Maja Włoszczowska znów startuje! Chce Mazurka Dąbrowskiego

Dwa tygodnie temu ledwie uszła z życiem, na twarzy ma szwy, je tylko przecierane zupy, ale w niedziele chce zdobyć mistrzostwo Europy w rowerowym maratonie

Kto widział Maję Włoszczowską zaraz po wypadku na usłanej kamieniami trasie mistrzostw świata w Australii, był przekonany, że będzie wylizywać się z tego miesiącami - pozszywana twarz, obite ręka, biodro, noga, na obiad tylko przecierane zupy. Wicemistrzyni olimpijskiej z Pekinu nie przeszkodziło to jednak w zapakowaniu roweru i wyruszeniu do Estonii na mistrzostwa Europy w maratonie. - Wszystko mnie boli, ale generalnie przeciwwskazań nie ma. Lekarze ostrzegli mnie tylko, bym się znów nie przewróciła, bo wtedy wszystkie operowane miejsca się rozlecą i będę miała dwa razy większy problem - opowiadała wczoraj Maja w drodze na lotnisko.

Maraton to jednak co innego niż karkołomna trasa w cross country, konkurencji olimpijskiej, sztandarowej dla naszych kolarzy górskich. W maratonie jedzie się od 80 do 120 km, w większości po szerokich, szutrowych drogach. Ryzyko upadku jest więc niewielkie, zresztą kolarka CCC Polkowice jest specjalistką od obydwu konkurencji - w premierowych mistrzostwach świata w maratonie w 2003 roku wywalczyła złoty medal.

- Nie zagrali mi Mazurka Dąbrowskiego w Australii, chcę go usłyszeć w Estonii - zapowiada. Maja jest wściekła, że nie udało się jej nawet stanąć na starcie w Canberze i mogła oglądać rywalizację tylko na monitorze komputera.

Na rower wsiadła w ubiegłą sobotę. Jej trener z podziwem, ale i niepokojem patrzy na start wicemistrzyni olimpijskiej. - Nie wiem, jak ona to wytrzyma - zastanawia się Andrzej Piątek. - Po operacji konieczna była kuracja antybiotykowa, to bardzo osłabiło Majkę. Jej ostatnie badania krwi są, delikatnie mówiąc, średnie. Ale się uparła i już. Przewiduję dwa scenariusze - albo wycofa się na trasie, bo po prostu nie da rady, albo jakąś niesamowitą siłą woli sięgnie po medal. Dopiero byłby numer. Historia chyba nie znała dotąd przypadku, by po tak poważnym wypadku kolarz pozbierał się w dwa tygodnie i stanął na podium w tak ważnych zawodach.

Maja Włoszczowska wróciła z Australii. Nadal jest śliczna Przeczytaj też: Nie mam pretensji - zapiski Mai Włoszczowskiej >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.