Marcin Gortat: Trzeba jednak pamiętać, że gram tylko przez 10 minut - taka jest moja średnia na mecz w tym sezonie i w tym okresie rzeczywiście bywam w miarę produktywny. Zupełnie inaczej wygląda to w momencie, kiedy przebywam na parkiecie obok Dwighta Howarda - moje szanse na aktywną grę w ataku spadają do zera, a i na tablicach trudno walczyć, bo w obronie Dwight zbiera praktycznie każdą piłkę. Ale z pochlebnych opinii się cieszę, bo myślę, że nie ma w nich nic sztucznego. Ciężko pracuję i wiem, że jestem doceniany. Nie tylko przez media.
- Zgadzam się z tym. Taka sytuacja to mój zdecydowany plus i główny powód, dla którego nie zostałem w lutym oddany z Orlando przy okazji transferu z Houston Rockets i Memphis Grizzlies. Wartość, którą wnoszę do drużyny na parkiecie, zupełnie nie ma odbicia w moim wynagrodzeniu. Uważam, że jeśli chodzi o obronę, to spośród wysokich zawodników mój wkład należy do największych w zespole. Lubię bronić i w miarę dobrze wykonuję to od początku kariery. Cieszę się, że dostałem dużo minut przeciwko Boston Celtics i Detroit Pistons, bo mogłem pilnować Kendricka Perkinsa i Rasheeda Wallace'a. Dzięki temu Howard nie wpadał w kłopoty z faulami.
- To naturalne, że liczę na jak najwyższy kontrakt, ale o sumach rozmawiał nie będę. To są pytania do mojego agenta. Wiem tylko, że jest duże prawdopodobieństwo, że zostanę w NBA.
- Wiadomo, że nie jestem w pełni usatysfakcjonowany, bo wolałbym grać po 48 minut, ale jest dużo lepiej niż miesiąc wcześniej. Można powiedzieć, że idę spać spokojniejszy. Wiele rzeczy zmierza w dobrym kierunku, a ja wciąż ciężko pracuję, aby było jeszcze lepiej.
- Nie miałem obaw, bo gram lepiej, niż zarabiam. Gdyby Magic mnie oddali, to straciliby jedynego wysokiego koszykarza, który wnosi do gry energię.
- Najbardziej zależy mi na grze. Mam nadzieję na duże pieniądze, ale najbliższy kontrakt chcę traktować jako inwestycję w siebie - jeśli podpiszę umowę na trzy lata i będę grał regularnie dłużej niż 20 minut, to w wieku 28 lat byłbym w życiowej formie. