Włosi tłumaczą się po porażce z Brazylią

Po golach Elano i Robinho piłkarze Brazylii wygrali we wtorek w Londynie sparing z Włochami 2:0. Trener Marcello Lippi przegrał pierwszy raz od 31 meczów

Polska - Walia 1:0. Magiczne dotknięcie Rogera

31 meczów z rzędu nie przegrali też z reprezentacjami Argentyny i Hiszpanii Alfio Basile i Javier Clemente. Gdyby Lippi ich przebił, ustanowiłby selekcjonerski rekord świata.

- Boli, bo bardzo nie lubię przegrywać - powiedział we wtorek włoski trener po meczu towarzyskim, lecz transmitowanym przez 150 telewizji ze wszystkich kontynentów. Powód? Brazylia i Włochy to najbardziej utytułowane drużyny w historii, wygrały połowę mundiali, ostatnio żadna z nich nie zdobyła medalu na MŚ 23 lata temu.

- Mieliśmy zły dzień. Zagraliśmy zbyt bojaźliwie - tłumaczył Fabio Cannavaro.

Zły dzień miał Andrea Pirlo, któremu na włoskim polu karnym piłkę odebrał Robinho, ograł włoską defensywę i strzelił Gianluigiemu Buffonowi drugiego gola.

Zły dzień miał Cannavaro, który chwilę wcześniej tak długo czekał, aż Buffon wyjdzie do piłki, że o mało nie dopadł do niej Robinho.

Zły dzień mieli wchodzący do drużyny Simone Pepe i Riccardo Montolivo, słabo grał Gianluca Zambrotta.

Za to tak dobrego dnia od miesięcy nie mieli trener Brazylijczyków Dunga oraz piłkarze ze słabo grającego w lidze angielskiej Manchesteru City.

Nie było chyba spotkania w eliminacjach do mundialu w RPA, po którym brazylijska prasa nie domagała się wyrzucenia selekcjonera. Z dziesięciu spotkań pięciokrotni mistrzowie świata wygrali ledwie cztery. Dwa razy zremisowali z Kolumbią, przegrali z Paragwajem. We wtorek łatwo pokonali jednak mistrzów świata. - Brazylia jest w tej chwili od nas lepsza. My dopiero pół roku temu zaczęliśmy budować drużynę. Wiemy, że dużo musimy poprawić - mówił trener Włochów.

Jego drużyna szanse na zwycięstwo miała tylko w pierwszych minutach. Fabio Grosso strzelił nawet gola, ale sędzia uznał, że ze spalonego. Potem rządzili Brazylijczycy. Choć grali bez kontuzjowanego Kaki, a w ataku zamiast młodziutkiego, rewelacyjnie spisującego się w Serie A Alexandre Pato Dunga wystawił ociężałego Adriano, wielokrotnie zagrażali włoskiej bramce.

Gole zawdzięczają duetowi z Manchesteru City. Najpierw Elano tak szybko wymieniał piłkę z Ronaldinho i Robinho, że włoscy obrońcy dostrzegli ją, dopiero gdy wpadała do bramki. Chwilę później trafił wydarty za 32,5 mln funtów Realowi Madryt Robinho.

Dunga zapewnił sobie przynajmniej dwa miesiące spokoju. Na przełomie marca i kwietnia jego drużyna spotka się z Ekwadorem i Peru. A z Włochami zagra już za cztery miesiące, w Pucharze Konfederacji. - Wtedy będziemy mieli do dyspozycji innych, w dodatku mniej zmęczonych piłkarzy - odgraża się Lippi.

Oceny Polaków po meczu z Walią. Żewłakow najlepszy - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA