Mundial 2010. Koreańczyków chwile zapomnienia z Urugwajem

Urugwaj - Korea Południowa 2:1. - Trzy miliony Urugwajczyków bardzo długo na coś takiego czekało - powiedział trener Oscar Tabarez po zwycięstwie nad Koreą. O półfinał jego piłkarze zagrają w piątek z Ghaną

Dokładniej - Urugwaj nie grał w ćwierćfinale mundialu od 40 lat, gdy w Meksyku zajął czwarte miejsce. W takiej formie jak w sobotę ma szanse ten wynik powtórzyć. - Pokazaliśmy dyscyplinę, dojrzałość i klasę. No i na szczęście Luis Suarez strzelił niesamowitego gola - mówił 63-letni trener Urugwaju.

Jego słowa najlepiej opisują sobotni mecz i wyjaśniają przyczyny sukcesu 16. reprezentacji rankingu FIFA.

Drużyna, która na poprzednich wielkich turniejach popisywała się szaleństwem i nieodpowiedzialnością, a nadzieje na sukces opierała na gwiazdach, do RPA wysłała świetnie zorganizowany i zdyscyplinowany zespół, którego wyniki nie zależą tylko od humoru i formy Diego Forlana i Luisa Suareza. Ten ostatni zdobył w sobotę dwie bramki. Obaj przyłożyli nogę do każdego z sześciu goli strzelonych na mundialu przez Urugwaj.

Dzięki Tabarezowi takimi samymi bohaterami jak napastnicy mogą się czuć obrońcy i defensywni pomocnicy, którzy w fazie grupowej nie pozwolili rywalom na strzelenie nawet jednego gola, a w sobotę długo opierali się Koreańczykom.

Zespół, który osiem lat temu dotarł do półfinału mundialu dzięki błędom sędziów, w RPA przedarł się do fazy pucharowej bez pomocy arbitrów. Trudno w ich składzie znaleźć wielkie indywidualności decydujące o grze europejskich klubów. Obowiązki lidera kadry Parka Ji-sunga w Manchesterze United ograniczają się do ciężkiej boiskowej harówki. O takiej renomie, jaką wypracowali sobie Forlan i Suarez, koreańscy napastnicy mogą pomarzyć.

W kadrze nie ma to znaczenia, bo Azjaci nigdy nie przestają biegać.

W sobotę okazało się, że nie miał racji Patrice Evra, który klubowego kolegę Parka podejrzewał o posiadanie trzech płuc.

Park w ogóle takiego organu nie ma, oddycha dzięki mechanicznemu urządzeniu pompującemu tlen. Inaczej nie byłby w stanie pokonywać tylu kilometrów w takim tempie. Evra mógł się za to nie mylić co do pozostałych reprezentantów Korei. Prawdopodobnie każdy z nich przed pierwszym kopnięciem piłki w szkółce musiał udowodnić, że natura wyposażyła go w jedno płuco więcej od większości populacji. Koreańczycy biegali od pierwszej do ostatniej minuty, prawdopodobnie nawet przerwę spędzili na poruszaniu się, kto wie, czy rozpędzać nie zaczęli się już na śniadaniu. - Jestem zadowolony, bo moja drużyna zagrała dobrze. Przegraliśmy, bo Urugwajczycy potrafili wykorzystać szanse, a my nie - powiedział trener Huh Jung-moo.

Jego piłkarze częściej wykonywali rzuty rożne i strzelali. W ataku rozgrywali akcje, o które podejrzewać można tylko technicznych geniuszy z Barcelony. - Świetnym przygotowaniem fizycznym nas zaskoczyli. Korea grała naprawdę wielki mecz - mówił Tabarez.

- Czasami jest tak, że grasz najlepiej, jak potrafisz, ale przegrywasz - tłumaczył mi koreański dziennikarz.

W ojczyźnie mimo porażki nikt nie ma do piłkarzy pretensji, "Korea Herald" pisze nawet, że kraj powinien być dumny, bo w RPA drużyna zasłużyła na szacunek całego świata.

Przegrała przez detale i błysk geniuszu Suareza.

Te detale to błędy. Korei zdarzyły się dwa, ale spektakularne. Zupełnie jakby na moment czterech defensorów w białych koszulkach zapominało, gdzie są i jakie mają obowiązki.

Po pierwszej wpadce bramkę zdobył Suarez. Ten sam piłkarz chwilę później powinien wykorzystać kolejną pomyłkę defensywy, ale arbiter odgwizdał spalonego, którego nie było.

Urugwajczykom takie katastrofy się nie zdarzały. Po strzeleniu gola skupili się na powstrzymywaniu rywali. Gdy padło wyrównanie, znów zajęli się atakami. Tym razem Korea broniła bezbłędnie, a padła dopiero po strzale Suareza. 23-letni napastnik Ajaksu od kilku lat zachwyca skutecznością w lidze holenderskiej, każdego lata media piszą, że prezesi najlepszych europejskich klubów z walizką pieniędzmi wyczekują pod Amsterdam Arena i próbują namówić go na transfer. Po mundialu chyba w końcu wyjedzie, bo w RPA udowodnił, że potrafi zdobywać bramki nie tylko w meczach z RKC Waalwijk i Spartą Rotterdam.

Najpierw jednak musi dokończyć robotę w RPA. Ambicje Urugwaju nie kończą się na ćwierćfinale, choć o powtórzeniu największych sukcesów z MŚ nikt nie śmie nawet marzyć. Tabarez, Suarez i Forlan noszą przecież na plecach legendę reprezentacji, która dwa razy wygrywała mundial.

Więcej o Urugwaju na MŚ ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.