Jerzy Dudek: Messi otworzył drzwi bez zamka

Na odprawie José Mourinho nakreślił dwa warianty: "Takim ustawieniem gramy w jedenastu, a takim, gdy sędzia znowu kogoś wyrzuci z boiska. Bo może to zrobić. Znam Barcelonę, będą dążyć do tego, by znowu grać w przewadze" - opowiada "Gazecie" i Sport.pl Jerzy Dudek, bramkarz Realu

Robert Błoński: Jak skomentujesz środowy półfinał Ligi Mistrzów?

Jerzy Dudek: Wszyscy w Realu jesteśmy... Chciałem przekląć, ale powiem, że strasznie zdenerwowani. Rywale nie zagrali lepiej niż w poprzednich kwietniowych meczach. Szkoda, że nie udało się utrzymać 0:0, bo rewanż wyglądałby inaczej. Na Camp Nou zagramy bez Pepe i Ramosa oraz trenera Mourinho, który został wyrzucony z ławki.

Plan mieliśmy taki jak w lidze i finale Pucharu Króla. Grać ostrożnie na własnej połowie, a po odzyskaniu piłki uważać, żeby nam jej od razu nie zabrali. Nie czuliśmy się komfortowo, bo pięciu zawodników było zagrożonych kartkami. Mimo to podjęliśmy ryzyko. Piłkarze Barcelony umiejętnie wywierali presję na arbitrze, ale liczyliśmy, że Niemiec Stark sobie poradzi. Przed meczem zapewniał, że nie da się sprowokować, nie pozwoli wymuszać na sobie decyzji, a zawodników zbyt nachalnie go atakujących albo prowokujących czy krzyczących będzie karał. Na boisku zachowywał się odwrotnie. Były momenty, że wszyscy gracze Barcy próbowali mu wskoczyć na głowę, a on nie reagował. Wyolbrzymiali każdy faul. Kiedy schodziliśmy na przerwę, zawołał kapitanów. Myślałem, że chce ich ostrzec przed kolejnymi próbami wymuszania. Ale w szatni Iker Casillas powiedział, że arbiter poinformował tylko o czerwonej kartce dla rezerwowego bramkarza Barcy Pinto za zachowanie w tunelu. O prowokacjach i wymuszaniu na nim decyzji nie mówił.

Za co Pinto dostał czerwoną kartkę?

- Poszło o sytuację, w której Alvaro Arbeloa dostał żółtą kartkę za rzekome uderzenie łokciem w twarz Pedro. Piłkarz Barcy wychodził na pozycję i wpadł na Alvaro, ale ten go nie uderzył, nie zrobił nawet żadnego ruchu. Cała ławka Barcelony wyskoczyła do sędziego bocznego i technicznego. Główny nie wyciągnął kartki od razu, zrobił to po paru sekundach. W przerwie doszło do ostrej wymiany słów, a Pinto chciał uderzyć w twarz Arbeloę. Widział to jeden z sędziów i główny go ukarał.

Czy Barcelona nie zaskoczyła was taktyką? Zaczęła ostrożnie, boczni obrońcy nie atakowali tak szaleńczo jak wcześniej.

- Zagraliśmy mniej agresywnie niż w Pucharze Króla. Kiedy przejmowaliśmy piłkę - tak jak w ubiegłą środę w Walencji - nie chcieliśmy grać krótkimi podaniami, tylko kopać w boczne sektory. W finale pucharu nie było tam bocznych obrońców rywali, w środę byli. Przed meczem na Bernabeu Guardiola odrobił pracę domową i ograniczył ich w ofensywie. Dlatego wydawało się, że mecz jest słaby.

W sobotnim ligowym meczu z Valencią Mourinho oszczędził wielu podstawowych graczy, ale w środę miałem wrażenie, że i tak waszym gwiazdom zabrakło sił.

- Przed finałem przez pół godziny graliśmy z Barceloną w lidze osłabieni, bo czerwoną kartkę dostał Albiol. Mimo tego wyrównaliśmy. Później było 120 minut w Walencji i tamto spotkanie kosztowało nas najwięcej zdrowia ze wszystkich pojedynków z Barcą. Czasu na regenerację było mało, kilku zawodników niemal w ogóle nie trenowało. Ucierpieliśmy bardziej, bo za piłką biega się trudniej, niż mając ją przy nodze. A w środę kolejny raz zespół Mourinho kończył mecz z Barceloną w dziesiątkę.

