Samochody ozdobione narodowymi flagami, niemieckie barwy wywieszone w co drugim oknie, ulice pełne przechodniów ubranych w koszulki reprezentacji - tak w sobotę wyglądał Hamburg. Święto? Jednak nie. Drugie największe miasto Niemiec w porze meczu było uśpione.
Przygotowana w okolicy stadionu beniaminka Bundesligi St. Pauli strefa kibiców mogła pomieścić nawet 70 tysięcy fanów. Ale - jak policzyli organizatorzy - na wspólne oglądanie meczu zdecydowało się tylko 5 tys. osób.
- To przecież spotkanie o trzecie miejsce, a nie finał. Nikt by się tu tym meczem nie interesował, gdyby nie fakt, że my w nim gramy - tłumaczyła recepcjonistka z pobliskiego hotelu.
Po półfinałowej porażce z Hiszpanią (0:1) entuzjazm stracili nie tylko kibice. Piłkarze zdecydowali się wracać do ojczyzny już podczas meczu o złoto, a ponadto odwołali powitalną imprezę, która miała się odbyć pod Bramą Brandenburską w Berlinie.
Kibice wierzą, że spotkają się pod nią z zespołem za dwa lata. - Cieszymy się ze zwycięstwa nad Urugwajem, ale to tylko etap. Ten brązowy medal traktujemy jak fazę przygotowań do wielkiej kampanii po złoto u was, w Polsce - mówi nam Dieter, sprzedawca ze sklepiku położonego w okolicach stadionu St. Pauli.
Tę kampanię ma poprowadzić Löw. "Podnieśliśmy się po nokaucie w półfinale, udało nam się osiągnąć coś niezwykłego. Ale ważniejsze, co teraz powie Löw" - pisze " Hamburger Morgenpost". Odejścia trenera, który sprawił, że reprezentacja Niemiec nie tylko wygrywa, lecz także gra ofensywny, przyjemny dla oka futbol, nasi sąsiedzi sobie nie wyobrażają. - On tchnął w kadrę świeżego ducha, dał jej coś magicznego. Doceniamy ogromną pracę, jaką wykonał, i bardzo byśmy chcieli, by został - stwierdził jeden z kibiców w Sportshalle w Hamburgu, gdzie rozgrywano mistrzostwa świata koszykarzy do lat 17.
O swojej zawodowej przyszłości Löw ma zdecydować jutro. Najprawdopodobniej szkoleniowiec przedłuży kontrakt z niemiecką federacją.
Więcej o kadrze Niemiec na MŚ ?