Adam Małysz: Z takimi skokami będę tu walczył o medale

Po nocy w zimnym pokoju hotelowym Adam Małysz wygrał dwie z trzech serii treningowych przed sobotnim konkursem MŚ w Oslo na normalnej skoczni.

- Jestem pełen nadziei, mocy i optymizmu. Czuję duży spokój przed mistrzostwami. Wiem jak dobrze jestem przygotowany. Lubiłem starą skocznię Holmenkollen. Wygrałem na niej pięć razy - opowiadał w środę w południe wyluzowany Małysz. Ale skoczni normalnej HS 106 nie zna nikt ze światowej czołówki. Odbyły się na niej tylko mało istotne, letnie zawody Pucharu Kontynentalnego.

Małysz skoczył w środę w nieznane i... wygrał pierwszą i trzecią serię. W drugiej był 16. - Za bardzo zaatakowałem próg - tłumaczył wypadek przy pracy. - Z takimi skokami, jak w pierwszej i trzeciej serii, stać mnie na medal. Czuję się mocny, ale konkurs będzie za dnia i o wszystkim może decydować wiatr. Na sobotni konkurs bardzo nastawia się Thomas Morgenstern. W środę nie skakał, bo dopiero co przyjechał do Oslo. Gdyby dwa lata temu nie przewrócił się w Libercu, byłby mistrzem świata na średniej skoczni. Tu spróbuje się zrewanżować.

Małyszowi niewiele ustępował Kamil Stoch. - Przyjechałem tu skakać stabilnie i daleko. Moim marzeniem są medale - mówił Stoch.

Dwa razy poza setnym metrem wylądował 18-letni Tomasz Byrt. Piotr Żyła i Stefan Hula skakali powyżej 90. metra i z nich trener Łukasz Kruczek wybierze zapewne czwartego do walki o medal w drużynie w niedzielnym konkursie.

Polacy cieszyli się w środę nie tylko ze swoich treningowych skoków. - Udało mi się nie przeziębić - uśmiechał się Małysz w hotelu Quality 33, którego jakość usług grzewczych można ocenić na minus 33. - We wtorek, do godziny 22, miałem w pokoju 14 stopni. Było zimno jak diabli - opowiadał najlepszy polski skoczek. - Po interwencji na górę przyszedł recepcjonista z piecykiem pod pachą. Ale farelek tak niesamowicie wył, że na noc musiałem go wyłączyć, bo bym nie usnął.

Awaria ogrzewania dotknęła mieszkańców drugiego piętra, czyli akurat tego, na którym zakwaterowani są Polacy i część ekipy ukraińskiej. - Skandal! - zagrzmiał prezes Tajner.

Polska ekipa nie miała wpływu na wybór hotelu. - Został nam narzucony przez organizatorów - opowiada trener kadry Łukasz Kruczek. - Razem z nami mieszkają tu też m.in. Słoweńcy, Czesi i Rosjanie. Ekipy są rozrzucone po całym Oslo. Gdybyśmy go poznali na przykład podczas Pucharu Świata od złej strony, może byśmy interweniowali... Takie sytuacje się zdarzają wszędzie. Ostatnio w Vikersund na konkursach w lotach jeździliśmy nieogrzewanym autobusem. Na igrzyskach w Vancouver w wiosce w Whistler panowała ciasnota, np. bobsleiści mieszkali w przerobionym na mieszkanie garażu. W trakcie dwutygodniowej imprezy nie uniknie się jakiejś wpadki. Najzimniej było u Stefana Huli i Rafała Śliża. Nie mogliśmy zmienić pokoi, w hotelu był komplet, więc zorganizowaliśmy piecyki, uszczelniliśmy okna i poruszyliśmy obsługę hotelową. Krzywda się nikomu nie stała, ale mieszkaliśmy na granicy komfortu. Mam nadzieję, że za chwilę będziemy się tylko śmiali z tej sytuacji.

Humory poprawiły nie tylko cieplejsze pokoje, ale również bardzo dobre środowe skoki. W czwartek trzy kolejne serie treningowe.

Adam Małysz: Wiem, że jestem mocny

Więcej o:
Copyright © Agora SA