PlusLiga. Siatkarze Skry podbili Jastrzębie

Mistrzowie Polski nie pozostawili w poniedziałek ekipie Roberta Santillego żadnych złudzeń i bez straty seta zwyciężyli w Jastrzębiu w trzecim meczu finałowym. Relacja z meczu numer cztery we wtorek od godz. 18 na żywo w Sport.pl

Sprawdź nas na facebook.com/Sportpl ?

Trzeci mecz finałowy zgromadził w hali jastrzębskiego lodowiska nieprawdopodobne tłumy kibiców. Po półfinałach z Zaksą można było odnieść wrażenie, że koniunktura na siatkówkę w Jastrzębiu lekko się przegrzewa, ale nic z tych rzeczy.

Podobnie jak w przypadku grupowego meczu Ligi Mistrzów organizatorzy do każdego zakupionego biletu dodawali t-shirt w barwach JW. Dzięki temu trybuny hali identycznie jak w starciu z Panathinaikosem Ateny w LM znów mieniły się pomarańczą. Przy ponad trzech tysiącach fanów, dało to piorunujący efekt!

Równie imponująco weszli w mecz siatkarze Jastrzębskiego Węgla, szybko obejmując prowadzenie 4:1. Po obu stronach siatki widać było niesamowitą determinację, a krajowi siatkarscy tytani z każdą akcją przekonywali, że nie ma straconych piłek. Taktyczne szachy przerwał dopiero Bartosz Kurek, wyprowadzając pięciokrotnych mistrzów Polski na dwupunktowe prowadzenie (14:16).

Jastrzębianie nie zwiesili głów, ale kiedy dostali szansę na dojście rywali na punkt, zawiódł Igor Yudin. Australijczyk od początku spotkania nie był sobą. Zamiast tradycyjnie odpalać swoje siatkarskie rakiety, nie wiedzieć czemu rezygnował z siłowych rozwiązań. Jego skuteczność w ataku w pierwszym secie na poziomie 12 proc. (zaledwie jeden skończony atak na osiem) mówi sama za siebie. Co gorsza niewiele lepiej prezentował się lider Jastrzębskiego Węgla Paweł Abramow. Po drugiej stronie szalał natomiast Mariusz Wlazły, nic nie robiąc sobie nic nawet z potrójnego bloku przeciwnika.

Jak się okazało, pierwsza partia była kluczowa dla całego spotkania. Drugi set przypominał już tylko pogoń jastrzębian za pędzącym pociągiem. Maksymalnie skoncentrowani gracze Skry ani na chwilę nie pozwolili rywalom na to, by się podnieśli. Trener Roberto Santilli zdjął z boiska swoich asów, ale dokonane roszady niewiele dały. Nieźle wprowadził się Sebastian Pęcherz, ale, niestety, miał nikłe wsparcia w kolegach.

Skra zagrała w poniedziałek tak, jak na czempionów przystało. I chociaż Kurkowi po jednym z meczów wyrwało się, że jastrzębianie są od nich lepsi jako zespół, to obserwując poniedziałkową konfrontację, ciężko było w to uwierzyć. Piotr Gacek z Michałem Winiarskim pewnie trzymali przyjęcie Skry, a Wlazły z Kurkiem bezwzględnie kruszyli jastrzębski mur. Jeśli do tego dołożyć olbrzymią różnicę w bloku na korzyść gości (znów Kurek!), nie mogło się skończyć inaczej niż pewną wygraną krajowego hegemona. Temperatura meczu była wysoka do samego końca (25:27), ale utytułowani goście i tak nie dali się złamać.

Dzięki zwycięstwu w pierwszym meczu w Bełchatowie, sytuacja Jastrzębia wciąż nie wygląda źle. Mimo wszystko to Skra jest pod presją, bo od początku sezonu była skazywana na tytuł mistrzowski. By jednak jastrzębski sen o mistrzostwie się ziścił spełniony musi być jeden warunek - powrót liderów drużyny do wysokiej dyspozycji.

Luz, radość, determinacja. - Muszynianki przepis na sukces ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.