Liga mocna jak nigdy. Ale zagrożona

Żużlowa Ekstraliga na wirażu. Z jednej strony ma za sobą najlepszy sezon w historii i perfekcyjnie zmusiła kluby do stabilności finansowej. Z drugiej - nie jest w stanie zatrzymać szalonych żądań zawodników.

Obcokrajowcy od kilkunastu lat wiedzą, że nigdzie na świecie nie będą tak hołubieni jak w Polsce i nigdzie nie zarobią tyle, ile nad Wisłą. Więc korzystają z tego, jak mogą. Dziś nawet za przeciętnych zawodników trzeba płacić gigantyczne pieniądze - nawet około miliona złotych. Za światową czołówkę powyżej 2 mln zł. A wszystko za pół roku pracy - sezon żużlowy trwa od wiosny do późnej jesieni.

Za tydzień kluby żużlowej Ekstraligi rozpoczną oficjalne budowanie składów na nowy sezon - wraz z początkiem grudnia według regulaminu mogą podpisywać kontrakty z nowymi zawodnikami. W praktyce to fikcja: negocjacje są prowadzone od miesięcy, a we wszystkich miastach Ekstraligi trwa odliczanie do nowego miesiąca, by odkryć karty.

Niektóre są zresztą już odkrywane przez samych zawodników. Jeden z najlepszych zawodników świata Duńczyk Kenneth Bjerre kilka dni temu na swojej stronie internetowej przyznał, że wszystko już dawno ustalił, negocjacji nie prowadzi, a w grudniu podpisze umowę z Atlasem Wrocław. Ponad miesiąc temu ten sam Bjerre był zawodnikiem Lotosu Gdańsk - drużyny, która we wrześniu walczyła z Atlasem o utrzymanie w Ekstralidze.

Spółka nadzorująca rozgrywki nie jest w stanie zatrzymać tak kontrowersyjnych negocjacji. - Nie mamy zgłoszeń o nieprawidłowościach, więc nie ma podstawy do karania kogokolwiek - mówi Ryszard Kowalski, szef Speedway Ekstraligi.

Dziś żużlowe rozgrywki w Polsce są w wyjątkowo specyficznej sytuacji. Z jednej strony po latach chaosu doprowadzono do tego, że kluby są stabilne finansowo - walczą w rozgrywkach ci, których na to stać. Co roku przeprowadzane są procesy licencyjne - bez audytów finansowych, potwierdzenia, że kontrakty zawodników spłacono, żaden klub nie ma szans na starty w Ekstralidze. Jeden z prezesów: - Takiej sytuacji jeszcze nie było. Zawsze brakowało konsekwencji, można było się jakoś dogadać. A dziś? Nie masz pieniędzy, nie pojedziesz. Choćbyś był mistrzem Polski.

Liga żużlowa stała się atrakcyjnym towarem. Wicemistrz Polski Unibax Toruń miał w tym roku rekordową liczbę kilkuset sponsorów. W Zielonej Górze - tam Falubaz zdobył złoto - podobnie. To efekt transmisji w TVP: Stacja przez pół roku z meczów Ekstraligi zrobiła swój hit ramówki. Efekt: żużel, który był popularny głównie tam, gdzie są drużyny, stał się rozpoznawalny szerzej. - Zależało nam na tym, by być widocznym w całym kraju, a nie tylko tam, gdzie liga jest już znana. To się udaje - mówi Kowalski.

Ale liga ma jeden duży problem: brak solidarności prezesów. Zimą mieli stworzyć nieformalny front walki o obniżenie kontraktów zawodników. Plan był prosty: ustalić nieoficjalne górne pułapy finansowe i nie płacić żużlowcom nic ponad to, nie podpisywać umów w walutach, nie doprowadzać do licytacji o podpisy i nie akceptować ryczałtów - stałych sum wypłacanych niezależnie od wyników na torze. Ale wszystko okazało się fikcją. Ryczałty są. Kilka dni temu szef Stali Gorzów Władysław Komarnicki, przedłużając kontrakt z wicemistrzem świata Tomaszem Gollobem, tak niefortunnie trzymał umowę, pozując do fotografii, że można było - po powiększeniu zdjęć - zobaczyć fragment dokumentu. A na nim kwota - 38 tys. zł za występ w meczu ligowym. Teraz Stal chce zatrudnić byłego mistrza świata Nicki Pedersena, który również chce ryczałtu.

Ulegli w negocjacjach są też prezesi innych klubów. W światku żużlowym wiadomo o jednym z działaczy, który próbował się przeciwstawić żądaniom solidnego ligowca. Wystarczyły informacje - z premedytacją wypuszczone od zawodnika do lokalnych dziennikarzy - że możliwe jest jego przejście do konkurencji, by sprzeciw prezesa wobec podwyżki był nieaktualny.

Kondycja polskich ligowców

Falubaz Zielona Góra - Ogromny entuzjazm i miejskie szaleństwo po złocie trwa, więc i o swoją przyszłość klub jest spokojny.

Unibax Toruń - Klub stał się firmą, i to przynoszącą właścicielowi - milionerowi Romanowi Karkosikowi - zyski.

Włókniarz Częstochowa - Gwiazdy zespołu - Nicki Pedersen i Greg Hancock - szukają nowych klubów. Takich, bez niepewności.

Polonia Bydgoszcz - Są tam pieniądze. Propozycje kontraktów są jednak tak wyważone, że kandydaci do jazdy jej odmawiają.

Stal Gorzów - Prezes Stali Władysław Komarnicki nie ma zamiaru oszczędzać. W Wielkopolsce możliwe wszystko.

Unia Leszno - Klub funkcjonował dzięki wielu małym sponsorom. I będzie podobnie, choć bardziej oszczędnie.

WTS Wrocław - Po ponad dekady ze sponsorowania zespołu wycofać się chce firma Atlas - symbol zespołu.

Unia Tarnów - Po awansie - zderzenie z realiami. Lider Janusz Kołodziej nie przyjął umowy. Ma lepsze, od rywali.

Specjalny serwis o Seedway Ekstralidze ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.