Antoni Piechniczek: Mecz z Czechami miał dwa oblicza. Zagraliśmy dobrą pierwszą połowę, po sytuacji Błaszczykowskiego powinniśmy strzelić gola. Graliśmy jak równy z równym, wykonywaliśmy więcej rzutów rożnych. Rzadko się trafia, by na wyjeździe już w pierwszej połowie wybijać je aż osiem razy.
- Pan jest oczywiście nastawiony negatywnie. Nie wykorzystaliśmy żadnego rzutu rożnego, ale trzeba zwrócić uwagę, że każdy miał jakąś myśl przewodnią i był bity inaczej.
- Próbowano różnych rozwiązań, każdy z nich na swój sposób był przemyślany. U Leo Beenhakkera wybijano je na długi słupek, gdzie stać miał Wasilewski. Gdy doznał kontuzji zupa się wylała.
Reprezentacja przegrała, ale zagrała w innym stylu i lepiej niż ze Słowenią w Mariborze. W drugiej połowie zabrakło odporności psychicznej. Piłkarze grali ze sobą pierwszy raz, więc nie wszystko zostało do końca dopracowane. Na osłodę pozostało nam, że odpadliśmy w dobrym towarzystwie, bo razem z Czechami.
Mnie cieszy, że w drużynie panuje świetna atmosfera, chłopcy tworzą dobrze rozumiejącą się grupę, która znalazła wspólny język z trenerem. Staje się to normalna reprezentacja. Polska reprezentacja, a nie zagraniczna.
- W kadrze Beenhakkera panowała atmosfera daleka od utożsamiania się ze związkiem, który się reprezentuje. J..ć, j..ć PZPN, co tak pięknie krzyczą kibice, a was raduje, oznacza także j..ć reprezentację. U Majewskiego piłkarze zrozumieli, że nie są to słowa skierowane tylko do prezesa Grzegorza Laty i ich pracowników, ale także do nich. Zaczęli rozumieć, gdzie jest ich macierzysta federacja.
- Oczywiście. Wspólnie odpowiadamy za wizerunek związku.
- Pan pewnie oglądał mecz w telewizji. A tam nie widać całego ustawienia. Czesi walili głową w mur, choć nasi obrońcy grali ze sobą pierwszy raz. Dlatego aż się prosiło, by podawać od razu do napastników. Jeśli ta drużyna zagra razem dziesięć meczów, nie pozna jej pan.
- Fatalna taktyka, fatalny dobór ludzi i co jeszcze? Przecież trener nie mógł opierać się na piłkarzach, którzy zawiedli u Beenhakkera. Miał kopiować nieudane pomysły poprzednika?
- To pytanie należy skierować do selekcjonera. Starał się odświeżyć reprezentację. Ja nie widziałem wielkie różnicy między grą defensywy z Żewłakowem a Polczakiem. W Mariborze ze Słowenią straciliśmy trzy gole, szanse na remis straciliśmy już przed przerwą. W Pradze Czesi strzelili nam tylko dwa, a w przerwie liczyliśmy na jeszcze lepszy występ. Statystyka nie kłamie.
- Niech zagra mecz ze Słowacją i listopadowe sparingi. Nie mogę ocenić go teraz. Nie powiem, co zrobił dobrze, a co źle. Obowiązuje mnie lojalność i względy czystoludzkie, których nie sposób znaleźć na łamach pańskiej gazety. Przyjdzie taki czas, że zaczniemy wygrywać. Reprezentacji i polskiej piłce potrzeba życzliwości.
Mariusz Lewandowski czeka na słoweńską "motywację" ?