Małysz się naprawia

- Wiemy, gdzie tkwi błąd. Teraz będziemy go eliminować. Myślę, że już na Turnieju Czterech Skoczni Adam będzie skakał bardzo dobrze - mówi Robert Mateja, asystent osobistego szkoleniowca Adama Małysza Hannu Lepistö

Po słabych startach w Engelbergu Adam Małysz ma tylko kilka dni, by wrócić do formy, jaką prezentował w pierwszych konkursach sezonu. Kiedy dwa tygodnie temu nasz czterokrotny mistrz świata zajął w Lillehammer trzecie miejsce, kibice wierzyli, że będzie jednym z faworytów prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. We wtorek, dokładnie na tydzień przed rozpoczęciem prestiżowej imprezy, Małysz rozpoczyna krótkie zgrupowanie w Szczyrku. Na skoczni Skalite, gdzie w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia odbędą się mistrzostwa Polski, "Orzeł z Wisły" ma zrobić wszystko, by z progów skoczni w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen nie odbijał się jak do salta.

Z Robertem Mateją* rozmawia Łukasz Jachimiak

Adam Małysz mówi, że jest załamany wynikami w Engelbergu. Tak bardzo uderzyły go te słabe skoki?

- Znam Adama i wiem, że w sobotę naprawdę był podłamany. Pierwszy skok miał jeszcze niezły, drugi zupełnie się nie udał. W piątek był 12., liczył, że się poprawi. A to 23. miejsce go przygnębiło.

W niedzielę było już znacznie lepiej. Odetchnęliście po ósmym miejscu?

- Nie, bo Adam liczy na dużo więcej. Dla niego zadowalająca byłaby pierwsza szóstka, gdyby już teraz plasował się w czołowej trójce, to już by było świetnie. W sobotę wraz z Adamem i Hannu siedliśmy razem i doszliśmy, gdzie tkwi błąd. Dzień później Adam już to poprawił. Szkoda, że miał tylko ten jeden skok.

Małysz mówi otwarcie, że spóźnia odbicie. Z waszej analizy wynika, że to jego jedyny błąd? To dziwne, że w ciągu dwóch tygodni z zawodnika walczącego o podium stał się takim, który do najlepszych traci po kilkanaście metrów.

- Jak obejrzeliśmy klatka po klatce skoki Adama, to rzeczywiście widać było, że mocno spóźniał odbicie. Ale problemem nie jest brak wyczucia progu. Chodzi o to, że każdy skok rozpoczyna się już na rozbiegu, a pozycja dojazdowa, którą przyjmował Adam, nie była odpowiednia do jego aktualnej dyspozycji. Był zbyt agresywny na progu, za mocno szedł do przodu klatką piersiową i głową. Właśnie przez to musiał czekać dłużej z odbiciem, bo jakby było krótkie, odczuwałby dyskomfort. Mógłby się nawet czuć tak, jakby robił odbicie do salta w przód. A jak się tak wychodzi z progu, to w locie nie ma żadnej swobody.

A co z kondycją, siłą?

- Testy fizyczne, które Adam i Hannu zrobili w Engelbergu, pokazują, że moc jest, brakuje tylko świeżości. Jesienią Adam miał problem z mięśniami brzucha, na miesiąc trzeba było całkowicie zmienić cykl przygotowań, rozpisać na nowo trening. Teraz Adam ćwiczy bardzo mocno i stąd brak świeżości.

Lepistö boi się, że jeśli teraz nie przyciśnie, zabraknie siły w najważniejszym momencie?

- Nikt z nas się nie boi. Po prostu nadrabiamy zaległości. Do olimpiady są jeszcze prawie dwa miesiące, jest czas, by forma dojrzała.

Turniej Czterech Skoczni nie jest ważny?

- Jest bardzo ważny, Adamowi marzą się dobre skoki. I myślę, że na turnieju będzie już skakał bardzo dobrze.

Zdążycie poprawić technikę?

- Właśnie po to od dziś zaczynamy treningi w Szczyrku. Wczoraj rano dotarliśmy do Polski z Engelbergu, chwilę odpoczęliśmy, a dziś zaczynamy tym siłowym. Jutro Adam będzie miał dwa treningi na skoczni, a na wieczór Hannu zaplanował mu jeszcze jeden siłowy. W czwartek i piątek cieszymy się świętami, w sobotę mamy mistrzostwa Polski, a w niedzielę ruszamy do Oberstdorfu.

Małysz fizycznie świetny. Słabe skoki przez technikę *Robert Mateja - były skoczek narciarski, karierę zakończył w 2008 roku, pięciokrotny mistrz Polski, obecnie asystent Hannu Lepistö, osobistego trenera Adama Małysza

Nie robimy tragedii z wyników Małysza - mówi Lepistoe ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA