Jaki będzie krajobraz po Małyszu

Zakopiańczycy zarobili dzięki niemu miliony złotych i doczekali się skoczni z prawdziwego zdarzenia. Problem mogą mieć dzieci, które chcą naśladować mistrza, bo nawet sukcesy Małysza nie doprowadziły do stworzenia dobrego systemu szkolenia, a nad klubami wisi widmo likwidacji

Lista zasług Małysza jest chyba jeszcze dłuższa niż skoki, które oddawał. - Można mówić o dwóch wymiarach tego, co Zakopane zyskało dzięki Adamowi: wymiernym, materialnym oraz niewymiernym - twierdzi Andrzej Kozak, prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego i proponuje proste wyliczenia: - Co roku na Puchar Świata do Zakopanego przyjeżdżało około 40 tysięcy osób, choć tylko nieco połowa miała bilety. Załóżmy, że spędzili tu trzy noce i dziennie na nocleg oraz wyżywienie wydawali ok. 100 złotych.

Wnioski? Po wybuchu Małyszomanii w Zakopanem rozegrano dziesięć konkursów Pucharu Świata. Polegając na statystykach Kozaka, w stolicy Tatr było ok. 400 tys. turystów gotowych dmuchać pod narty mistrzowi z Wisły. To jasne, że nie wszyscy z nich zbierali się pod Wielką Krokwią i przed telebimami tylko dla niego, ale na pewno była to zdecydowana większość. Jeśli każdy zostawił w Zakopanem minimum 300 złotych, to w sumie uzbierało się 120 mln zł. Ta kwota pewnie była wyższa, bo fani kupowali m.in. akcesoria - trąbki, szaliki czy farby do malowania twarzy.

Jadą na Małysza

Licznik zasług Małysza nabiły też inwestycje w infrastrukturę. Kompleks skoczni w Zakopanem być może popadłby w ruinę, ale m.in. dzięki jego sukcesom udało się pozyskać pieniądze na przebudowę profilu skoczni, wieży sędziowskiej, ogrodzenie trybun, stworzenie miasteczka dla skoczków i wybudowanie oświetlenia. Powstała też maleńka skocznia o punkcie K-15, którą nazwano "Adaś". - To było nasze oczko w głowie - śmieje się Kozak.

Na wszystko wydano ok. 20 mln zł. Za kolejne 12 mln pod Wielką Krokwią stanął nowy pawilon m.in. ze sklepami, restauracjami i kabinami komentatorskimi.

Prezes Kozak: - Jest też wymiar niematerialny. Dzięki Adamowi turyści przypomnieli sobie o Zakopanem. Jego sukcesy stworzyły najbardziej nośną imprezę w Polsce. Nazwisko było nierozerwalnie związane z konkursami w Zakopanem. Przecież nie mówiło się "jadę na Puchar Świata", ale "jadę na Małysza".

Nie wystarcza na parę nart

Małysz pociągnął też za sobą sznur potencjalnych następców. Kiedy zaczął wygrywać, na skocznie lawinowo lgnęli młodzi chłopcy (a czasami też dziewczęta), którzy chcieli skakać jak on. Jan Kowal, dyrektor konkursu "Skok do Celu", szacuje, że przed erą Małysza w Polsce było ledwie ok. 60 skoczków narciarskich w różnych kategoriach wiekowych. Tuż po wybuchu Małyszomanii ta liczba wzrosła dziesięciokrotnie, a obecnie na polskich skoczniach trenuje ok. 400 zawodników. - Trzeba pamiętać, że równie dużo było ich w latach 80., za czasów Stanisława Bobaka czy Piotra Fijasa - podkreśla Kowal.

Kozak: - Pierwszym wielkim produktem Małyszomanii jest przecież Kamil Stoch!

A jednak po przylocie z mistrzostw świata z Oslo Małysz przyznał, że martwi się o przyszłość polskich skoków. Na lotnisku w Balicach tłumaczył, że uzdolnionej młodzieży oczywiście jest dużo, ale brakuje pieniędzy i trenerów. Dzięki niemu w skoki narciarskie zainwestowali sponsorzy (np. Lotos), ale nie przełożyło się to na poprawę jakości szkolenia.

Zakopiańskie kluby ledwo wiążą koniec z końcem, a szans na poprawę kiepskiej sytuacji finansowej nie widać. - Dostajemy od gminy trzy tysiące złotych rocznie, a za to nie kupię nawet pary nart. Mamy setki chętnych, ale nie jesteśmy w stanie wszystkich trenować. Wynajęcie skoczni w Zakopanem kosztuje ok. 10 złotych od zawodnika, a wydatków jest dużo więcej - narzeka trener Józef Jarząbek z TS-u Wisła Zakopane.

Wojciech Gajewski, prezes AZS-u Zakopane: - Sekcję skoków narciarskich mamy od półtora roku i cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Niestety, po sukcesach Małysza sponsorzy nadal nie chcą inwestować w młodzież. Wolą nie podejmować ryzyka i od razu wyłożyć pieniądze na kogoś, kto już jest na szczycie.

"Trudne jak diabli" - Adam Małysz ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.