Pepe nie zasłużył na czerwoną kartkę?

- Sędzia uległ presji rywali. Pepe nie dotknął Alvesa. Wszedł w niego nakładką, ale powinna być żółta kartka. W Anglii takich fauli sędziowie w ogóle nie gwiżdżą. Od tego momentu wszystko się załamało. Mourinho wyleciał na trybuny, bo asystentowi sędziego powiedział: "Well done" z uniesionym do góry kciukiem.

Czy to nie dziwne, że Real zagrał u siebie na 0:0?

- W dwóch poprzednich meczach taktyka była identycznie rozsądna i nie przegraliśmy. Mieliśmy więcej okazji, stałych fragmentów, kontr. Z Barceloną żaden zespół na świecie nie będzie grał atakiem pozycyjnym. Nie było sensu zmieniać tego, co dobre.

Na popołudniowej odprawie taktycznej Mourinho nakreślił dwa warianty gry. "Takim ustawieniem gramy w jedenastu, a takim, gdy znowu sędzia kogoś wyrzuci z boiska. Znam Barcelonę, będzie dążyła, by znowu grać z nami w przewadze".

Mówiłeś, że Guardiola i piłkarze Barcelony prowokują, ale mistrzem narzekania i wywierania presji na sędziów jest właśnie trener Realu.

- Jeśli zabiera głos, to nie wymyśla bajek, tylko podaje fakty. Guardiola skrytykował sędziego za to, że nie uznał gola Pedro w finale. Przyznał, że jego zawodnik był na spalonym, ale podważył decyzję. Po dwóch ostatnich meczach z nami poczuli się zagrożeni, wreszcie zaczęli nas szanować. Barcelona jest tak świetną drużyną szkoloną przez jednego z najlepszych trenerów świata, że takie zachowania nie są jej potrzebne. Być może wyeliminowaliby nas i bez kartki Pepe. A tak o kontrowersji będzie się mówiło przez wiele miesięcy. W tych konfrontacjach najlepiej zachowywali się kibice obu drużyn. Po meczu jedni szli obok drugich i nie było żadnych bójek.

Przegraliście z powodu sędziego Starka czy jednak geniuszu Lionela Messiego?

- Geniusz Argentyńczyka nie podlega dyskusji. W środę objawił się dopiero, gdy na boisku zrobiło się więcej miejsca, kiedy zabrakło naszego kluczowego pomocnika. To tak, jakby wyważyć zamknięte drzwi, ale bez zamka. Naszym ryglem był Pepe i bez niego nic nie mogliśmy zrobić. Po meczu Mourinho powiedział, że jest mu przykro, ale niewiele mógł zmienić. W takich meczach najważniejsze są detale. Nie to, jak powstrzymać Messiego, Villę czy Pedro, ale kto kogo przechytrzy, czy uda się nabrać sędziego. Wszystkim, którzy grali w środę, trener dał wolne do piątku do 11.

Po tych trzech meczach napięcie zeszło? Rewanż już we wtorek.

- Emocje nie wygasną. Doszło do tego, że podzieliła się hiszpańska prasa. Dziennikarze z Katalonii krytykują tych z Madrytu i odwrotnie. Mam nadzieję, że im bliżej rewanżu, tym będzie spokojniej. Wynik mają bardzo dobry, ale my spróbujemy zamienić mission impossible w possible.

Mourinho zostanie na kolejny rok?

- Nie wyobrażam sobie Realu bez niego. Takich jak ja jest w Madrycie wielu. On ma mentalność zwycięzcy. Próbuje natchnąć nią wszystkich, którzy przychodzą na Bernabeu.

A ty?

- Na razie nie wiem. El Clássico to zbyt ważne wydarzenie, by przyćmiła je taka kwestia jak nowa umowa Jurka Dudka. Wszystko okaże się po sezonie. Jestem tu już czwarty rok. Długo. Zaskakująco długo.

MU i Barca w finale LM! Real nie został skrzywdzony! Największym bohaterem Guardiola

Więcej o:
Copyright © Agora SA