Zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata ?
Miało być lepiej, było identycznie. Dla spokojnych treningów skoczkowie zrezygnowali z występu w konkursach w Pragelato i przez tydzień trenowali w Ramsau. Leczyli "kaca" po 25. i 27. miejscu Małysza w Trondheim. Przerwa i spokój miały być lekiem na całe zło najlepszego polskiego skoczka w historii. Wobec innych już dawno można było przestać mieć złudzenia. Ale Małysz to Małysz. Z nim nigdy nic nie wiadomo, a ogłaszanie końca jest tak ryzykowne, jak wieszczenie zimy bez śniegu.
W Engelbergu skakał jednak przeciętnie. Nie pomogły zaklinania pogody, przerwa w startach i spokój. Metrów jak brakowało kilkunastu, tak wciąż brakuje. Iskierki nadziei na poprawę nie widać. W niedzielę Małyszowi zostało tylko kręcenie głową po kolejnym przeciętnym skoku. I mina świadcząca o bezradności, nieznajomości przyczyn kiepskich skoków.
- Została już tylko nadzieja - powiedział Adam w sobotnim wywiadzie dla TVP. I wspomnienia.