Dobra wola u kibola Elany Toruń?

Kibole Elany Toruń, którzy w Toruniu kojarzą się głównie z bijatykami i zadymami, zbierają na święta misie dla dzieci. - No tak, to PR. Ale co w tym złego? - pyta szalikowiec. Wśród domów dziecka konsternacja. - Nie przyjęłabym takiej pomocy - mówi osoba kierująca jednym z domów dziecka w kujawsko-pomorskim.

Hoooo, hoooo, hooooo - wesoły głos św. Mikołaja niczym ze świątecznych reklam. A po chwili nostalgiczna muzyka, szary budynek toruńskiego domu dziecka z opuszczonym placem zabaw. I pokój, kilka starych pluszowych misiów leży w kącie. Tak się zaczyna filmik "Żółto-niebieska gwiazdka". Amatorski pokaz slajdów połączonych z muzyką przygotowali i umieścili na Youtube.com sami toruńscy kibole. Szalikowcy, chuligani, stadionowi bandyci. Gwiazdka jest żółto-niebieska, bo takie są barwy Elany.

Szalikowcy spychają "pikników"

Marzec 2008 r. W Toruniu - sensacja. Toruński Klub Piłkarski zmienił się w Elanę - tak nazywał się w przeszłości, swoim najlepszym okresie w historii. Wtedy utrzymywała go spółka Elana. Ale firma nie miała pieniędzy i współpraca się skończyła. Powstał nowy klub, choć dla szalikowców pozostawał ciągle Elaną. Przez kilka lat żądali zmiany oficjalnej nazwy. Udało się wiosną 2008 r. W samej Elanie kupionej przez giełdowego rekina Romana Karkosika wywołało to niemałe zdziwienie. Klub, w którym coraz więcej do powiedzenia mieli kibole (wiceprezesem został jeden z nich), przejął jej nazwę i zastrzeżone logo.

Od tego czasu na trybunach widać coraz więcej szalikowców, coraz mniej - pogardliwie nazywanych przez kiboli - "pikników". Typowy "piknik" to stadionowy gość okazjonalny, który nie angażuje się w doping, nie przychodzi ubrany w barwy klubowe i ogranicza się do skonsumowania kiełbaski, oglądania spotkania i ewentualnie kąśliwych uwag pod adresem obcej drużyny.

Kilkanaście miesięcy pod rządami szalikowców wystarczyło, by klub zyskał złą sławę w Toruniu. Bijatyki, przerywanie rozgrywek, sprawy w sądzie. Oto Elana w nowym wydaniu.

**

Przed poważniejszymi obrażeniami funkcjonariuszy uratowały tylko kaski, które całkowicie rozbito - mówiła po jednym z meczów rzeczniczka toruńskiej policji.

**

Dyrektor marketingu w Elanie Sławomir U. okazał się szefem oddziału Narodowego Odrodzenia Polski uznawanego przez stowarzyszenie Nigdy Więcej za neofaszystowskie. Organizował m.in. turnieje dla młodych nacjonalistów. Mimo ujawnienia tych informacji klub nie chciał go zwolnić. Wyleciał dopiero, gdy prokurator postawił mu zarzuty za rasizm - pijany pobił czarnoskórego sąsiada.

**

Jeden z szalikowców Elany Michał M. skatował na ulicy 15-latka, bo ten nosił bluzę innego zespołu. Chłopak przeszedł później trepanację czaszki, sąd skazał kibola na cztery lata więzienia.

**

Koledzy M. wywiesili podczas meczu na stadionie płachtę z nazwiskami świadków w sprawie szalikowca. Według prokuratury zrobili to w porozumieniu z wiceprezesem Marcinem M., który reprezentował w klubie kiboli. Prywatnie wiceprezes jest bratem Michała M. Nie przyznaje się do winy, sprawa w toku.

Listopad 2009 r. Ostatni mecz jesieni oglądało 150 osób. Klub Elana jest bliski bankructwa. Prawdziwych kibiców - poza szalikowcami - brakuje. Działaczy również - nikt nie chce zajmować się klubem, który balansuje na granicy upadłości i żyje tylko dzięki dotacjom z kasy miasta. W Toruniu trudno kogokolwiek namówić do współpracy. Długi i zła sława odstraszają sponsorów.

Po jednym z krytycznych artykułów w lokalnym wydaniu "Gazety" szalikowiec Elany pisze w liście do redakcji: - Zdziwicie się, odbijemy się od dna.

Kibol Adib zbiera misie

36. sekunda kibolskiego filmu. Na ekranie napis: "Już za nieco ponad miesiąc okres, który szczególnie lubią dzieci. Z racji tego rusza akcja, która umili tegoroczne święta tym, którzy tego najbardziej potrzebują".

Następna klatka: "Dlatego zbieramy zabawki i słodycze dla domu dziecka. Pokażmy, że po raz kolejny potrafimy zjednoczyć się w słusznej sprawie i sprawić, by w tym dniu pojawił się uśmiech na twarzach wychowanków z domu dziecka! Potrzebne będą zabawki (mało używane lub w ogóle), słodycze, również pieniądze. Zachęcamy wszystkich kibiców do udziału w akcji".

Upominki można przynosić do klubu albo zgłosić e-mailem, a wtedy kibol przyjdzie do domu i odbierze podarunek.

