Formuła 1. Robert Kubica: Liczy się potencjał

Robert Kubica mówi, że zupełnie nie przejmuje się tym, że może w przyszłym sezonie jeździć w zespole, który w tym roku nie wygrał ani jednego wyścigu. Jak sugeruje serwis autosport.com Polak jest coraz bliżej podpisania umowy zespołem Renault.

Po wycofaniu się koncernu BMW z Formuły 1 z końcem roku Robert Kubica musi szukać nowego pracodawcy. Kierowca mówi, że w tej chwili ciężko jest ocenić, kto się będzie liczył w walce o czołowe lokaty w przyszłym sezonie, dlatego będzie chciał trafić do zespołu o dużym potencjale.

Kubica flirtuje z Brawn GP. Czy dobrze robi? - Jeśli jest dobra grupa ludzi, z którą można sporo poprawić podczas zimowych testów, to tak - powiedział Kubica zapytany o to, czy nie przejmuje się tym, że może trafić do zespołu, który w tej chwili nie wygrywa. - Nikt nie jest w stanie zagwarantować szybkiego bolidu. Można jednak mieć gwarancje maksymalnej motywacji i wysiłku włożonego w pracę - dodał polski kierowca.

Kubica uważa, że choć w wielu stajniach już są obsadzone miejsca w bolidach na kolejny sezon, to ciągle ma szansę trafić do zespołu, który będzie walczył o zwycięstwa. - Mam nadzieję, że będę jeździł w konkurencyjnym samochodzie. Jest kilka opcji, które - powiedział.

Kubica zaznacza jednak, że nie będzie się spieszył z podpisaniem kontraktu. - Jestem we wstępnych fazach rozmów, bo przecież wcale nie tak dawno okazało się, że BMW się wycofuje - powiedział Kubica.

Jak sugeruje serwis autosport.com Kubica jest w tej chwili bardzo bliski przejścia do zespołu Renault. Szef francuskiego teamu Flavio Briatore mówi, że w najbliższych dniach ogłosi, kto usiądzie za kierownicami bolidów Renault w przyszłym sezonie. Zdaniem serwisu F1.pl w zespole zostanie Romain Grosjean, który zadebiutował podczas ostatniego weekendu w Walencji. Wiele wskazuje na to, że lider Renault - Fernando Alonso przejdzie do Ferrari i wtedy będzie jedno wolne miejsce. Czy zajmie je Kubica, okaże się w najbliższych dniach.

Alonso blisko Ferrari. Z Kubicą? 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.