Trzeci mecz finału PLK: Turów chce bić mistrza

W piątek w Zgorzelcu trzeci mecz finału PLK, w którym koszykarze Turowa niespodziewanie remisują z faworyzowanym Prokomem 1:1. Czy zgorzelczanie mogą zdetronizować mistrza?

Pięciokrotny mistrz Polski w niedzielę łatwo wygrał w Sopocie 95:79, we wtorek, w trzeciej kwarcie prowadził już 68:47, ale znakomity finisz gości dał im wygraną, która może odmienić rywalizację o tytuł. Obrona strefowa Turowa okazała się dla gwiazd Prokomu zbyt trudna do sforsowania - sopocianie w ciągu 15 minut zdobyli tylko 16 punktów. Turów rzucił aż 46, bo świetnie rozgrywał Tyus Edney, a z dystansu trafiali zapomniani strzelcy. Co musi zrobić Turów, żeby powstrzymać w finale Prokom?

Turów, który w dwóch poprzednich sezonach finały z Prokomem przegrywał, odebrał sopocianom przewagę własnego parkietu - podejmie ich dzisiaj (18, TVP Sport) oraz w niedzielę. - Będzie nam jeszcze trudniej niż w Sopocie, bo Prokom przyjedzie zmobilizowany po porażce - mówi środkowy Turowa Dragisa Drobnjak. I dodaje: - Obrona strefowa dawała efekty, ale drugi raz na to samo trudno będzie nabrać rywali. W dwóch meczach z nimi traciliśmy średnio po 89,5 punktu, więc musimy jeszcze wzmocnić defensywę.

- Poprawiliśmy ją po meczu nr 1, kiedy przegraliśmy walkę o zbiórki. We wtorek byliśmy już lepsi - zauważa trener Turowa Paweł Turkiewicz. - Musimy bronić zespołowo, bo w obronie indywidualnej mamy trochę problemów, np. przeciwko dwójkowym akcjom z zasłonami - dodaje 35-letni trener.

Obrona jest ważna, ale Turów musi także równiej zagrać w ataku - w obu spotkaniach zgorzelczanie mieli momenty i świetne, i katastrofalne. Kluczem do powodzenia jest aktywny i skuteczny Edney, ale 36-letni rozgrywający z przeszłością w NBA oraz Eurolidze nie wytrzymuje całych 40 minut i potrzebuje zmiennika. - W Zgorzelcu najprawdopodobniej zagra Bryan Bailey - mówi Turkiewicz, który nie mógł skorzystać z Amerykanina w drugim meczu z powodu kontuzji barku.

Zadanie dla Prokomu to lepsze wykorzystanie gwiazd - szczególnie Davida Logana. Qyntel Woods ma momenty, w których zatrzymać go nie można, ale Logan w tym sezonie przeciwko Turowowi, czyli swojemu byłemu klubowi, gra słabo. W porównaniu z całymi rozgrywkami w czterech spotkaniach przeciwko zgorzelczanom amerykański strzelec zdobywa średnio o pięć punktów mniej. I trafia zaledwie 36 proc. rzutów.

Czy naszpikowany gwiazdami Prokom o kulejącej organizacji gry wciąż jest faworytem w starciu z nieco uboższym kadrowo, ale walecznym i pomysłowym Turowem? - Przewaga parkietu to taki slogan typowy dla play-off, który - jak pokazał ostatni mecz - w rzeczywistości niewiele daje. Mam jednak wrażenie, że Prokom może ją odzyskać - uważa ekspert TVP Sport Mirosław Noculak. - Zaskakuje mnie jedna rzecz: Prokom, który przez moment meczu nr 2 rozbił tę trochę dziurawą strefę Turowa w pył, potem nagle przestał grać konsekwentnie. Sopocianie mają wielkie możliwości gry przeciwko strefie, ale nie potrafią z nich korzystać - dodaje Noculak.

Finał jest ciekawy, ale w TVP Sport ogląda go po 30 tys. osób (dane AGB Nielsen Media Research Polska). Czy transmisje pojawią się w ogólnopolskim bądź regionalnych pasmach TVP? - Chciałbym, ale będzie ciężko - mówi prezes PLK Janusz Wierzbowski.

Mecz o złoto?

W historii polskiego play-off było dziesięć przypadków, kiedy w rywalizacji do czterech zwycięstw po dwóch meczach był remis 1:1. Aż w ośmiu z nich zwycięzca meczu nr 3 wygrywał potem całą serię.

Pojedynek na miarę finału: Qyntel Woods kontra Tyus Edney Turów odebrał wygraną Prokomowi - czytaj relację z meczu nr 2 >

Copyright © Agora SA