Kierowcy zapoznawali się z charakterystyką rajdu na liczącym niespełna pięć kilometrów odcinku testowym Hydes Creek, na drogach nieopodal Coffs Harbour, które stanowi bazę rajdu. Obowiązkowo musieli wykonać dwa przejazdy trasy, ale większość załóg przejechała odcinek testowy trzykrotnie.
Kubica na trasie pojawił się cztery razy. Dla niego to kompletnie nieznany rajd. Do tej pory w Australii pojawiał się, by ścigać się w Grand Prix Australii na torze w Melbourne. Teraz musi w ekspresowym tempie nauczyć się australijskich szutrów, które nieco różnią się od tych europejskich. I na razie nauka idzie mu przyzwoicie.
Polski kierowca miał drobną przygodę podczas pierwszego przejazdu odcinka testowego, jego auto obróciło, samochód znalazł się poza drogą, ale poza stratą kilkunastu sekund konsekwencji większych nie było. W swoim najszybszym przejeździe uzyskał czas 2:54.9 - blisko o dwie sekundy gorszy od najszybszego w czwartek Krisa Meeke'a, ale bardzo przyzwoity. Mistrz świata Sebastien Ogier czy wicelider klasyfikacji generalnej MŚ Jari-Matti Latvala (obaj VW Polo WRC) od Polaka szybsi byli nieznacznie. Wyciąganie wniosków po krótkim przejeździe jest jednak bez sensu, bo dokładnie nie wiemy, co testowali poszczególni kierowcy.
Prawdziwe ściganie w Rajdzie Australii zacznie się w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu. Kierowcy będą mieli do przejechania w sumie 20 odcinków specjalnych o łącznej długości ponad 330 km. Wszystko po szutrowych drogach, ale każdego dnia na kierowców czeka coś innego. W piątek pojadą po wąskich i krętych drogach przez las, w sobotę mają przed sobą szybkie wiejskie drogi, a niedziela to powrót do lasu. Australijskie szutry bywają nieprzewidywalne, a gdy jeszcze spadnie deszcz, co o tej porze roku w tamtej części świata zdarza się często, robi się dodatkowo niebezpiecznie.
Sezon Kubicy w WRC na efektownych zdjęciach
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live