W czwartek został tymczasowym trenerem reprezentacji. Poprowadzi drużynę w dwóch ostatnich meczach eliminacji mundialu - z Czechami (10 października w Pradze) i Słowacją (14 października w Chorzowie). Dziś ma ogłosić skład sztabu szkoleniowo-medycznego. Asystentem prawdopodobnie zostanie Lesław Ćmikiewicz, z którym pracował m.in. w Amice i Cracovii.
Stefan Majewski: Świetnie. Szkoda, że sam. Żona była tydzień u córki, wróciła dopiero w piątek. Za miesiąc - w okolicy meczów z Czechami i Słowacją - po raz pierwszy zostaniemy dziadkami. Będziemy mieli wnuka.
- Zawsze bardziej niepokoi to, czego nie znamy. Trenerem jestem od wielu lat. Dziadkiem dopiero zostanę, dlatego tym martwię się bardziej. Bo nic o tym nie wiem.
- Tego oczekuję ja i kibice.
- Teraz jest tak, ale nikt nie wie, co będzie. Podjąłem się tego zadania, bo naszą drużynę stać na lepszą grę.
- Chciałbym, żebyśmy grali tak jak z Portugalią, wtedy wszyscy byliby zadowoleni.
- Nie chcę zaczynać pracy od krytyki poprzednika. My, trenerzy, musimy się szanować.
- Porozmawiam, ale tego, co mówił Jan, nie komentuję. Jeśli się zdarzyło, to bardzo źle.
- Nie wiem, ale nie powinno.
- Nigdy tak nie sypiam. Zawodnikom powiem, jakie zasady obowiązują i nie zamierzam ich pilnować.
- Nie wyobrażam sobie, by przyjechali na zabawę. Ich zaangażowanie i to, co pokażą na boisku, ocenią kibice. Żaden mecz reprezentacji nie jest bez znaczenia. Czy zostanę na stanowisku, czy przyjdzie ktoś inny, ci zawodnicy dalej będą grać dla Polski. Muszą sobie z tego zdawać sprawę. To nie jest tak, że piłkarzowi wszystko wolno. On musi wiedzieć, co robi i musi za to odpowiadać i ponosić konsekwencje.
- Chciałbym jak najlepiej dla siebie i innych. Ale nie patrzę dalej niż na mecz z Czechami. To klucz do wszystkiego. Od tego wszystko może się zacząć, ale i skończyć. Stać nas na zwycięstwo i dobrą grę w Pradze. Potem porozmawiamy o tym co dalej.
- Bo jestem optymistą. Nasi piłkarze potrafią dobrze kopać piłkę. Wiem to.
- Zawodnicy mają umiejętności, nie zapomnieli, jak się gra w piłkę. Problemem jest to, że nie grają na co dzień. Dlatego trudno im cokolwiek pokazać, jeśli występują raz w miesiącu. Jeden-dwóch może nie grać, reszta musi mieć miejsce w klubowej jedenastce.
- Ciężko wybrać. Każdy mecz będzie inny, czasem trzeba będzie dostosować taktykę do stylu rywala i dopiero do niej dobrać piłkarzy. To może ułatwić wybór. U siebie chcemy grać ofensywnie i dobierać taktykę do swoich możliwości, nie patrząc na innych.
- Jeszcze nie oglądałem ich meczów, decyzji nie podjąłem.
- Gdybym nie widział szansy, by wygrać, nie podjąłbym się tej pracy. Nie zadowolę się przeciętnością, podejmuję się ciężkich wyzwań. To nie jest misja samobójcza. Żeby pracować w sporcie, nie można bać się ryzyka, kalkulować.
- Żadnych nazwisk nie podam. Muszę przejrzeć, kto w jakiej jest formie.
- Poza Wisłą i jeszcze jedną drużyną widziałem w tym sezonie na żywo każdy zespół ekstraklasy. Paru zawodników rzeczywiście nie dało się nie zauważyć. Najpierw jednak zastanowię się, jak chciałbym w tych dwóch meczach zagrać. Potem do tej koncepcji dobiorę piłkarzy. W klubie trener ma graczy o określonych predyspozycjach. W kadrze może przebierać. Dopasowuje zawodników do koncepcji. Słuszna jest nazwa selekcjoner, a nie trener. Trenerzy są w klubach.
- Tak zrobiłem, kiedy powoływałem kadrę do lat 23. O każdym zawodniku rozmawiałem z jego trenerem klubowym. Tędy droga.
- Przyjrzę się im. Dla jednego kilkanaście dni to mało, dla innego - wystarczy.
- Nie odpowiem, bo inny piłkarz mógłby potem mnie spytać, czemu to jego nie wymieniłem.
