Rajdy. Robert Kubica: Przez moją rękę nie jest mi łatwo

- Nie ma się co oszukiwać, gdybym miał rękę w pełni sprawną, niektórych wpadek bym uniknął. Jest to jednak sytuacja, którą trzeba zaakceptować - mówi Robert Kubica.

Radosław Leniarski: Ostatni raz widzieliśmy się na wyścigach Formuły 1 w 2010 r. Nikt nie staje się młodszy, ale ty zdobyłeś w tym czasie wyjątkowe doświadczenie. Głównie życiowe.

Robert Kubica: Ostatnie pięć lat było, powiedzmy, zróżnicowane. Zmieniło się sporo, nie tylko w sporcie. Prywatnie też. I jeśli chodzi o sprawność. Miałem gorsze i lepsze momenty. Nie ma co narzekać i się rozżalać, tylko robić swoje. Ja trzy lata poświęciłem rajdom, czemuś całkowicie dla mnie nowemu.

Ale o nich myślałeś. "Mam pewne cele i nie jest sekretem, że nie zagoszczę w Formule 1 na długo". Rozmawialiśmy w Warszawie w 2008 r., gdy miałeś 23 lata, właśnie wygrałeś w Kanadzie. Twoje słowa brzmiały szokująco.

- Niestety, zagościłem w niej na krócej, niż wtedy myślałem. Formuła 1 to esencja. Zasmakowałem jej. To było coś najlepszego dla kierowcy - jeśli chodzi o bolid, ludzi wokół, logistykę. F1 dała mi dużo nauki i wielkie możliwości. Trudno jej dorównać. Rajdy w większej mierze są improwizacją, w samej jeździe i we wszystkim, co dzieje się poza trasą.

No i jest mniej miejsc za kierownicą. Są cztery zespoły na krzyż. Reszta - bez szans w walce z tymi czterema - to "prywaciarze".

- No, tak. Jest Hyundai, Citroën z mniejszym budżetem niż za czasów Sébastiena Loeba, Volkswagen z mniejszym budżetem niż kiedyś i M-Sport, który stracił fabryczne poparcie Forda i też bez budżetu takiego jak za dawnych czasów. Dziś z moim doświadczeniem dostanie się do zespołu fabrycznego jest bardzo trudne. Miałem, co prawda, propozycję w 2013 r., ale uważałem wtedy, że dla mnie za wcześnie. Więc zostałem "prywaciarzem" i uczę się rajdów własnym tokiem. Skomplikowane to, bardzo techniczne i ma mało wspólnego z moim 20-letnim doświadczeniem w sportach samochodowych. Niektóre nawyki - dzięki którym byłem dobrym kierowcą wyścigowym - mi przeszkadzają. Łatwiej nauczyć się od zera, niż pozbyć nawyków. Musi to przyjść naturalnie. I wciąż jest długa droga przede mną.

Ale ja wiem, czy w rajdach trudniej się przebić do czołówki? W F1 też było niełatwo, choć tam nauka idzie szybciej, a doświadczenie nie ma tak fundamentalnego znaczenia jak w rajdach. Właśnie dzięki doświadczeniu w rajdach są długie okresy dominacji jednego zawodnika, a w ostatniej dekadzie było tylko dwóch mistrzów świata.

Doświadczenie jest wielką częścią tortu. Można być w rajdach najszybszym kierowcą na świecie i nie mieć sukcesów, bo w zbyt wielu momentach może się noga powinąć. Doświadczenia nie da się przenieść z wyścigów, bo to dwa różne sporty. Jak koszykówka i siatkówka. W nich też zawodnicy używają rąk, mają podobne warunki fizyczne i grają w piłkę na boisku.

Pamiętam mocny artykuł w magazynie "AutoHebdo" o tym, że jesteś bardzo trudny we współpracy. Była tam wyraźna sugestia, że byłoby lepiej, gdybyś taki nie był. Może mieli rację, bo przyszedłeś ze świata ultrazorganizowanego F1 do świata improwizacji. Tam wszystko podporządkowane było tobie, musiało być tak, jak ty chciałeś. Tu stanowisz, na razie, atrakcję egzotyczną...

- W F1 musiało być najlepiej, a nie tak, jak ja chciałem - to różnica. W F1 setki ludzi pracują na sukces zawodnika. Wiem - w F1 zasmakowałem tego, co najlepsze w moim sporcie. Nawet bilety lotnicze kupowano tak, aby było najkorzystniej dla zespołu, dla mechaników, inżynierów, kucharzy, projektantów. Ale w rajdach - w najlepszych zespołach i w ramach budżetu - też chcą jak najlepiej.

