Nowe Ferrari oczekuje bólów porodowych ?
System odzyskiwania energii traconej podczas hamowania i przekształcanie jej w dodatkowe źródło napędu to największa zagadka przyszłego sezonu. Jej największym zwolennikiem jest BMW Sauber, w którym ściga się Robert Kubica - niemiecko-szwajcarski zespół liczy, że dzięki "dopalaczowi" będzie w stanie skutecznie walczyć o mistrzostwo z Ferrari i McLarenem.
Z kolei Ferrari, mistrz świata konstruktorów w 8 z 10 ostatnich sezonów, był całkowicie przeciwny wprowadzeniu KERS. Weto BMW Sauber na spotkaniu zespołów sprawiło jednak, że Włosi chcąc niechcąc są zmuszeni do pracy nad tym systemem.
- Tylko wspólne działania sprawią, że przyszłość F1 będzie jasna, a nie ciemna, tak, jak teraz - powiedział Domenicali. - Czasem trzeba pójść na kompromis i zrozumieli to wszyscy poza BMW - dodał Włoch. Zespół Polaka jest bardzo zdeterminowany w pracy nad KERS - jako pierwszy zaczął testy systemu, ale jak dotąd nie stwierdzono, że będzie dawał on przewagę.
Głos w sprawie zabrał wcześniej szef koncernu Ferrari Luca di Montezemolo. - KERS to najdroższa rzecz w budżecie na 2009 rok. Nie jestem przeciwny samej idei, bo szukanie nowych źródeł energii przyniesie duże efekty, ale nie podoba mi się sposób jej wprowadzenia - argumentował Montezemolo.
Szefowie Ferrari dodają, że skoro F1 jest w fazie przekształceń, które w perspektywie kilku lat mają znacznie zmniejszyć koszty startów, to z kosztownym KERS należało poczekać. - To powinien być ważny element nowych przepisów na rok 2012, które uwzględniałyby troskę o środowisko - mówi Montezemolo.
30 mln dolarów
Mniej więcej tyle zaoszczędzi BMW Sauber, dzięki zakazowi testów w trakcie sezonu. Koszt 1 km na torze to wydatek rzędu 1,5 tys dolarów. W 2009 roku bolid BMW zamiast 30 tys. kilometrów przejedzie maksymalnie 10 tys.
60 mln dolarów
O takich sumach mówi się w kontekście kosztów budowy KERS. Wydatki BMW Sauber, które jest przodownikiem w tym względzie, sięgnął zapewne takiej granicy.
Wszystko o nowym bolidzie Ferrari - czytaj tutaj >