Rajdy. Na Kubicę czeka niezły Meksyk

Rok temu miał tam dwie potężne kraksy, dachował, zniszczył klatkę bezpieczeństwa, którą naprawdę trudno zniszczyć. Teraz znów startuje w Rajdzie Meksyku, pierwszym na szutrze w tegorocznych mistrzostwach świata. Relacje z Rajdu Meksyku w Sport.pl

Początek sezonu dla Kubicy i pilota Macieja Szczepaniaka był trudny, bo bez punktów. Polska załoga w Monte Carlo i Szwecji jechała szybko. Jeśli miała jakieś przygody poza trasą z powodu błędów, kończyło się to bez konsekwencji. Wygrała pięć odcinków specjalnych - tyle co w całym poprzednim roku. Mimo to punktów nie było. A to dlatego, że zawodził ford fiesta WRC - w Monte Carlo po awarii hamulców samochód wypadł z drogi i urwał koła, w Szwecji przez pół dnia Kubica jechał żółwim tempem, bo auto straciło napęd na cztery koła. Na mecie był 20. - Gdyby nie awaria, wynik mógł być bardzo dobry. I dość zaskakujący. Bo to był jeden z moich najlepszych rajdów - stwierdził Kubica.

Polak - auto wystawia prywatnie i nie dysponuje najnowszą specyfikacją Forda Fiesta WRC. Do tego miał niespełna miesiąc, by od zera stworzyć zespół i przygotować samochód do pierwszego startu. Zespół potrzebuje czasu, by się zgrać, a rajdy to przecież również wyzwanie organizacyjne, logistyczne. - Po Szwecji musieliśmy szybko odbudować auto i wysłać je do Meksyku. Nie mieliśmy czasu, by się zgrywać. Dopiero po powrocie będzie trochę więcej czasu na poprawę pracy - mówił 30-letni Kubica.

Rajd Meksyku to znów wyzwanie, ale sportowe. - Dużą niewiadomą są opony, choć śpię spokojnie. W tym roku używamy gum Pirelli, testowaliśmy je na Sardynii tuż przed wylotem do Meksyku. Czeka nas trochę nowinek, trochę ciekawostek. Mamy nadzieję na pozytywny rezultat - mówił Kubica.

Rajd składa się prawie w stu procentach z tych samych OS-ów co w zeszłym roku. Byłaby to dobra nowina dla wciąż chłonącego doświadczenie Kubicy, gdyby nie to, że w meksykańskim debiucie nie udało mu się ich wszystkich przejechać. Miał dwie poważne kraksy, a po dachowaniu na 13. odcinku specjalnym uszkodził klatkę bezpieczeństwa i nie mógł wrócić na trasę.

Ale powody do optymizmu jednak są. Rajd Meksyku będzie pierwszym w kalendarzu na szutrze, a na tej nawierzchni Polak czynił w poprzednim sezonie największe postępy. Choć uważany jest za specjalistę od jazdy po asfalcie - w końcu przez 20 lat jeździł na wyścigowych torach - to już w tym roku wygrał odcinek specjalny na luźnej nawierzchni w Szwecji. A w Meksyku mogą mu pomóc przepisy.

Od tego sezonu przez dwa pierwsze dni każdego rajdu kierowcy wyruszają zgodnie z kolejnością w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Kubica, który punktów w tym sezonie jeszcze nie zdobył, wystartuje pod koniec stawki aut WRC. Na szutrze to ogromny atut. Kierowcy jadący z przodu, jak lider MŚ Sébastien Ogier (VW Polo WRC), będą się musieli zmagać z luźną nawierzchnią, która znacząco pogarsza przyczepność. I jednocześnie będą "czyścić" trasę dla aut jadących za nimi. Kubica powinien na tym skorzystać.

Łatwo jednak nie będzie. Jak się kiedyś mówiło, Kubicę czeka niezły Meksyk. Jest to jeden z najbardziej wymagających rajdów dla samochodów i kierowców. Drogi są zniszczone, opony nie wytrzymują wertepów. Temperatury w dzień dochodzą do 30 stopni Celsjusza, a w autach nie ma klimatyzacji. Rajd - 400 km podzielonych na 24 odcinki specjalne - toczy się na wysokości 2,5 tys. m n.p.m., powietrze jest tam rzadsze, a moc silników mniejsza. Każdego dnia kierowcy będą pokonywać po jednej próbie maratońskiej - ostatniego dnia, w niedzielę, do przejechania będzie jeden z najdłuższych OS-ów we wszystkich rundach mistrzostw świata: Guanajuatito o długości 55,8 km. W piątek też długa próba - El Chocolate (44,2 km), a w sobotę - Otates (42,9 km).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.