Australian Open. Federer i Nadal łeb w łeb

Rafael Nadal ma szansę zostać pierwszym od czasów Roda Lavera tenisistą z czterema Szlemami w garści jednocześnie. - Ale faworytem w Melbourne jest Roger Federer - mówi Hiszpan. - A ja uważam, że Rafa - odpowiada Szwajcar

Bukmacherzy jakby ich słuchali, w przeddzień startu turnieju szansę obu na zwycięstwo ocenili po równo. Za jednego postawionego na Federera lub Nadala dolara obiecywali wypłacić w przypadku ich triumfu po dwa dolary i 75 centów. Dalej byli Murray z Djokoviciem (siedem dolarów), Soederling i Dawidienko (17 dol.), a za nimi reszta, której ani bukmacherzy, ani eksperci nie dają w tym roku większych szans.

Jeśli Nadal wygrałby w Melbourne, odniósłby czwarte wielkoszlemowe zwycięstwo z rzędu, bo w poprzednim sezonie triumfował w Rolandzie Garrosie, Wimbledonie i US Open. Taka sztuka w męskim tenisie nie udała się nikomu od 1969 r. Wtedy po raz ostatni Australijczyk Rod Laver zgarnął cztery Szlemy z rzędu, na dodatek dokonał tego w jednym roku kalendarzowym, czyli zdobył klasycznego Wielkiego Szlema. Nadal na klasycznego nie ma na razie szans, ale i tak Szlem Rafy - tak, na wzór Szlema Sereny Williams sprzed kilku sezonów nazywają go dziennikarze - byłby wielkim osiągnięciem. W ostatnich 41 latach tylko dwóch tenisistów otarło się o cztery zwycięstwa z rzędu - Pete Sampras z tytułami w Wimbledonie, US Open i Australian Open na koncie przegrał jednak w 1994 r. w ćwierćfinale Rolanda Garrosa z Jimem Courierem, a Federer w 2006 i 2007 r. - mając te same trzy puchary - ulegał Nadalowi w finałach French Open.

Zdaniem większości fachowców Hiszpan ma większe niż Sampras i Federer argumenty, żeby mu się udało nieklasycznego Szlema skompletować. Sampras nie umiał grać na czerwonej mączce i dlatego nigdy nie zwyciężył w Paryżu, a Federer w końcu wygrał, ale dopiero wtedy, gdy pomogło mu szczęście i nie musiał bić się z Nadalem. Tymczasem Hiszpan w Melbourne już raz w przekonujący sposób zwyciężył - w 2009 r. pokonał w pamiętnym finale broniącego tytułu Federera, który rozpłakał się podczas ceremonii wręczania nagród. Do zwycięstwa Nadal nie potrzebował szczęścia - wręcz przeciwnie, w półfinale walczył przez pięć godzin z Fernando Verdasco w meczu, który przez wielu uznawany jest za najgenialniejszy thriller w historii tenisa, a potem miał jeszcze siłę, by przez cztery godziny gonić po korcie Federera. I miał pomysł, jak go pokonać. A pamiętać należy, że od tego czasu tenis Nadala wykonał skok w jakościową nadprzestrzeń - poprawił bekhend, serwis, szybkość, woleje.

Hiszpan ma więc dziś wszystko, by wyciągnąć po Szlema rękę. Jedyną niewiadomą jest tylko jego tegoroczna forma. Znaków zapytania jest sporo, bo Nadal przegrał niedawno w kiepskim stylu w półfinale w Dausze z Nikołajem Dawidienką. Usprawiedliwiało go przeziębienie i zażywane antybiotyki, ale bardziej wnikliwi obserwatorzy dopatrywali się w tegorocznych meczach 24-latka z Majorki wolniejszych niż przed rokiem ruchów, nieco słabszych uderzeń. Podstawowe pytanie brzmi, czy po tak pracowitym sezonie jak poprzedni Nadal będzie w stanie zagrać kolejny rok na najwyższych obrotach? Czy wystarczy mu sił, czy wytrzymają jego kolana? A może nie ma się czym martwić, bo odpuszcza mniejsze imprezy, żeby całą energię skupić na Szlemach? Na razie nic nie wiadomo.

