Kadra. Czy Polska przegra z San Marino?

- Wydaje się, że z naszą piłką musi być lepiej. Ale nie oszukujmy się i zapomnijmy o Euro 2012. Wprowadźmy zmiany, dzięki którym wyślemy porządną reprezentację na Euro 2020 czy 2024 - mówi trener juniorów Michał Globisz.

Gdy latem Wisła Kraków odpadła w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów po porażce z Levadią Tallin, Zbigniew Boniek mówił, że do przegranych ze słabeuszami powinniśmy się przyzwyczaić. - Niewiele brakuje, aby klub czy reprezentacja poległy w starciu z zespołem z San Marino. Nie chcę powiedzieć, że będziemy z nimi przegrywali seryjnie, ale trzeba taką możliwość brać pod uwagę - mówił najlepszy polski piłkarz.

Czarne proroctwo zaczyna się spełniać. W poprzednich eliminacjach mistrzostw Europy U-21 drużyna Andrzeja Zamilskiego przegrała 0:3 z Kazachstanem. Od trzech lat, gdy zmieniono ich formułę, polska młodzieżówka ani razu nie zakwalifikowała się do turnieju finałowego.

Kilka tygodni temu reprezentacja U-19 Michała Globisza w I rundzie eliminacji mistrzostw Europy przegrała 1:2 z Azerbejdżanem. Wciąż ma szansę na awans, ale ostatni raz w finałach grała trzy lata temu - tylko dlatego, że Polska była gospodarzem Euro.

17-latkowie nie pojechali na ME od 2002 r. Finały turniejów juniorskich odbywają się co rok.

Azerowie są sprawniejsi i lepsi technicznie

Jeszcze dziesięć lat temu polscy 17-latkowie byli wicemistrzem Europy. Dwa lata później zdobyła mistrzostwo U-19. Co się zmieniło?

- Zbliżyły się do nas reprezentacje Cypru, Malty i krajów byłej Jugosławii. W Azerbejdżanie grają piłkarze sprawniejsi i lepsi technicznie od nas, do niedawna wyprzedzaliśmy ich jeszcze taktyką - mówi Globisz.

Kilka miesięcy temu azerski związek mianował trenerem reprezentacji Bertiego Vogtsa. Mistrz Europy z 1996 r. przywiózł ze sobą szkoleniowców drużyn U-21, U-19, U-17 i U-15. - Ich udział w rozwoju naszego futbolu jest jednak niewielki. Najwięcej robią kluby. Niemal wszystkie kierowane są przez osoby bliskie rządowi, a jemu zależy na dobrych występach reprezentacji. W lidze pięć z 12 klubów prowadzą trenerzy zza granicy. W tym Gruzin Kachaber Cchadadze, który grał w Manchesterze City, legenda tureckiej piłki Bülent Korkmaz czy Litwin Valdas Ivanauskas, grający wiele lat w Austrii. Oni wprowadzają swoje porządki, pokazują, jak funkcjonują najlepsze kluby. Związek też pomaga, wymusił na klubach inwestycje w infrastrukturę, zorganizowali rozgrywki drużyn U-19 i U-21- mówi Erkin Ibragimow, redaktor naczelny strony Azerifootball.com.

W eliminacjach Ligi Europejskiej FK Karabakh Agdam pokonało Rossenborg i fińską Honkę, poległo dopiero w starciu z Twente. Na tym samym etapie udział w europejskich pucharach zakończył ostatni polski klub Lech Poznań.

Nikt nic nie wie

Dlaczego nacje, z których jeszcze niedawno śmialiśmy się, tak bardzo się do nas zbliżyły?

- Nasz system szkolenia nie kształtuje piłkarzy, ale PZPN boi się do tego przyznać. Od lat systemem szkolenia zajmuje się Jerzy Engel, ale nie zrobiono nic. Każda krytyka powoduje alergiczną reakcję obrońców polskiej myśli szkoleniowej. Krzyczą: "To skandal". Uważają, że posiadają wielką wiedzę. A winne są kluby, piłkarze, gospodarka i klimat - mówi były trener.

Kilkanaście lat temu trenerów z bardziej cywilizowanych piłkarsko krajów sprowadzili Turcy, ostatnio ich śladem poszli Węgrzy. - Nasze autorytety trenerskie nie dopuszczają, byśmy mogli od kogoś się uczyć. Boją się obalenia pomników - twierdzi były trener.

