Zygmunt Solorz w Śląsku Wrocław. Na razie właściciel Polsatu włożył do klubu raptem kilkanaście milionów złotych, czyli tyle, ile Roman Abramowicz daje napiwku taksówkarzowi, ale ponoć już wkrótce - a zwłaszcza kiedy powstanie nowy stadion i galeria handlowa - Śląsk ma się stać polską Chelsea.
bezdyskusyjnie zostaje klęska Wisły Kraków z Levadią Tallinn w eliminacjach Ligi Mistrzów. W pucharowej historii polskie kluby były już wyrzucane przez teamy z Luksemburga, Mołdawii czy Macedonii, teraz doszła Estonia. Wciąż przed nami porażki z zespołami z Andory, Liechtensteinu i Wysp Owczych.
Górnik Zabrze udowodnił, że można się nie utrzymać w ekstraklasie, mając miliony złotych od bogatego sponsora, tysiące kibiców na trybunach, trenera z nazwiskiem i nieograniczony fundusz na transfery. Ciężko będzie powtórzyć ten wyczyn.
Na to określenie zasłużył sposób obejmowania reprezentacji Polski przez Franciszka Smudę. Selekcjonerem uroczyście i z pompą ogłoszono go 29 października. Jak się okazało - formalną umowę podpisał 18 grudnia. W tym czasie poprowadził biało-czerwonych w dwóch meczach i podczas jednego zgrupowania, mimo że codziennie powinien był się stawiać do pracy w Zagłębiu Lubin, bo tam miał ważny kontrakt. Ciekawe, co na to wszystko powiedziałyby Państwowa Inspekcja Pracy oraz ubezpieczalnia, gdyby Smudzie coś się stało podczas meczu lub obozu kadry...
Rzecz jasna, Józef Wojciechowski. Tylko w tym roku sponsor warszawskiej Polonii płacił sześciu trenerom, od kiedy objął klub w marcu 2006 r. miał ich już w sumie trzynastu. Nieco mu brakuje do szalonego prezesa Atletico Madryt Jesusa Gila, który wymieniał szkoleniowców niemal z każdym oddechem (26 w 16 lat) - ale przecież właścicielskiego stażu w polskiej ekstraklasie też jeszcze nie ma wielkiego.
Tylu zerwań więzadeł krzyżowych, ile w 2009 r. - nie było w Polsce od dawna. Od Łukasza Garguły przez Tomasza Zahorskiego po Bartosza Ślusarskiego - wszyscy oni (i wielu innych) na długie miesiące musieli zejść z boiska.
Czyli superskuteczność Tomasza Frankowskiego. Przed rundą wiosenną 35-letni napastnik Jagiellonii Białystok wyznał, że marzy o 150 golach w ekstraklasie. Dziś ma 130.
Miał prezes PZPN Grzegorz Lato, który miesiącami zapewniał, że jak już będzie chciał zwolnić Leo Beenhakkera - jemu pierwszemu o tym powie. Ale kiedy przyszło co do czego - zanim wieść o swojej dymisji usłyszał Holender, dowiedziało się o niej 4,65 mln telewidzów, bo taka była oglądalność wrześniowego meczu Słowenia - Polska. A prezes wszystko wychlapał przed kamerą.
Wiosną trzeba było mieć duże szczęście, by zobaczyć gola podczas meczu z udziałem Piasta. Oszczędniejszej bramkowo drużyny w Polsce wówczas nie było, w trzynastu kolejkach gliwiczanie osiągnęli bilans 9-9 (przy okazji - w całym sezonie 2008/09 ze średnią 0,56 gola na mecz byli najlepsi w Europie, jeśli brać zespoły, które utrzymały się w najwyższej lidze z najmniejszą liczbą trafień!). W rundzie jesiennej to samo osiągnięcie Piasta wygląda zupełnie inaczej - 21-29, tylko w spotkaniach Korony Kielce padało więcej goli.
Popisał się nią PZPN . Z jednej strony postanowił nagle wyegzekwować przepis, do którego w poprzednich latach niespecjalnie ściśle się stosował, i nie dał klubowi (ŁKS Łódź) licencji na grę w ekstraklasie. Ale ze strony drugiej nie zastosował się do wyroku Trybunału Arbitrażowego PKOl, który nakazał przywrócić do najwyższej klasy inny klub (Widzew Łódź).
1 lipca weszła w życie uchwała abolicyjna, która już nie przewiduje degradacji za czyny korupcyjne popełnione przed 30 czerwca 2005 r. Licznik Wydziału Dyscypliny PZPN zatrzymał się w aferze korupcyjnej na 11 ukaranych klubach, spośród których 8 poleciało do niższych klas.
Pół biedy, jeżeli reprezentacyjny obrońca Jakub Wawrzyniak świadomie się szprycował - bo wtedy jest po prostu przyłapanym na gorącym uczynku sportowym przestępcą. Ale skoro on sam daje głowę, że brał tylko środek na odchudzanie, nie wiedząc, że zawiera doping - to znaczy, że albo nie umie czytać, albo nie umie myśleć. Albo jedno i drugie.
Stała się udziałem Dariusza Wdowczyka. Świetnie kiedyś zapowiadający się trener skończył smutno - trzy lata zakazu pracy w sporcie od sądu, siedem lat od WD PZPN. Wszystko za korupcję.
To naturalnie 30. Jak się okazało wiosną - taki właśnie procent własnego budżetu PZPN po prostu przejada. Czyli wydaje na administrację i tzw. koszty stałe. To niemal 20 mln zł.
Jednogłośnie zostaje motyw z "Ojca chrzestnego". Ma go w jednym z telefonów prezes Lato. I zanim odbierze, patrzy na świadków i efekt, jaki wywołał jego specyficzny dzwonek. A po skończonej rozmowie wyjaśnia: "Rodzina dzwoni".
Reprezentant Polski ? co nie chodzi do fryzjera