Na internetowym - częściowo zamkniętym dla postronnych osób - forum szalikowców (Elanowcy.pl) szczegóły akcji. Szalikowiec Skarpek: - Osobiście zachęcam do zbierania zabawek, owoców i słodyczy. Dla nas to nic wielkiego kupić za 10 zł jakieś ciastka czy batony, a dzieciakom na pewno sprawi przyjemność, że ktoś o nich pamięta. Pokażmy nasze żółto-niebieskie serca! Pamiętajcie, że takim zachowaniem budujemy wizerunek i dobrą markę klubu!

Jego kolega Ef jest sceptyczny. Po krytycznych publikacjach lokalnej "Gazety" wobec szalikowców pod swoimi wpisami z automatu ładuje logo wzorowane na tym znanym z winiety "GW". Obok czerwonego prostokąta napis: "Gówno prawda".

Ale do Skarpka przyłącza się PiKolaK. - Ja również popieram Skarpka. Trzeba coś dać tym dzieciom. Nawet jakieś zabawki czy coś.

Podział zadań ściśle określony. Zbiórka pluszaków według klucza dzielnicowego. Na Rubinkowie - największej betonowej sypialni Torunia - zabawki zbiera Adib. Obok jego numer komunikatora internetowego. Kolejne dzielnice: Skarpa - Wojtek, Mokre - Otri, Chełmińskie - Filip, fan cluby, okoliczne miejscowości z fanatykami Elany nadzorują Jacek i Gapa. Na forum kiboli Jacek chce usprawnić koordynację z oddziałami. "Proszę o kontakt po jednej ogarniętej osobie z każdego fan clubu! Kowalewo Pomorskie? Ciechocinek? Gniewkowo? Golub-Dobrzyń? Wąbrzeźno? Ostaszewo?".

Kibole reklamują akcje jak profesjonaliści. Żółty kolor charakterystycznego plakatu informującego o zbiórce przyciąga wzrok. Jest przygotowany w kilku wersjach: do wydrukowania w wyższej rozdzielczości i wywieszania w mieście w dowolnych rozmiarach, do wklejania na Naszej-klasie i w Gadu-Gadu. Wiadomość o zbiórce szalikowców krąży po mieście - w SMS-ach, na forach internetowych, e-mailach, na słupach ogłoszeniowych, jako graffiti na murach w przejściach podziemnych.

PR w szalikach?

Wieść dociera do domów dziecka. Konsternacja. - Nie przyjęłabym takiej pomocy - mówi osoba kierująca jednym z domów dziecka w kujawsko-pomorskim. Nie godzi się na ujawnienie nazwiska, obawia się reakcji kiboli. - Uważam to za wątpliwe moralnie. Ktoś moim zdaniem chce coś ugrać kosztem dzieci. Na to się nie godzę. Jeśli przyjdą do nas, grzecznie, ale stanowczo podziękuję. Ja nie chcę mieć z tym towarzystwem nic do czynienia - mówi.

- Sam nie wiem, co o tym myśleć - przyznaje Jacek Lewandowski, zastępca dyrektora toruńskiego domu dziecka. - Pytanie, czy to bardziej akcja nastawiona na poprawę społecznego odbioru kiboli, czy rzeczywiście chcą się zmienić. Jeśli tylko to pierwsze, a za tym nie pójdą inne działania - np. poprawa bezpieczeństwa na stadionach - to jest to całkowicie bez sensu. Ale każdy ma szansę się zmienić. Może tym razem oni też się zmienią? Może coś dobrego jednak tkwi w tych głowach... Ale boję się, że to tylko PR w szalikach.

- No tak, to PR. Ale co w tym złego? - pyta szalikowiec. Jedyny, który zgodził się z nami rozmawiać. Też prosi o anonimowość, nie chce podać nawet kibolskiego przydomka, bo reszta szalikowców na kontakty z dziennikarzami się nie godzi. - Skąd taki pomysł? - pytamy. - Jest zagrożenie, że klub upadnie. Tylko dlatego, że zaczęliście jakąś głupią walkę z nim i z nami - zarzuca nam na początku rozmowy.

"Walka z klubem" to - według szalikowca - krytyka lokalnej "Gazety", która opisywała skandale w Elanie.

Kibol: - Doprowadziliście do tego, że klub jest źle postrzegany. Firmy nie chcą dawać pieniędzy. Nie nam, bo my sobie poradzimy, tylko klubowi! Przecież on z czegoś musi żyć, a wy ostatnio namawialiście do tego, żeby w ogóle obciąć mu dotacje z miasta. Teraz my, gdybyśmy chcieli się zmienić, możemy i rok nie robić nic złego, a ciągle będzie się ciągnęło za nami. Potrzebna jest zmiana wizerunku, chcemy pokazać, że ktoś, kto jest szalikowcem i chodzi na mecz, nie musi być kimś złym. Ma po prostu pasję, pomysł. Nie chodzi nam o to, by teraz wszyscy nas chwalili. Raczej o jakieś wyjście na zero. Nie powiem, nie jesteśmy aniołami, ale też dziennikarze robiący z nas terrorystów przesadzają. Jeśli w świat pójdzie to, że robimy coś innego, niż piszą media, klub się utrzyma.

- Toruńscy kibole nie mają nic do stracenia. Ich obraz w środowisku polskich szalikowców nie ucierpi. Mogą tylko zyskać - uważa Dominik Antonowicz, dr socjologii toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. - To, że coś robią w czasie martwym dla kibiców, bez rozgrywek, będzie dobrze widziane. Może narodzą się nowe standardy? Zamiast biegania z nożami po parku na Bydgoskim Przedmieściu szalikowcy z dwóch grup będą rywalizować, kto więcej zbierze dla dzieci? Oby się udało.

Donald Tusk: ? to nie kibole, tylko przestępcy. Potencjalni mordercy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.