Niezbędny jest centralny program, oparty na doświadczeniach najlepszych, przystosowany do polskich warunków. Francuzi prowadzą na treningi już sześciolatków, Holendrzy ośmiolatków. PZPN nie określa nawet, kiedy powinno rozpocząć się szkolenie. Nie wiadomo, jacy trenerzy powinni z nimi pracować. - W innych krajach trzeba mieć licencję, bo szkolenie dzieci w wieku 6-10 lat, a 10-15 to zupełnie inne zawody. Nie określono też ile junior powinien trenować, grać i odpoczywać. Jaką piłkę ma kopać, na jakich boiskach - mówi były szkoleniowiec.

Człowiek z łapanki uczy dzieci futbolu

Według Globisza, kluczową sprawą jest reorganizacja rozgrywek juniorskich. Tak, by najlepsi grali ze sobą. W tej chwili spotykają się tylko z drużynami z województwa. 17-letni juniorzy Legii mierzą się m.in. z Olimpią Warszawa i Nadnarwianką Pułtusk. W tym sezonie strzelają średnio 5 goli w meczu. Grający z Rawią-Azymut Rawicz i Lubuszaninem Trzcianka Lech zdobywa 4,5 bramki na mecz. - Nie ma mowy o pressingu, grze w defensywie czy nawet o bieganiu, bo rywal szybko traci piłkę. W efekcie, gdy gramy eliminacje mistrzostw Europy i przeciwnik jest bardziej wymagający, szybko tracimy siły. Gdy rozgrywamy mecze co kilka dni, w trzecim piłkarze ledwie zipią - mówi Globisz.

Proponowany przez niego system obowiązuje m.in. w Holandii i Hiszpanii. - Wiecie co dla dzieciaka oznacza mecz w białej koszulce Realu na mini stadionie Barcy? Przed 15 tysiącami Katalończyków? On w ten sposób uczy się radzenia sobie z presją - mówił Leo Beenhakker, były trener reprezentacji Polski.

W szkoleniu nie pomagają także kluby. - Długo nie przykładały do niego wagi. Staramy się pewne rzeczy wymusić. Wprowadzamy wymagania licencyjne np. obowiązkowe dwa boiska treningowe. Ale nigdzie w Europie szkoleniem nie zajmuje się liga - twierdzi działacz ekstraklasy.

Kluby narzekają na brak wykształconych trenerów. Ci z kolei domagają się wiedzy, której nie daje im związek. PZPN powinien na ich dokształcanie wydawać olbrzymie pieniądze. W tej chwili raz w roku odbywają się kursokonferencje. A powinno się je organizować bez przerwy. - Przydałaby się też uczelnia zorientowana wyłącznie na futbol, współpracująca z PZPN - mówi działacz.

By klub dostał licencję na grę w Ekstraklasie, musi prowadzić pięć drużyn juniorskich. W Anglii każdy zespół Premier League musi mieć szkółkę, której działanie reguluje kilkusetstronicowy podręcznik. Jakby nie oszczędzali, rocznie utrzymanie akademii kosztuje 2-3 mln funtów.

- W Polsce niewiele potrzeba, by pracować z juniorami. Podaż jest tak duża, że często bierze się człowieka z łapanki. Są ludzie, którzy pracują z młodzieżą bez papierów - potwierdza Globisz.

Czy w takim razie za kilka lat polski klub lub reprezentację czeka porażka z San Marino?

Działacz: Nie, bo dzięki powstającym stadionom nasze kluby będą się bogacić i postarają się o piłkarzy gwarantujących najlepsze wyniki. Ale tych znajdą zagranicą. Być może za kilka lat w meczu Legia - Lech zagra dwóch Polaków.

Globisz: Wydaje się, że z naszą piłką musi być lepiej. Ale nie oszukujmy się i zapomnijmy o Euro 2012. Wprowadźmy zmiany, dzięki którym wyślemy porządną reprezentację na Euro 2020 czy 2024.

Nie oszukujmy się i zapomnijmy o Euro 2012. Wprowadźmy zmiany, dzięki którym wyślemy porządną reprezentację na Euro 2020 czy 2024

 

Michał Globisz

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.