Katarska siatkówka jak chód sportowy

Robert Korzeniowski opuścił stanowisko szefa sportu w TVP. Kibice siatkówki powinni odetchnąć. Od wielu miesięcy, a może i lat utytułowany mistrz sportu w klasyczny dla swojego charakteru sposób blokował w TVP informacje o siatkarkach i siatkarzach, jak tylko się dało i gdzie się dało - pisze w swoim felietonie w Gazecie Sport, Marian Kmita, szef sportu w Polsacie.

Robert Korzeniowski opuścił stanowisko szefa sportu w TVP. Informacja ta nie ma nic wspólnego z siatkówką tylko pozornie. Od wielu miesięcy, a może i lat utytułowany mistrz sportu w klasyczny dla swojego charakteru sposób blokował w TVP informacje o siatkarkach i siatkarzach, jak tylko się dało i gdzie się dało. A wszystko z powodu źle pojętej interpretacji słowa "konkurencja". Dla Roberta była to wojna totalna, na śmierć i życie, i bez znaczenia było, czy chodzi o wyniki ligowe, czy informacje o medalach naszych reprezentacji pokazywane na co dzień we wrażej telewizji.

Kibice siatkówki powinni odetchnąć - z czasem siatkarskie newsy i relacje wrócą do sztandarowych programów informacyjnych TVP, bo przecież to publiczna stacja. A Roberta wolę pamiętać jako wielokrotnego złotego medalistę olimpijskiego niż kolegę z branży, bo ten drugi pierwszemu charakterologicznie do pięt nie dorastał.

W Katarze Skra grała o klubowe MŚ w nie mniej egzotycznej niż chód sportowy katarskiej odmianie siatkówki. Zgoda FIVB na sprzedaż prestiżowego turnieju do Kataru i przystanie na ultimatum gospodarzy dotyczące tzw. złotej reguły, która obowiązuje w lidze katarskiej, szczerze mnie martwi. Oznacza to, że imperium zbudowane przez Rubena Acostę przeżywa kryzys, a nowi sternicy federacji źle pojmują testament wielkiego poprzednika. Zdobywanie nowych obszarów dla siatkówki, gdzie jedynym celem i kryterium jest wyciągniecie większych pieniędzy od organizatora, prowadzi do zguby. Cykliczne rozgrywanie wielkich turniejów przy pustych halach w Japonii czy też "przypadek katarski" napawa niepokojem. Dzięki temu wizja powrotu siatkówki do świetlicy jest naprawdę realna. Być może jest to temat do interwencji działaczy z PZPS, bo ich pozycja i we władzach europejskich, i światowych jest teraz stosunkowo mocna. Powinni walczyć z federacyjnym nonsensem, bo ewentualny kryzys ich dotknie najbardziej.

Naszym chłopakom w Katarze wbrew wszystkiemu szło świetnie, innym nieco gorzej. Konieczność przeprowadzenia pierwszego ataku z drugiej linii sprawiła wszystkim wiele kłopotu, dzięki czemu w półfinałowej czwórce zabrakło mistrza Brazylii z czterema reprezentantami "Canarinhos" w składzie. W zamian znalazła się anonimowa nawet dla specjalistów drużyna Paykan z Teheranu. Być może o to chodziło wizjonerom z FIVB. Jeśli tak - plan udał się prawie w stu procentach. Trybuny jednak aż do finału świeciły pustkami. Normalne - siatkówka to nie wyścigi wielbłądów.

Copyright © Agora SA