Nowy trener, nowy Federer?

Właśnie ze względu na tę dość gęstą mgłę roztaczającą się nad rozstawionym z jedynką Nadalem tak wiele oczu wpatrzonych jest w Federera. Wszyscy pamiętają jego listopadowe zwycięstwo nad największym rywalem w finale Masters w Londynie (choć na wybitnie nielubianej przez Hiszpana twardej halowej nawierzchni), a potem styczniową wygraną w pokazówce w Abu Zabi. Szwajcar, odkąd w zeszłym roku nawiązał współpracę z byłym trenerem Samprasa Paulem Annaconem, sprawia wrażenie nowego człowieka - pewnego siebie, na korcie zdecydowanie bardziej agresywnego. - Mądrzejsze wykorzystanie ataku, czyli najsilniejszej broni Federera, to główna zasługa nowego coacha - mówią zgodnie eksperci.

Media podchwyciły ten optymistyczny ton i przed Australian Open dużo piszą o powrocie dawnego Federera, zwycięskiego, niepokonanego, który nie biega, ale fruwa nad kortem. Wiarę w to, że w finale zobaczymy go naprzeciw Nadala, utwierdza też ciągła przeciętność konkurentów - Murray, nawet jeśli jest w wielkiej formie, zawsze na końcu pali się psychicznie, a Djokovicia, prędzej czy później, zawsze spali słońce, katar, inna choroba, a w najgorszym razie rywal na korcie (chyba że jakimś cudem zagra jak w półfinale US Open). - Roger i Rafa będą rządzić tenisem jeszcze kilka lat. Nie widzę dla nich konkurencji - podkreśla John McEnroe. 21 spośród 23 ostatnich Szlemów padło łupem tej dwójki. Jedyne wyjątki to triumf Djokovicia w Australii w 2008 r. i Del Potro w Nowym Jorku w 2009 r.

Pytanie tylko, czy wzlot formy Federera nie jest aby fatamorganą. Sceptycy przypominają bowiem, że Szwajcar, choć faworytem jest niemal zawsze, to od roku żadnego Szlema jednak nie wygrał, nie doskoczył nawet do finału. Kiedy dochodziło do ostatecznych rozstrzygnięć, pękał i okazywało się, że luk w jego grze jest znacznie więcej, niż myśleliśmy - tak było z Soederlingiem (French Open), Berdychem (Wimbledon) i Djokoviciem (US Open). Jak będzie w Australii?

Clijsters, choć bywa kapryśna

Zagadka formy Nadala i Federera jest jednak niczym w porównaniu z przewidywaniem wyników kobiecego turnieju. Pod nieobecność kontuzjowanej Sereny Williams, która wygrywała trzykrotnie w ostatnich pięciu sezonach, faworytką wydaje się Kim Clijsters, czyli belgijski odpowiednik Sereny, jeśli chodzi o mistrzowską mobilizację na ważne turnieje. Sęk jednak w tym, że Clijsters w Australii bywa bardzo kapryśna - rok temu błyszczała formą, aż nagle przegrała 0:6, 1:6 z Nadią Pietrową i do dziś nie umie wyjaśnić, dlaczego. Teraz, na kilka dni przed startem imprezy, uległa w finale w Sydney Chince Na Li 6:7, 3:6 (choć w I secie prowadziła 5:0!). Stawianie na Clijsters do najbezpieczniejszych inwestycji więc nie należy.

