Relacja na żywo z pierwszego konkursu w Oberstdorfie
- (śmiech) Tak się złożyło. Ważne jest to, że pojadę w grupie z najlepszymi i będziemy mieć takie same warunki. Thomas pokazał wielką klasę, to w tej chwili najgroźniejszy skoczek. Ten drugi skok treningowy na 132 metr był niesamowitą plombą. Groźny będzie Simon Ammann i Finowie Larinto i Hautamaeki oraz Niemcy. Ci to mnie zdziwili. Słyszałem, że przed Świętami dużo trenowali w Oberstdorfie. Dostali wolną Wigilię i pierwszy dzień, a potem wrócili skakać. I obskakali skocznię. To fajne dla skoków, przyjedzie tu jeszcze więcej kibiców. Zapowiada się ostra i pasjonująca rywalizacja.
- Powiem po konkursie. We wtorek skakał rewelacyjnie i nie był do pobicia.
- Najbardziej po pierwszym skoku. Po zawodach na Wielkiej Krokwi trochę zmieniła mi się pozycja dojazdowa. W Zakopanem trzymało na rozbiegu i musiałem wycofać nogi. Tutaj nie mogłem trafić z kierunkiem odbicia. Po pierwszym skoku byłem rozczarowany, w drugim zabrakło odległości. Dopiero skok trzeci był dobry, choć nie rewelacyjny. Widziałem minę trener Lepistoe, który tylko pokiwał głową. Wiem, że stać mnie na więcej. Mam nadzieję, że skoki konkursowe będą jeszcze lepsze niż ten ostatni.
- Które?
- Zdałem maturę i jestem bardzo zadowolony. Szczególnie, że przez dwa lata udało mi się to ukryć przed wszystkimi. Szkołę skończyłem przed igrzyskami w Vancouver i odetchnąłem. Po olimpiadzie namawiano mnie, żebym jednak podszedł do matury, bo inaczej zmarnuję dwa lata. Wahałem się bardzo, ale teraz wiem, że dobrze zrobiłem. Bo w maju w Warszawie zdałem maturę. Stres był straszny. Nie wiedziałem, że będzie aż tak wielki. Jestem przyzwyczajony do innego rodzaju stresu, sportowego. To było coś innego, a przecież ja nigdy nie byłem super z nauki. Dlatego satysfakcja i radość była wielka.
- Jej właściciele, którzy filię szkoły mają w Wiśle. Mówili: co ci zależy, spróbuj, pomożemy. No i się zdecydowałem. Zdawałem egzaminy, wysyłałem materiały i tak szło. Bałem się, że wszystko wyjdzie przed olimpiadą, ale udało się utrzymać tajemnicę. Teraz chcieli powiedzieć to wcześniej, szczególnie prezes PZN Apoloniusz Tajner. Ale wyhamował go wiceprezes Andrzej Wąsowicz. Powiedział, że najlepiej jak to wyjdzie ode mnie.
- Najbardziej bałem się niemieckiego, bo złapała mnie migrena i po 45 minutach wyszedłem z sali. Najgorsze było pisanie z tekstu puszczanego z magnetofonu. W ogóle nie mogłem się skoncentrować i słuchać, bo głowa strasznie mi pulsowała. Ale pytania w tekście były łatwe. Z ustnym nie miałem problemów. Dostałem około 20 punktów, z polskiego - 18.
- Proponują mi, ale nie myślę o tym.
- Myślę od zawsze, bo to prestiżowa impreza. Ale takie marzenia ma jeszcze paru innych skoczków.
Trudne zadanie przed Małyszem