Liga siatkarek jest nic niewarta?

Liga siatkarzy zostaje w Polsacie na pięć następnych lat. Za prawo do pokazywania rozgrywek siatkarek, które w wypełnionej hali w Łodzi sięgnęły jesienią po brązowy medal mistrzostw Europy, płacić nikt nie chce.

W pierwszym roku stacja Zygmunta Solorza zapłaci męskim klubom za transmisje 4 mln zł, w każdym kolejnym sezonie będzie dorzucać 10 proc. Nie mogło być inaczej, siatkówka męska musiała zostać tam, gdzie była od ośmiu sezonów. Nawet wieści o horrendalnych żądaniach działaczy (15 mln zł za sezon), które miały grozić zerwaniem rozmów, mało kto traktował serio. Głównie dzięki transmisjom siatkarskim Polsat Sport był w 2009 roku najlepiej oglądanym kanałem sportowym (ligowe hity przyciągały przed ekrany po 350 tys. widzów), liga telewizyjnego partnera też tak naprawdę zmieniać nie chciała, bo konkurencja nie była w stanie zapewnić kilkunastu transmisji w tygodniu. Działaczom zależało, by wyciągnąć od Solorza jak najwięcej kasy. Nie wyciągnęli. Dostali mniej niż jedną trzecią żądanej kwoty. Klęskę poniosła liga siatkarek. Rozgrywki brązowych medalistek mistrzostw Europy stały się sierotą, za które nikt nie chce płacić.

Na marketingu sportowym się nie znam, ale nie będzie chyba lepszego momentu, by zamienić ligę pań w wartościowy towar. Poza Włoszkami w XX wieku nie ma bardziej utytułowanej reprezentacji niż Polska - w czterech ostatnich ME nie opuściła żadnego półfinału, zdobyły trzy medale, w tym dwa złote. Z tych, które jesienią stanęły w Łodzi na podium ME, tylko Joanna Kaczor i Milena Sadurek występują poza krajem. Hale też są - poza dwoma-trzema wyjątkami - przyzwoite, nie powstydziłyby się ich najsilniejsze europejskie ligi. Skąd więc brak popytu na siatkarki?

Choć oglądalności meczów ligi panów i pań są porównywalne, ta druga wciąż w wielu miejscach jest po prostu przaśna. Przeciętny mecz drużyn środka tabeli kobiet i mężczyzn dzielą lata świetlne - czy to pod względem sportowym, czy oprawy, która także stanowi o widowisku telewizyjnym. We Włoszech, w Turcji, w Rosji, czyli krajach z mocnymi rozgrywkami siatkarek, kluby dostały mocne wsparcie od ligi i sponsorów. Nie dość, że nie potraciły czołowych siatkarek, to jeszcze ściągnęły najlepsze spoza kontynentu - m.in. mistrzynie olimpijskie z Brazylii czy srebrne medalistki igrzysk w Pekinie z USA. Polska liga mimo sukcesów kadry i regularnych transmisji telewizyjnych zrobiła krok w tył, przede wszystkim finansowo. Zamiast czterech - jak jeszcze przed dwoma laty - ledwie dwa kluby walczą o mistrzostwo. Reszta co rok z trudem dzierga budżet, właściwie wegetuje.

Co stanie się z siatkarkami, co działacze ligi powiedzą szefom klubów, którzy czekają na choćby minimalne granty od telewizji? Co wreszcie na to wszystko sponsorzy, którzy pieniądze dają tylko wtedy, gdy dzięki temu trafią do mediów?

Jeśli liga nie wyżebrze w kilku stacjach choćby po jednej transmisji w kolejce, siatkówka pań zejdzie do kompletnej niszy. Czy naprawdę liga trzeciej drużyny Europy jest nic niewarta?

Plus Liga Kobiet: Hit w Bielsku Białej ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA