Franciszek Smuda: Przez ostatnie 25 lat pracowałem non stop. Chciałem urlopu, takiego prawdziwego, choćby przez dwa miesiące. Pomieszkać w domu, pobyć z rodziną, zmniejszyć sobie ciśnienie, które ostatnio było zbyt wysokie. A tak w ogóle chcę pracować w miejscu, gdzie są perspektywy i ambicje. Nie tak jak w Lechu, gdzie byłem ostatnio. Mówiło się o wielkim klubie, a kiedy była szansa na taki, to tylko kombinowano, jak sprzedać i zarobić.
- [cisza] Więc zostaje kadra.
- Tak. Mam tyle doświadczeń, że mogę objąć kadrę.
- Niech wypełni swój kontrakt. Później to ja jestem do dyspozycji.
- Zaraz, zaraz. Wszystkich szanuję, ale niech będą moją konkurencją dopiero po zdobyciu takiego doświadczenia jak ja. Niech najpierw coś osiągną. Mam 410 meczów w lidze, nie licząc pucharów. To wszystko w tej sprawie.
- Mimo to uważam, że nasza liga jest atrakcyjna. Weźmy choćby zeszły sezon, gdzie do ostatniej chwili drużyny biły się o mistrza i awans do pucharów. To magnes, który zachęca kibiców bez względu na wszystko. Przyznam, że my, jako Lech Poznań, także narobiliśmy Polakom apetytu, dochodząc w Pucharze UEFA tak daleko.
- Dobra, dobra... To ja się pytam, czy w Europie wszyscy mają superdrużyny? Czy silne zespoły mają same gwiazdy w składzie? W większości zachodnich klubów, do których możemy się w jakiś sposób porównywać, pół kadry to gracze na miarę pucharów. Reszta odstaje.
Jesteśmy biedną ligą, zbyt biedną, żeby mieć silne zespoły w pucharach. Weźmy jeszcze raz przykład Lecha. Przebrnęliśmy przez kolejne rundy, szykowaliśmy się do wiosennych spotkań, ale zimą zamiast kupić dwóch-trzech graczy, którzy wzmocniliby nas w meczach z Udinese, sięgnięto po ludzi nadających się do noszenia toreb.
- Przyjechał do Lecha menedżer Peruwiańczyka Quinterosa. Mówi, żeby kupować od razu, bez testów, najwyżej badania lekarskie. Ale ja nie biorę w ciemno, więc mówię: "Wystarczy mi, że zobaczę, jak utrzymuje się na nogach". Po kwadransie rozgrzewki widziałem, że ten chłopak może nam pomóc. Wypalił? Wypalił.
- Dopiero teraz mam czas, żeby się przyjrzeć lidze z bliska. Co innego żyć rytmem klubu, być wyłączonym od czwartku do niedzieli, i tak ciągle aż do Wigilii. Nie miałem czasu, żeby pojechać na Bałkany czy choćby Bielska-Białej, Szczecina lub Gorzowa. Teraz będę oglądał, zastanawiał się nad ludźmi, którzy coś mogą zdziałać, chciałbym w wolnym czasie uporządkować swoją wiedzę. Ale zapewniam już teraz: są ludzie, na których warto zawiesić oko.
- Rafał Murawski. Był, bo już go sprzedano. Z Polaków na pewno Paweł Brożek i Robert Lewandowski. Uzbierałaby się fajna jedenastka do gry w reprezentacji.
- Brożek ma więcej doświadczenia, więc z czystym sumieniem wysłałbym go na Zachód. Lewandowskiego jeszcze nie, ma czas.
- Nie będę oryginalny, czołówka to Wisła, Legia, Lech, Polonia, Bełchatów, Śląsk. Ten ostatni pod warunkiem, że zachowa formę z poprzedniego sezonu. Wiem, że trapią ich teraz kontuzje, a jak niekomfortowa to sytuacja dla trenera, przekonałem się w ubiegłym sezonie. Zamiast lekko sięgnąć po mistrza, kiedy nadarzyła się okazja, wypadło mi z Lecha czterech-pięciu podstawowych zawodników, właściwie szkielet zespołu, i nic nie wyszło.
Powtórzę: brak kasy to największa bolączka polskiej piłki. Kiedy drużyna wchodzi na jakiś poziom, trzeba ją wzmocnić, ubezpieczyć się na wypadek kontuzji. Ale to nie jedyne mankamenty ekstraklasy. Czy to normalne, że kilka drużyn musi grać na nie swoich stadionach? Albo że szefowie klubów nie wytrzymują ciśnienia, co chwila zwalniają trenera? Proszę spojrzeć, ile kasy idzie na odszkodowania dla odstrzelonych szkoleniowców.
Wszystko tak naprawdę sprowadza się do pieniędzy.
- Gdybym ja był trenerem Wisły i mój zespół odpadłby z Ligi Mistrzów w ten sposób, nie zawahałbym się powiedzieć, że to skandal i totalna kompromitacja całego polskiego futbolu. To tyle, ale zaznaczam: powiedziałbym to nawet, gdybym sam prowadził Wisłę.
- Jeśli mają zaufanie do trenerów, zrobili dobrze.
- To taka wpadka, taka strata finansowa, że nie potrafię tego zrozumieć. Nie chcę krytykować innych, ale nie mam innego komentarza.
- Np. derby Lechia - Arka. Wszyscy byli zachwyceni wysokim poziomem, a ja nic szczególnego w tym meczu nie dostrzegłem.
- Polacy kochają piłkę, kochają ligę bez względu na to, jaka jest.
Ma 61 lat, jest jednym z najlepszych polskich trenerów, ostatnim, któremu udało się awansować do Ligi Mistrzów. Był twórcą wielkiego Widzewa lat 90., choć zaczynał pracę jako anonimowy szkoleniowiec Stali Mielec. Z łodzianami sięgnął po dwa mistrzostwa Polski, z Wisłą - po jedno. W ostatnim sezonie jego Lech zdobył Puchar Polski i awansował do 1/16 Pucharu UEFA. Smuda pożegnał się z Lechem. Teraz chce reprezentacji!