- Tak. Liczą się dwa najbliższe mecze i ich aktualna forma. Nie zrezygnuję z nikogo. To ma być kadra najlepszych polskich piłkarzy. Obojętnie, kto ile ma lat.
- Byłem w piątek na Legii, a w sobotę we Wronkach na meczu Lecha z Odrą. W niedzielę nie pojechałem na żaden stadion, w sobotę miałem wesele. Wszystkie mecze ligi zobaczę w telewizji.
- To oczywiste. Nie powiem do kogo. Żeby kogoś poznać, trzeba dużo z nim rozmawiać.
- Może i 24, ale decyzji nie podjąłem.
- Więcej jest takich, którzy po współpracy ze mną czegoś się nauczyli. Nie ma człowieka, na którego nikt by nie narzekał. Jestem wyrazisty, każdy ma o mnie jakieś zdanie. Tak, wymagam od innych, ale najwięcej od siebie. W sporcie, jeśli ktoś nie chce się wspiąć na wyżyny umiejętności i możliwości, nic nie osiągnie. Wygrywa lepszy, minimaliści nie mają szans.
- Bez względu na to, co napiszą o mnie media, kadra zawsze miała, ma i będzie mieć kibiców. Oni się nie odwrócą od drużyny. Chcą widzieć dobrze grającą reprezentację Polski. Jeśli zobaczą, będą ją wspierać.
- Kibic wie, że przed pierwszym meczem nie wolno nikogo oceniać. Dlatego mówiłem o kluczowym znaczeniu pojedynku z Czechami.
- Wiem. Prawdziwi kibice nie odwrócą się od drużyny, kadra ich przyciąga. Nie boję się przed meczem. Jestem przekonany, że reakcja kibiców będzie pozytywna. Kluczem do tego będzie gra zespołu. Dobry mecz ludzie docenią i pomogą. Czasu na przygotowanie zespołu, by grał tak jak tego chcę, zostało niewiele. Ale, co dla jednego za mało, drugiemu wystarczy. Przecież wielu z tych piłkarzy, których powołam, grało bądź gra dobrze w piłkę. Tego się nie zapomina. Ja mam z nich wydobyć to, co najlepsze. Niech pokażą to na boisku. Wiem, że potrafią.
- Będę szukał najlepszych. Jeśli jest szansa, że można komuś dać paszport i on wzmocni kadrę, należy to zrobić.
- Tak. Właśnie zagrał całe spotkanie przeciwko Valencii w Lidze Europejskiej, występuje w lidze francuskiej. Znaczy, że coś potrafi.
- Nie mam problemów z mediami, a one nie mają ze mną. Nie chcę, żeby dziennikarze kręcili się po hotelu, ale znajdziemy rozwiązanie, które zadowoli obie strony.
- Co znaczy "słynnym"? Kiedy kilkanaście lat temu wspomniałem, że go mam i z niego korzystam, większość się śmiała. Teraz każdy trener ma laptopa.
- Ale przynajmniej ma. Oczywiście, że na zgrupowanie przyjadę z laptopem.
Brązowy medalista mistrzostw świata w 1982 roku - w meczu o trzecie miejsce strzelił gola Francuzom, a prowadzona przez obecnego wiceprezesa PZPN Antoniego Piechniczka Polska wygrała 3:2. Piechniczek i Grzegorz Lato - kolega z tamtej srebrnej reprezentacji - zdecydują do końca roku, kto poprowadzi kadrę podczas Euro 2012 na boiskach Polski i Ukrainy.
17 września Majewski został tymczasowym selekcjonerem reprezentacji Polski. W styczniu skończy 54 lata. Do 1978 r. związany był z klubami bydgoskimi, zimą 1978 r. trafił do Legii. W debiucie ze Śląskiem Wrocław strzelił dwa gole. Po pięciu latach w Warszawie, w 1984 roku, wyjechał do RFN, gdzie grał w Kaiserslautern. Karierę skończył w II-ligowym Freiburgu.
W kadrze debiutował 30 sierpnia 1978 r. Na MŚ w Hiszpanii wystąpił we wszystkich siedmiu meczach. W drużynie narodowej rozegrał 40 meczów, strzelił cztery bramki.
Jako trener pracował m.in. w Polonii Warszawa, Amice, Zagłębiu Lubin, Świcie Nowy Dwór, Widzewie i Cracovii. Bez większych sukcesów. W połowie lat 90. w Polonii wysłał piłkarzy do pracy w sklepie, a dzień przed występem w I lidze dyskwalifikował za grę w amatorskich szóstkach. W Amice odsunął od drużyny Ryszarda F. "Fryzjera" herszta mafii, która ustawiała wyniki całej ligi.