Petter Solberg: Robert Kubica idealnie pasowałby do rallycrossu

- Jeśli będę miał w końcu fabryczny zespół w rallycrossie, Robert Kubica będzie jednym z kierowców, których będę chciał do niego sprowadzić - mówi Petter Solberg, rajdowy mistrz świata z 2003 roku i dwukrotny mistrz świata w rallycrossie (2014, 2015).

Petter Solberg to jeden z najlepszych kierowców rajdowych XXI wieku. W 2003 roku zdobył tytuł mistrza świata, wygrał 13 rajdów, 52 razy stawał na podium. Był jednym z głównych rywali wielkiego Sebastien Loeba. Od 2013 roku jeździ w rallycrossie, gdzie zdobył dwa tytuły mistrza świata. W 2016 roku po 11. wyścigach nie ma już szans na tytuł, może jeszcze zostać wicemistrzem. W Polsce gościł z okazji targów motoryzacyjnych, był zaproszony przez jednego ze sponsorów.

Jesteś rajdowym mistrzem świata, masz dwa tytuły mistrzowskie w rallycrossie. Co jest dla Ciebie ważniejsze?

- Każdy tytuł mistrzowski ma dla mnie ogromne znaczenie. Ba, nawet moje pierwsze rajdowe zwycięstwa w małych rajdach cały czas się dla mnie liczą. To wspaniałe uczucie, gdy możesz się budzić ze świadomością, że jesteś w czymś najlepszy. Spełniam swoje marzenia i bardzo doceniam to, jakie szanse dostaję.

Zmieniłeś rajdy na rallycross. Ciężko się było przestawić?

- To nie jest łatwa sprawa. Potrzebna jest strategia, jak postępować. Wiele godzin trzeba poświęcić na analizę, by wszystko poskładać w całość. W międzyczasie warto się uczyć od wszystkich profesjonalistów, których spotykasz na swojej drodze. U mnie wszystko poszło zgodnie z planem. Jestem perfekcjonistą i to może być klucz do tego, by stworzyć wokół siebie tak dobrze pracujący zespół jak mów.

Tak jak ty Robert Kubica zmieniał dyscypliny w motorsporcie. Jak poradził sobie po przesiadce do rajdówki?

- To świetny kierowca. Miałem kiedyś okazję się z nim przejechać. On cały czas myśli o tym, jak jechać na maksa, atakować przez cały czas. Podoba mi się ten styl, ale wiele razy powtarzałem mu, że warto czasem nieco zwolnić, choćby o te 10 procent, by zebrać więcej doświadczenia, postarać się o więcej testów, wtedy byłoby lepiej. On chce wejść na najwyższy poziom jak najszybciej. Ale taka jest natura kierowców z Formuły 1. Oni wymagają od siebie bardzo wiele, ale warto pamiętać o tym, że kierowcy w innych seriach też mają ambicje. Może jest po prostu inna droga do sukcesu niż ta, którą obrał. Jemu potrzeba więcej doświadczenia, planu i nieco wolniejszego tempa. To bardzo szybki kierowca, co oczywiście jest jego atutem.

Jak trudno uczyć się rajdów w zespole prywatnym?

- Jeździłem przez wiele lat w zespołach fabrycznych, potem próbowałem ścigać się w zespole prywatnym i to są dwa kompletnie różne światy. Jako kierowca zespołu prywatnego zająłem trzecie miejsce na świecie w klasyfikacji generalnej i nikt tego nie powtórzył od tamtej pory. W grę wchodzą ogromne pieniądze i polityka. Jako "prywaciarz" nie masz absolutnie żadnych szans na tytuł. Żadnych.

Volkswagen odszedł z WRC. Do wzięcia jest trzech świetnych kierowców. Gdybyś był szefem jednej z ekip, starałbyś się o zatrudnienie np. Sebastiena Ogiera?

- Oczywiście! Jeśli zespoły, które od dawna nic nie wygrały, nie spróbują go pozyskać i zapłacą mu tyle, co chcą, są głupie. To najtańsza inwestycja w przyszły sukces. Nikt nie wygrywał przecież ostatnio tyle co on. Nie ma teraz lepszego kierowcy rajdowego od niego.

Niektórzy mówią, że pozyskanie Ogiera nałoży presję na ten zespół. I nie wszyscy chcą się z nią mierzyć.

- Jeśli nie jesteś w stanie wytrzymać ciśnienia, to po co się ścigasz? Tak jest w każdym sporcie. Jeśli chcesz wygrywać, musisz zrobić wszystko, żeby go pozyskać. Ja bym pierwszego dnia był pod jego domem i robił wszystko, żeby dla mnie jeździł.

Odejście VW sprawi, że rajdy będą ciekawsze dla kibiców?

- Na pewno walka będzie wyrównana, ale jeśli Ogier dostanie dobre auto, to nie sądzę, by ktokolwiek był w stanie go zatrzymać.

Citroen stawia na dwóch młodych kierowców. To dobry ruch?

- Moja filozofia budowy drużyny to zawsze dwóch doświadczonych kierowców i jeden, który dopiero jazdy na tym poziomie się uczy i być może w przyszłości zajmie jeden z dwóch podstawowych foteli. Tak było, kiedy ja zaczynałem. To też zależy też od tego, jakie są cele zespołu. Być może oni nie chcą w tym sezonie walczyć o mistrzostwo w klasyfikacji producentów.

Mam wrażenie, że rallycross to obecnie taki sport motorowy z krwi i kości. Tam nie ma jeszcze tej całej marketingowej otoczki, polityki, liczą się emocje i ściganie.

- W rallycrossie rzeczywiście nie ma polityki, ale presja na wygrywanie jest ogromna. Mam nadzieję, że tak pozostanie. Rallycross rozwija się nadspodziewanie szybko w porównanie do innych dyscyplin. Rośnie zainteresowanie wielkich koncernów, FIA nas wspiera. Świetnie to się ogląda w telewizji. Za rok czy dwa lata to będzie jeden z głównych sportów motorowych.

Czego potrzeba, żeby tak się stało? Może wielkich nazwisk?

- Jeśli porównasz rajdy z rallycrossem, to gdzie są większe nazwiska? U nas! W rallycrossie jest więcej mistrzowskich tytułów niż ma ich ktokolwiek w świecie rajdów. Formuła 1 to inny świat. Może Formuła E jest porównywalna pod względem tego klasy kierowców tam jeżdżą, ale tam nie ma mistrzów świata. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Być może Jenson Button też od 2018 roku będzie jeździł w rallycrossie.

A czy Robert Kubica pasowałby do rallycrossu?

- On byłby tu piekielnie szybki. Wiem to, bo jechał z nim rajdówką. Jego styl jazdy idealnie pasuje do rallycrossu. Tu chodzi o to, by atakować od samego początku. Wyścig nie trwa długo, więc jest to łatwiejsze niż jazda z gazem w podłodze przez kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów w rajdzie. Kubica ma też doświadczenie ze świata wyścigów, co pomaga w bezpośredniej walce na torze, czego w rallycrossie nie brakuje. W rallycrossie odnajdują się dobrze zarówno kierowcy rajdowi jak i wyścigowi, bo to takie połączenie tych dwóch światów. Jeśli będę miał w końcu fabryczny zespół, on będzie jednym z kierowców, których będę chciał sprowadzić.

Robert Kubica za kierownicą Renault Sport R.S. 01

Więcej o:
Copyright © Agora SA