WRC. Czary Kubicy w Monte Carlo

Miał być trening i zbieranie doświadczenia, wyszło trzecie miejsce i dwa pierwsze w karierze wygrane odcinki specjalne. Robert Kubica i Maciej Szczepaniak świetnie zaczęli Rajd Monte Carlo, pierwszą rundę rajdowych mistrzostw świata.

- Moim celem na sezon było wygranie jednego oesu. Udało się już na pierwszym, więc muszę wyznaczyć sobie nowy cel. Ale to po Monte Carlo. Wydawało mi się, że jechałem wolno - mówił Kubica polskim dziennikarzom na strefie serwisowej w Gap. W czwartek można było zapomnieć, że polski kierowca przed chwilą zamienił niższą kategorię WRC-2 na WRC rajdową elitę, gdzie ścigają się najlepsi kierowcy w najmocniejszych autach. Bo na pierwszych dwóch odcinkach to on był najszybszy i to mimo kapcia podczas drugiej próby, przez którego stracił ok. 12 sekund.

Komentatorzy radia WRC Live patrzyli na wyniki, jak na błąd w pomiarze. Zawodnik, który po raz pierwszy w życiu jechał fordem fiestą WRC i debiutował na krętych, górskich dróżkach okolic Monte Carlo, ogrywał mistrza świata Sebastiena Ogiera o 37 sekund. - Niesamowity, niewiarygodny, zadziwiający Kubica - krzyczał do mikrofonu Colin Clark, jeden z najbardziej znanych rajdowych komentatorów. Ekspertom - i tak przyzwyczajonym w ostatnim sezonie do fajerwerków Kubicy - brakowało słów na ocenę występu Polaka. Zdziwiony był nawet Nick Heidfled, były partner Kubicy w zespole F1 BMW Sauber.

Na trzecim odcinku Kubica przekonał się, dlaczego Monte Carlo uchodzi za najtrudniejszy rajd w mistrzostwach świata. Nawierzchnia zmieniająca się z zakrętu na zakręt powoduje, że przy doborze opon nie pomoże najbardziej przemyślana strategia. Ogier wychował się w Gap i świetnie zna tamtejsze drogi, ale niewiele mu to pomogło.

Na trasie z Montauban sur l'Ouveze do Laborel szaleli ci, którzy zabrali na pętlę zimowe opony. Kubica miał tylko supermiękkie ogumienie i stracił mnóstwo czasu. "Zachował się jak prawdziwy Polak, czekał ze zmianą na zimówki do pierwszych dużych śniegów" - żartowali kibice na Twitterze.

Ale na trasie wcale nie było zabawnie. - To były najbardziej wymagające odcinki, na których w życiu jechałem. Naprawdę, Rajd Janner nie może się z tym równać. Przez wybór opon jechało się trudno, bo przyczepność była bardzo słaba. Ostatnie osiem kilometrów było niezwykle wymagające - podsumowywał Kubica.

Trzeci odcinek przewrócił klasyfikację. Na pierwsze miejsce z dużą przewagą awansował Bryan Bouffier, trzykrotny mistrz Polski i prawdziwy profesor od Monte Carlo. W 2011 roku Francuz przed jednym z odcinków jako jedyny założył opony z kolcami. Wypracował dużą przewagę i wygrał rajd. Rok temu był piąty, wyprzedzając wielu kierowców fabrycznych. W czwartek znów trafił z oponami, podobnie jak Kris Meeke i Dani Sordo.

Kubica z czołówki nie dał się wypchnąć. Skończył dzień na trzecim miejscu ze stratą zaledwie 0,7 sek. do Meeke'ego. W piątek będzie jednak musiał odpierać ataki kierowców Volkswagena, którzy po niemrawym początku rozkręcili się na drugiej pętli. Jeden odcinek wygrał Latvala, dwa Sebastien Ogier. Mistrz świata ma do Kubicy niespełna 8 sekund starty. Do przejechania zostało dziewięć odcinków specjalnych.

Copyright © Agora SA