Innych pewnych wartości w kobiecym tenisie jednak nie widać. Na pewno nie należy do nich świeżo upieczona liderka rankingu WTA Karolina Woźniacka, która rok zaczęła katastrofalnie, od sromotnych porażek - 1:6, 0:6 ze Zwonariewą w Hongkongu oraz 3:6, 3:6 z Cibulkovą w Sydney. Kłopoty to ponoć efekt przyzwyczajania się do nowej rakiety Yonexa, którą zastąpiła Babolata. Forma Venus Williams i Justine Henin to w ostatnim czasie raczej sinusoidy niż linie proste, tak samo jak większości Rosjanek. Wyjątkiem jest może Zwonariewa, ale czy wytrzyma psychicznie? Po raz pierwszy jedzie na Szlem jako jedna z głównych faworytek. Jeśli nie, to może jakiś atak przypuszczą Chinki? W końcu rok temu dwie były w półfinałach. A może ciężar spojrzenia Australii wytrzyma Samantha Stosur, czyli nowy Lleyton Hewitt w spódnicy?

Australian Open. Polacy w Melbourne

Radwańska wraca po kontuzji

- Najważniejsze, żeby nie bolało - mówi Agnieszka Radwańska, która w I rundzie we wtorek lub środę zmierzy się z Japonką Kimiko Date-Krumm (WTA 56). Dla rozstawionej z nr. 12 Polki będzie to pierwszy pojedynek od październikowej operacji lewej stopy. - Jadę do Australii bez wielkich oczekiwań. Chcę grać bez bólu, zupełnie nie wiem, co z tego wyjdzie - mówiła Agnieszka. - Bóg raczy wiedzieć, czy stopa wytrzyma w upale i jak spisze się, gdy walka będzie szła na 100 proc. Przeczucia mam jednak dobre - dodawał Robert Radwański, ojciec i trener.

Date-Krumm nie będzie jednak łatwą przeszkodą, bo choć ma 40 lat i jest najstarsza w całym WTA Tour, to ma też ogromne doświadczenie i lubi sprawiać nieprzyjemne niespodzianki młodszym rywalkom (w poprzednim sezonie ograła m.in. Szarapową). Kluczowa będzie szybkość, czyli głównie praca nóg - jeśli Agnieszka nie będzie odczuwać skutków kontuzji i zdobędzie przewagę, powinna zwyciężyć. Polka zawsze podkreśla, że lubi grać w Australii - w 2008 r. doszła w Melbourne do swojego pierwszego wielkoszlemowego ćwierćfinału, ale miewała tam też głupie wpadki - rok później sensacyjnie przegrała w I rundzie z Kateryną Bondarenko. Przed rokiem doszła do III rundy.

Do głównego turnieju nie udało się zakwalifikować Jerzemu Janowiczowi i Urszuli Radwańskiej. Oboje przegrali w kwalifikacjach.

W Melbourne wystąpią też polskie deble na czele z Mariuszem Fyrstenbergiem i Marcinem Matkowskim. Ich drabinki zostaną rozlosowane w połowie tygodnia.

Sensacyjna wygrana Łukasza Kubota, Przysiężny odpadł

Łukasz Kubot po pięciosetowej walce pokonał rozstawionego z numerem 18. Amerykanina Sama Querrey'a i awansował do drugiej rundy Australian Open. Po meczu Polak uczcił wygraną odtańczonym kankanem - czytaj więcej.

Michał Przysiężny z turniejem pożegnał się już w pierwszej rundzie. Polak walczył z Rosjaninem Igorem Kunicynem, ale przegrał 7:6 (7-1), 4:6, 4:6, 6:7 (6-8) - czytaj więcej.

Bukmacherzy typują

Mężczyźni

Kobiety

...

Źródło: William Hill

OSTATNI ZWYCIĘZCY

Mężczyźni

Kobiety

PULA NAGRÓD

25 mln dol.

wynosi całkowita pula. Zwycięzcy singla dostaną po 2,2 mln dol. australijskich. Przegrani w I rundzie otrzymają 20 tys. dol. (kurs dolara amerykańskiego jest obecnie identyczny z australijskim)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.