Powiem szczerze jeśli moja bezkompromisowość komuś przeszkadza, to tylko dla mnie lepiej, bo to oznacza, że czegoś się nauczyłem w najwyższej kulturze wyścigowej i mogę się tym dzielić.

Bardzo zaimponowało mi to, jak się zachowałeś rok temu w Mikołajkach, kiedy na przegrupowaniu zmienialiście z pilotem Maćkiem Szczepaniakiem koła. Tu też nie było kompromisów. Robiłeś to tylko lewą ręką, ale nie poddawałeś się, choć teoretycznie Maciek sam mógł to zrobić. W innych zespołach też to widzą i być może podchodzą do tego na zimno. Myślisz, że niepełnosprawność prawej ręki może być przeszkodą, gdy zastanawiają się, kogo zatrudnić?

- Na pewno stan mojej prawej ręki jakiś wpływ na to ma. Ale tego nie zmienię. Każdy wie o moim stanie, każdy to widzi. Jaki rzeczywisty wpływ ma moja niepełnosprawność na wyniki, wiem tylko ja i trochę Maciek. Nie ma co się oszukiwać - gdybym miał prawą rękę w pełni sprawną, pewnych wpadek bym uniknął. Jest to jednak sytuacja, którą trzeba zaakceptować.

Z drugiej strony - wiem, że muszę pracować więcej i że muszę zakładać większy margines błędu, właśnie ze względu na rękę. Tu ważne jest, aby nauka rajdów przychodziła naturalnie. Jak osiągnę wysoki poziom swobody, jak będę czynności podczas jazdy wykonywał z łatwością, to moje ograniczenia będą miały mniejszy wpływ. A jaki teraz mają wpływ ma wyniki? Jak duże mam ograniczenia? Tego nie da się zmierzyć, bo przed moim wypadkiem sporadycznie brałem udział w rajdach, a raczej w rajdzikach. Na torze wiem, jak bardzo mnie to ogranicza, bo mam porównanie. Brałem udział w długich sesjach na symulatorach F1 w Mercedesie i dzięki nim mam świadomość, że są tory, gdzie nie miałbym problemów. A na innych miałbym. Jeśli chodzi o rajdy, mogę powiedzieć tylko, że na niektórych oesach i na niektórych zakrętach nie jest mi łatwo.

W tym roku jest trochę chaosu - najpierw nie wiedziałeś, co będziesz robić w sezonie, potem współpracowałeś z włoską firmą rajdową A-Style, w końcu wróciłeś do Brytyjczyków i M-Sportu, zrezygnowałeś z Rajdu Argentyny, choć samochód i część zespołu już w Argentynie były.

- Niestety.

To kwestia pieniędzy?

- Może nie tylko... Sezon w rajdach kończy się późno, a zaczyna wcześnie, bo czołowe zespoły testują samochody przed Rajdem Monte Carlo już w grudniu. Część informacji decydujących o sezonie dostałem zbyt późno. Konsekwencje ciągną się do teraz. Ale jeśli miałem startować w tym sezonie, musiałem podjąć decyzję o zmianach w zespole. Teraz mam swoich ludzi współpracujących z dwoma mechanikami i inżynierem z brytyjskiego M-Sportu. I startujemy z najmniejszym budżetem spośród wszystkich zespołów z samochodami WRC. Wpadliśmy kilka razy pod zimny prysznic, ale uważam, że trzeba robić swoje, mieć cierpliwość, a wtedy będzie mniej wpadek, mniej chaosu, a więcej organizacji. Może nie takiej jak w F1, ale wystarczająco dobrej na rajdy.

Zaczęliśmy od twoich słów sprzed lat, to może zakończmy pytaniem, co chciałbyś robić za dekadę?

- Pięć lat temu bym tego nie powiedział, a dzisiaj proszę: chciałbym w 2025 roku pojechać w Rajdzie Polski. Z doświadczeniem większym o te dziesięć lat startów. Chciałbym móc powiedzieć tak jak Krzysiek Hołowczyc, gdy go zapytałem, czy zna ten odcinek specjalny, czyli: - Na pamięć [Hołowczyc wystartuje w swoim 23. Rajdzie Polski]. Wtedy można się rajdem delektować.

Zobacz wideo

Najpiękniejsze dziewczyny z padoków pierwszej połowy 2015 roku [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.