Adam Małysz: Jest ogromny niedosyt

Finałowy konkurs Letniej Grand Prix zakończył się bardzo pechowo dla Adama Małysza. Nasz najlepszy skoczek został zdyskwalifikowany za start na czerwonym świetle i nie miał szansy powalczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.

- Jury uznało, że pojechałem na czerwonym świetle. Hannu trzymał mnie długo z chorągiewką w górze. Widziałem, że zostały mi już tylko jakieś dwie sekundy, więc zacząłem się odpychać, a Hannu dalej mnie wstrzymywał. Gdy się w końcu odpychałem to widziałem, że zapaliło się już czerwone światło, a Hannu machnął dopiero po tym, gdy ja ruszyłem. Warunki miałem bardzo złe, bo zaraz za progiem narty poszły mi w dół. Dopiero w drugiej fazie dostałem dobry wiatr i coś jeszcze uleciałem. Hannu twierdzi, że gdybym ruszył wcześniej to nie miałbym szans na długi skok. Oglądałem ten swój skok na wideo i gdybym nie pociągnął, to skoczyłbym jak Hilde albo i krócej. Niejeden zawodnik tego nie wytrzymuje i odpuszcza, bo widzi, że nie ma szans. Ja trzymałem do samego końca, mimo że leciałem bardzo nisko nad zeskokiem. Moje skoki są w tej chwili dobre i na pewno drugiego skoku bym nie zepsuł, gdybym miał szansę startu w serii finałowej - mówił rozżalony Małysz.

- Jest ogromny niedosyt, bo to nie jest moja wina. Ja wykonałem swoje zadanie, a ten skok też był bardzo dobry. To taki urok nowych przepisów, że korytarz jest bardzo szeroko ustawiony i zawodnicy puszczani są szybko. Inna sprawa, że wiatr tylny na progu jest traktowany jako korzystny, a dopiero ten za bulą jako niekorzystny i premiowany dodatkowymi punktami" - dodał dwukrotny srebrny medalista IO w Vancouver.

- Czuję niedosyt, tak jak po MŚ w Lotach w Planicy, bo była tam wielka szansa i się nie udało i tu podobnie, nie zdołałem wygrać Letniej Grand Prix. Ten los cały czas mnie jakoś krzywdzi i mam nadzieję, że w końcu się to zmieni. Teraz wrócę do domu i porządnie się wyleczę i z optymizmem będę czekał na zimę - zakończył Adam Małysz.

 

Więcej na skijumping.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.