Konrad Piechocki : Na pewno nie powinno być tak, że w trakcie rozgrywek ligowych kadra leci na drugi koniec świata, zawodnicy nie zdążą się zaaklimatyzować w innej strefie czasowej, a już wychodzą na boisko. Widział pan, że Polacy nie mieli sił, by walczyć w Japonii. I nie chodzi mi o Japonię samą w sobie, proszę mnie źle nie zrozumieć, ale pokonywanie tych ogromnych odległości przez siatkarzy z Europy w trakcie rozgrywek europejskich. Wiadomo, jak często gra się w Azji. Sezon klubowy powinien być nienaruszalny, nie wolno go przerywać.
- Owszem, koszty są spore, ale nie możemy lekceważyć turnieju w Katarze. Rozdawali tam takie same medale, jak na mundialu, poza tym proszę spojrzeć, w jakim kierunku zmierza światowa siatkówka, jak rozwijają się drużyny z innych kontynentów. Nam nowe zasady wybitnie nie sprzyjały, bo do atakowania z drugiej linii zostali zmuszeni zawodnicy stworzeni do innej gry, jak Antiga i Bąkiewicz. Tym cenniejsze jest nasze srebro, nawet jeśli przyjmiemy, że pomysły zmian są absurdalne, uwsteczniają siatkówkę. Przecież zmiany dotyczyły wszystkich, każdy uczestnik turnieju musiał sobie z nimi poradzić, nikt nie był uprzywilejowany.
- Ja nawet poszedłem dalej i żartowałem, że to tak, jakby w futbolu w pierwszej połowie pozwolić tylko na strzały z własnej połowy. Pomysły zmian są złe, ale powtarzam: impreza miała inne atuty. Kiedy wylądowaliśmy w Dausze, nie za bardzo tam wiedzieli, gdzie leży nasz kraj. A potem się uczyli. Najpierw mówili "Bolanda", potem "Polska", wreszcie "Pi-Dżi-I" [od PGE, sponsora Skry]. Z marketingowego punktu widzenia to był udany, bardzo cenny wyjazd.
- Mimo wszystko tak, zyski oceniam wyżej niż straty.
- Czy wspomniani przez pana piłkarze nie grają co trzy dni i wytrzymują fizycznie, mimo że nie mają bardzo długich wakacji?
- Owszem, kalendarz jest maksymalnie wypełniony, nie neguję, ale z czego proponuje pan zrezygnować? To niełatwe.
- To ja na gorąco odpowiadam, że to brzmi sensownie i jest warte namysłu.
- Nie chcę składać żadnych oficjalnych deklaracji ani komunikować się z szefami związku na łamach prasy. Powiem tyle, że po tegorocznych doświadczeniach powinniśmy usiąść i o tym wszystkim porozmawiać.
Kolejne imprezy wymyślane przez światową federację zwiększają prestiż siatkówki. Dla Polski to jednak duży problem, bo przy tak wąskiej grupie zawodników mało kto jest w stanie wytrzymać. Ja tego kalendarza nie wytrzymałem. Przez dwa lata grałem i cierpiałem. Decydowałem się na doraźne leczenie, ale polegało ono tylko na zażywaniu środków przeciwbólowych.
Wiadomo jednak, że nie da się co roku odpuszczać Ligi Światowej, bo wtedy zaprotestują sponsorzy. Trzeba z nimi usiąść i ustalić, która impreza jest najważniejsza. Moim zdaniem w przyszłym roku nie da się dobrze przygotować do Ligi Światowej i mistrzostw świata.