Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?
Łukasz Fabiański: Średnio. Jeszcze przez prawie cztery tygodnie muszę nosić specjalny usztywniacz na prawą rękę. W ogóle nie mogę nią ruszać. Żeby mięśnie zupełnie nie zanikły, ściskam w dłoni małą mięciutką gąbkę. Usztywniacz wygląda trochę jak zbroja, a trochę jak fosa wokół ręki. Wisi i ogranicza ruchy. Ręka musi jednak być nieruchoma, żeby w środku wszystko się goiło.
Potem zdejmę "zbroję" i przed dojściem do pełnej sprawności czekają mnie cztery do pięciu miesięcy rehabilitacji. Zacznę od zera, czyli będę mógł delikatnie ruszać ręką. Pogodziłem się, że w tym sezonie już nie zagram. Na sportowcach rany goją się szybciej, ale nie robię sobie wielkich nadziei. Ani ja, ani klub na pewno nie zaryzykujemy zdrowia.
Jak doszło do urazu?
- Pod koniec każdej rozgrzewki bronię mocne strzały, takie jak w meczu. Przed meczem z Manchesterem City, frunąc po piłkę mocno, wyciągnąłem rękę, upadłem na nią i zabolało. Kłuło kilkanaście sekund, ale zagrałem na tabletkach przeciwbólowych i było w porządku. W nocy obudził mnie ból i nie ustawał. Przez cztery tygodnie leczyłem się zastrzykami. Dwa razy próbowałem wyjść na trening i po pięciu minutach musiałem zejść, bo każdy ruch ręką powodował ból. Operację traktowałem jako ostateczność, ale nic innego mi nie pomagało. Skonsultowałem się z paroma specjalistami, każdy stawiał tę samą diagnozę: zabieg. Miałem go w Niemczech, w Heidelbergu. Tam byli operowani m.in. bracia Kliczko oraz bramkarz reprezentacji Niemiec Rene Adler i Adam Matysek. Doktor powiedział, że operacja się udała.
Strzelał ci Wojtek Szczęsny, któremu jest bardzo głupio z tego powodu.
- Jego winy w tej sytuacji jest najmniej. Rozgrzewał mnie tak jak przed każdym meczem. Życie.
Co się dokładnie stało?
- Można to porównać z wycięciem łękotki w kolanie. Chrząstka, która łączy się z barkiem, została przy uderzeniu w ziemię zmiażdżona, trzeba było usunąć zniszczoną część.
Jak wygląda teraz twoja codzienność?
- Nuda. Nic nie mogę robić, tylko spacerować. Żaden wysiłek czy choćby trucht nie wchodzi w rachubę. Mieszka ze mną dziewczyna, więc to ona wykonuje wszystkie domowe czynności. Jestem leworęczny, więc przynajmniej SMS-y mogę pisać.
Czujesz się najbardziej pechowym bramkarzem świata? Ostatnie miesiące 2010 roku były świetne: wywalczyłeś miejsce w bramce Arsenalu, miałeś być numerem jeden w kadrze.
- Pierwsze dni po urazie były ciężkie. Byłem wkurzony i sfrustrowany. Ale szybko trafiło do mnie, że nie ma co płakać, bo czasu nie cofnę. Mam przetrwać najgorsze i wrócić mocniejszy. Szkoda, że wszystko przytrafiło się, kiedy zielone światło zapaliło się dla mnie w klubie i reprezentacji. Ale nie chcę w nieskończoność gnębić się negatywnymi myślami. Myślę, że rehabilitacja skończyła się sukcesem.
Przez ostatnie lata nie grałeś w Arsenalu tak intensywnie jak ostatnio. Może organizm odzwyczaił się od wysiłku i stąd ten uraz?
- Myślałem o tym. W okresie świąteczno-noworocznym graliśmy 27 i 29 grudnia oraz 1 i 5 stycznia. Nieszczęście stało się przed czwartym spotkaniem. Miałem jednak świadomość, jak intensywny to czas. Starałem się dużo odpoczywać, regenerować, a treningi były lżejsze, więc nie wiem, czy to jest przyczyna.
Drugi raz miałeś szansę zostać na dłużej numerem jeden w Arsenalu i drugi raz przytrafiła się paskudna kontuzja. Wcześniej konieczny był zabieg kolana.
- A może to efekt urazów z przeszłości? Jako 17-latek miałem problemy z kolanem i nie miałem odpowiedniej rehabilitacji. Z barkiem też miałem problem i też go nie wyleczyłem. Jedyne urazy, które kiedyś spowodowały dłuższą przerwę w treningach, nie zostały prawidłowo wyleczone.
Latem rywalizacja o miejsce w składzie Arsenalu zacznie się od nowa? Czy będzie tak jak z byłym numerem jeden w klubie Almunią, który po wyleczeniu się od razu wracał do bramki?
- Nikt nie wie, co będzie latem. Jeśli będę zdrowy, nic się nie zmieni: będę gotowy znowu bronić jak przed urazem. Mam nadzieję, że jak trzeci raz wejdę do bramki Arsenalu, to już z niej nie wyjdę.
Byłeś zaskoczony, że zastąpił cię 21-letni Szczęsny, a nie Almunia?
- Nie. Wojtek sobie na to zasłużył. Kiedy ja grałem, on towarzyszył mi na meczach i teraz szansę wykorzystał. Nie widziałem powodów, by boss coś zmieniał.
Trener bramkarzy w reprezentacji Jacek Kazimierski powiedział, że ten z was, który jesienią będzie bronił w Arsenalu, ten będzie najbliżej gry na Euro.
- Już nie zliczę, ile było opinii w tej sprawie. Odkąd kadrę prowadzi Franciszek Smuda, numerów jeden było w niej dziesięciu. Ja czuję się pewnie i wierzę, że jak wyzdrowieję, to będę bronił.
Smuda mówi, że ty jesteś jego numerem jeden na Euro 2012.
- Poza pierwszym powołaniem, w czerwcu ubiegłego roku, kiedy zagrałem przeciwko Serbii, a Tomek Kuszczak bronił z Hiszpanią, jak przyjeżdżałem na zgrupowanie, to stawałem w bramce. Mam nadzieję, że za pół roku nic się nie zmieni.
Rozmawiał Robert Błoński
Błysk Roberta Lewandowskiego. ? Polska pokonała Norwegię