie dalej w stawce nie było praktycznie żadnego wyprzedzania. Ale nie można oceniać całego sezonu na podstawie pierwszego wyścigu. Za tydzień mamy Grand Prix Australii w Melbourne, a potem Malezja. Dopiero wtedy będziemy widzieć pełny obraz. Mam nadzieję, że będzie to wyglądać lepiej niż w Bahrajnie.

Formuła 1 nie marnuje w ten sposób najlepszego czasu, z czterema mistrzami świata na torze, z Schumacherem na czele?

- Zaczekajmy, aż walka o mistrzostwo świata się rozkręci. Czekam na sukces Red Bulla, bo jestem z tą stajnią związany od 2005 roku, i chcę zobaczyć ich z tytułami dla kierowcy i zespołu. Nie interesuje mnie, kto skończy na trzecim miejscu, ale jeśli publiczność nie będzie się dobrze bawić, odwróci się w stronę jednego z setek innych sportów. Dlatego musimy zobaczyć wielkich mistrzów walczących koło w koło.

Gdyby mógł pan zmienić coś natychmiast w F1, co by to było?

- Coś w aerodynamice, by samochody mogły podążać za sobą bliżej. Bolidy mają bardzo dobrą przyczepność, dużą moc koni mechanicznych, rozwijają szybkość dzięki dociskowi aerodynamicznemu, odwrotności tego, co powoduje, że samolot wzlatuje w powietrze. Trzeba by spowodować, by powietrze spływające z samochodu było czystsze, mniej zawirowane. Dzięki temu samochód rywala mógłby jechać bliżej, łatwiej byłoby wtedy z wyprzedzaniem.

Jak to zrobić?

- Nie jestem specjalistą od aerodynamiki, ale chyba dla ludzkości, która w kosmos wysyła rakiety, nie będzie to zbyt trudne. To wymaga innego podejścia do konstrukcji samochodu i wyścigów, ale dzięki temu Grand Prix może być bardziej interesujące.

A co z pomysłami o wprowadzeniu podwójnie supermiękkich opon, dzięki którym trzeba by częściej zjeżdżać na zmianę ogumienia, albo o wprowadzeniu dwóch obowiązkowych wizytach w garażu podczas wyścigu?

- Jest zasadnicza trudność, żeby z oponami zrobić coś awanturniczego. Dostawca dla F1 Bridgestone nie ma konkurencji, więc nie jest zainteresowany wydawaniem pieniędzy na rozwój ogumienia. Najlepsza sytuacja to wojna oponiarska, gdy dwa lub trzy koncerny walczą o znalezienie najlepszej mieszanki i o zwycięstwo.

Można by też znieść - chwilowo - ograniczenia obrotów silnika do 18 tys. na minutę. Każdy samochód dysponuje takim samym elektronicznym urządzeniem kontrolnym ECU i można sobie wyobrazić, że za pomocą jednego przycisku kierowca mógłby skorzystać z wyższych obrotów przez, powiedzmy, pięć sekund na okrążeniu. Wyprzedzanie byłoby łatwiejsze. Ktoś mógłby powiedzieć, że to trochę wydumane rozwiązanie, ale jeśli każdy kierowca mógłby wykorzystać wyższe obroty, powiedzmy, pięć razy w ciągu jednego wyścigu, manewr stałby się częścią taktyki zespołu. I ta taktyka byłaby w rękach kierowcy.

Jest też dość szalony pomysł startu w odwrotnej kolejności do zajętych miejsc w poprzednim wyścigu. Dzięki temu Fernando Alonso w Melbourne musiałby się przebijać przez całą stawkę samochodów, by wygrać kolejne GP.

- Myślę, że to zwariowany pomysł. Przed Grand Prix Monako mamy wyścig w Hiszpanii. Jestem przekonany, że ostatni kierowca z Barcelony mógłby być zwycięzcą w Monako, bo na ulicach księstwa wyprzedzanie jest wprost niemożliwe. Byłoby to niesprawiedliwe. Najszybszy samochód powinien wygrać wyścig. Trzeba spowodować, by podczas wyścigu na torze było ciaśniej, a wyścigi bardziej zacięte.

Jak wygląda teraz hierarchia w F1?

- Miło mi zakomunikować, że najszybszy jest Red Bull dzięki pokazowi szybkości w Bahrajnie. Jazda Sebastiana Vettela w kwalifikacjach i w wyścigu do momentu awarii silnika była bezbłędna. Niektórzy opisują Sebastiana jako młodego Schumachera, co jest kompletnie bez sensu. Jest przede wszystkim sobą i w przeciwieństwie do Michaela jest otwarty, choćby na media, bardzo lubiany w padoku. Michael był zbyt zamknięty w sobie i nie dawał tyle z siebie, co Sebastian.

Bardzo blisko za Red Bullem jest Ferrari.

Dlaczego za Red Bullem?

- Wygrali jeden wyścig, bo Vettelowi szwankował silnik. Przewaga szybkości leży po stronie Red Bulla.

