Legia przeciętniaków. Polityka klubu z Łazienkowskiej

Kolejny raz Legia nie doczekała w europejskich pucharach końca lata, ale jej szefowie twierdzą, że drużyna jest na dobrej drodze do sukcesu. Jak to możliwe, jeśli polityka klubu nie sprawdza się od lat i nic nie zapowiada, by miała się zmienić?

W czwartek wicemistrz Polski zremisował 2:2 z Broendby Kopenhaga i odpadł z Ligi Europejskiej. W ostatnich siedmiu latach Legia nie przeskoczyła ponad I rundę Pucharu UEFA. - Ostatnie pięć lat w Europie to rozczarowanie za rozczarowaniem. W rankingu UEFA nasz współczynnik to tylko 3,583 i dlatego nie będziemy rozstawieni w III rundzie eliminacji. Wielkim zadaniem tego sezonu dla Urbana będzie zdobycie tylu punktów, żebyśmy za rok byli rozstawieni w IV rundzie. Oby w eliminacjach do Ligi Mistrzów - mówił niedawno Sport.pl Leszek Miklas, prezes Legii.

Jego drużyna poprawiła współczynnik o punkt. W następnej Lidze Mistrzów na rozstawienie może liczyć tylko w II rundzie eliminacji. Jeśli zagra w Lidze Europejskiej, już od III rundy będzie dolosowywana do silniejszego rywala.

Czy to daje Legii do myślenia? Nie. Trener Jan Urban mówił po meczu w czwartek, że nie ma piłkarzom nic do zarzucenia. Jeszcze dalej idzie Paweł Kosmala, przewodniczący rady nadzorczej klubu. - Jesteśmy na dobrej drodze - powiedział w sobotę "Przeglądowi Sportowemu".

Gdyby odpadnięcie z Broendby przydarzyło się po latach podboju europejskich pucharów, można by je uznać za przypadek. Ale Legia od lat regularnie nie daje rady nawet europejskiej niższej klasie średniej. I nie ma się co dziwić, bo od lat grają w niej piłkarze, którzy przy każdej próbie odbijają się z hukiem od futbolu międzynarodowego. W klubie i reprezentacji.

W ostatnich dziesięciu latach kadra pojechała na dwa mundiale i jedno Euro. Udział legionistów jest minimalny. W meczach o punkty zagrało jej 11 piłkarzy. Zaliczyli 42 występy. Wisła, jedyny klub równie regularnie występujący w pucharach, dorobiła się 20 reprezentantów, którzy zagrali 119 meczów. Jej piłkarze decydowali o obliczu kadry, Paweł Janas budował nawet drużynę wokół nich. Selekcjonerzy próbowali opierać zespół nawet na graczach Groclinu. Legioniści pojawiali się w kadrze incydentalnie. Żaden nie ugrał więcej niż dziesięć spotkań (patrz ramka).

Dziś także, poza Rogerem, zespół Urbana składa się z piłkarzy, których szanse na występ w decydujących meczach o awansie na mundial w RPA są bliskie zeru. Para środkowych pomocników Piotr Giza - Maciej Iwański, za których Legia zapłaciła w sumie 1 mln euro, nie zagrała w reprezentacji ani jednego meczu o punkty. Doświadczenie powołanych na środowy sparing z Grecją Jakuba Rzeźniczaka i Marcina Komorowskiego także ogranicza się wyłącznie do meczów towarzyskich.

Tak jest od dawna. Cztery lata temu o sile Legii stanowili Łukasz Surma, Jacek Magiera i Piotr Włodarczyk. Żaden kariery w kadrze nie zrobił, żaden nie poprowadził Legii do choćby sukcesików w pucharach. Nawet takich, jakie odnosiły Wisła, Groclin i Lech. Obie drużyny spinają Wojciech Szala i Tomasz Kiełbowicz, którzy w sumie ugrali jeden mecz o punkty w reprezentacji.

Legię sprzed kilku lat i obecną stać oczywiście na walkę o mistrzostwo, czasami nawet na zdobycie tytułu. Ale na zaistnienie w europejskich pucharach nie ma co liczyć. Dlatego Kosmala nie ma racji. Jego zespół wciąż podąża tą samą drogą. Wybrukowaną kolejnymi transferami przepłacanych przeciętnych piłkarzy, porażką z Odrą i męczarnie z Arką. Ta ślepa droga kończy się porażkami z europejskimi średniakami.

Wiślacy w reprezentacji

(mecze o punkty w eliminacjach i turniejach finałowych MŚ 2002, 2006 i 2010 oraz ME 2004 i 2008)

Legioniści w reprezentacji

Skąd się wzięła fenomenalna forma Lecha? I Wisły? Jak umiesz, to kup lepszych! Wygraj Ligę! >

Copyright © Agora SA