Adam Małysz przed konkursem w Zakopanem: Nastraszono mnie, że jest miękko...

- Miałem trochę problemów z lądowaniem. Nastraszono mnie, że jest miękko, dlatego spadałem na dwie nogi. Ale w konkursach muszę już robić telemark - mówił po świetnych skokach w czwartek Adam Małysz. Piątkowy konkurs Pucharu Świata w Zakopanem o godz. 16.30. Relacja na żywo w Sport.pl.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Robert Błoński: Skakał pan na jakiś dopalaczach?

Adam Małysz: Nie. Ale budowałem je przez całe lato. Teraz mają się uruchomić. To jest najbardziej odpowiedni moment. To nasza skocznia i będziemy walczyć. Jedenastu Polaków jest w konkursie, mam nadzieję że przynajmniej połowa wejdzie do trzydziestki. A ja? Ja mam nadzieję, że będę skakał przynajmniej tak dobrze jak dziś i powalczę z "Morgim" o pierwsze miejsce. Miałem trochę problemów z lądowaniem. Nastraszono mnie, że jest miękko, dlatego spadałem na dwie nogi. W piątek muszę już robić telemark.

Te dzisiejsze skoki to jest ta magia Zakopanego?

- Poczekajmy na konkursy. Może być zupełnie inaczej, nie chcę niczego zapeszać. Jeśli tylko będą równe warunki i będę skakał jak dzisiaj, to powalczę o to, co w Zakopanem najcenniejsze.

Małysz: Jestem naprawdę mocny, czuję dynamit w nogach

Wygrał pan dwa treningi, ale ten ostatni, trzeci skok był rewelacyjny.

- To był lot klasą biznes. Jak moja podróż na konkursy PŚ w Japonii i z powrotem (śmiech). To było wielkie udogodnienie, pierwszy raz nie przechodziłem żadnej aklimatyzacji. Nie budziłem się o trzeciej czy czwartej w nocy. Pojechałem tam z nastawieniem walki o jak największą liczbę punktów PŚ i nic mi nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że w Zakopanem też tak będzie.

Dwa razy siedział pan już na belce, ale jury kazało zejść i obniżało belkę. Trener Lepistoe był bardzo zdenerwowany.

- Ja traktowałem to spokojnie. Jestem doświadczony, nie mogę do tego podchodzić emocjonalnie. Wiem, że jeśli obniżają to jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Mogą mi obniżyć, bo ci najlepsi będą skakać w tych samych warunkach. Jak jest forma, to nic nie jest w stanie mi przeszkodzić.

Te trzy dzisiejsze skoki bardzo pana podbudowały przed konkursami?

- Tak. Szczególnie ten trzeci. Po drugim wygranym treningu ktoś przyszedł do szatni i powiedział "Adam, dziennikarze spekulują, że nie idziesz na trzeci skok". A ja wiedziałem, że pójdę. Tak ustaliłem z Hannu w hotelu. To mądry trener, zauważył ostatnio, że dwa pierwsze skoki [seria próbna i pierwsza konkursowa - rb] zawsze są dobre. A ten trzeci [druga seria konkursowa - rb] ciutkę słabszy. Powiedział, że muszę potrenować nad trzecim skokiem. I chyba będzie zadowolony. Ja jestem i to bardzo.

Morgenstern nie skoczył w kwalifikacjach.

- Śmiałem się z niego. Podczas rozgrzewki widziałem, jak się pakuje i powiedziałem "co się boisz, gdzie uciekasz? Dawaj na górę". Odpowiedział "szanuję nogi, ty idź się wyeksploatuj".

"Dopalacze się mają uruchamiać i mam nadzieję, że w tym najważniejszym momencie się uruchomią"

Po chorobie już nie ma śladu.

- Najważniejsze, że minął mi katar. Psychicznie czuję się bardzo, bardzo mocny. Mam dynamit w nogach, oby eksplodował w konkursach.

Myśli pan o rekordzie Wielkiej Krokwi? Wynosi 140,5 m.

- Chciałbym, żeby nie przetrwał. W trzecim skoku mogłem lądować dalej, ale nie widziałem linii.

Mówi pan o dynamicie, walce o pierwsze miejsce...

- Bo czuję się świetnie. Ale nie chcę składać deklaracji, w skokach to bywa zgubne. Potem mnie z tego rozliczycie. Trening to nie to samo co zawody, przede wszystkim dla czołowej dziesiątki. Każdy jednak chce skoczyć dobrze. Mnie ten skok tylko podbudował. Może rywali zdekoncentruje...

Na treningi przyszło 10 tysięcy ludzi.

- Mogę im tylko podziękować. To jest całe Zakopane. Ta magia działa na wszystkich. Każdy tu czuje się jak w domu.

Jest możliwa powtórka z 2007 roku z Planicy, kiedy wygrał pan trzy konkursy z kolei?

- Bardzo bym chciał. Ale nie powiem "tak". To byłoby nie fair i głupie z mojej strony. Jak dobrze skoczę, efekty same przyjdą.

Szusowanie alternatywne

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.