A dalej?

- McLaren, prawdopodobnie Mercedes, potem Renault. I dalej słabsi. To raczej rozczarowujące dla fanów Roberta Kubicy, że nie ma lepszego samochodu. Nie będzie miał z Renault łatwego życia w tym sezonie. Coulthard: konieczne zmiany w F1! Musi być łatwiej wyprzedzać!

Polak powiedział, że wszyscy w padoku byli zaskoczeni tempem jazdy Renault. A pan?

- Żebym był zaskoczony ich tempem, musieliby coś zdziałać. Kubica był 11., co najwyżej najlepszy z całej reszty. Ale Robert jest zwycięzcą, wygrał Grand Prix Kanady dwa lata temu. Na pewno nie będzie szczęśliwy, że zajmuje miejsca 9., 10. czy 11. Musi mieć samochód, który da mu szansę na zwycięstwo. W przyszłości powinien być w Red Bullu albo w innym szybkim bolidzie.

Co pan myśli o powrocie Schumachera. Nie ryzykuje erozją swojej legendy?

- Jest wielkim mistrzem. Wywalczył więcej zwycięstw, więcej pole position, punktów, tytułów mistrza świata niż jakikolwiek inny kierowca. Ponieważ skończyłem ścigać się w F1, domyślam się, dlaczego chce wrócić - brakuje mu adrenaliny związanej z rywalizacją. Brak zwycięstwa w choćby jednym Grand Prix nie przekreśli jego dokonań z przeszłości. To, co Schumacher robi teraz, ma wybitnie osobisty charakter. Jego decyzja jest trudna dla osób, które lubią zamknięte rozdziały. Pamiętajmy, Michael ma 41 lat, czyli jak na dzisiejsze standardy nie jest stary, dostał okazję jeździć w jednym z najszybszych samochodów świata, czerpać z tego przyjemność i jeszcze mu za to płacą. Rozumiem go, ale i jest ryzyko, bo F1 to niebezpieczny sport.

Jest w stanie jeździć szybciej?

- Jest w stanie dostosować się szybko do wymagań F1, ale jako kierowca się nie polepszy. Przeżył szczyt, będąc w okolicy trzydziestki. Ciekawi mnie, jak bardzo się do niego zbliży.

Ale to nie jest sprint, gdzie biegacz ma 9,7 s na setkę, a po jakimś czasie - 9,6 s. W F1 zbyt dużo się zmienia, by można było dokonywać takich porównań. Można jednak sprawdzić, jak Schumacher jeździ w stosunku do kolegi z drużyny. Jeśli będzie z nim wygrywać, w porządku. Jeśli będzie przegrywał, oznacza to, że coś stracił.

Jest pan młodszy od Schumachera. Szykuje pan powrót?

- Mam 38 lat, ale nie byłem aż tak dobry na torze jak on. Kilka razy go pokonałem, ale w całym sezonie co najwyżej byłem drugi - w 2001 roku.

Testuję samochód DTM [niemieckiej serii wyścigowej aut turystycznych], pracuję dla Red Bulla i komentuję F1 dla BBC. Mam wypełniony czas, choć też potrzebuję adrenaliny.

Czy obecność tak słabych zespołów jak Virgin czy Hispania jest dobra dla wizerunku F1?

- Najważniejsza jest jakość, a nie ilość. Było dużo hałasu, gdy wchodziły trzy nowe zespoły, ale zrobiły to to tak późno, że rywalizacja dla nich będzie trudna, tracą kilka sekund do najszybszych. Dla nich awans do F1 to wielki wyczyn, ale najważniejsze jest odnieść sukces, dzięki któremu zdobywa się bogatych sponsorów. Brak sukcesu to brak sponsorów. Bez tego będzie im bardzo trudno się utrzymać.

Pana zadaniem powinna zostać wprowadzona zasada, że w wyścigu biorą udział tylko samochody, których czas najlepszego okrążenia kwalifikacji jest najwyżej 7 proc. gorszy od najszybszego bolidu?

- Jakaś granica powinna być. Ale prawdopodobnie słabe zespoły podpisały umowę ze sponsorami tak, że muszą uczestniczyć w wyścigu, by dostawać pieniądze. Jak nie będą mogli się ścigać, sponsor nie zapłaci. To negatywne sprzężenie. Zgoda na starty w F1 powinna być poprzedzona spełnieniem wymagających kryteriów. Hispania nie miała przedsezonowych testów. Karun Chandhok - wcześniej kierowca uczestniczący w programie Red Bulla - pierwszy raz pojechał bolidem w kwalifikacjach i wykonał zaledwie jedno okrążenie. To przecież niepoważne.

David Coulthard

38 lat, wicemistrz świata w 2001 roku w McLarenie, w którym spędził niemal sezonów. Od 2005 roku w Red Bullu. Odniósł 13 zwycięstw, 62 razy stawał na podium.

F1. Hamilton: Szybkość Red Bulla to szaleństwo  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.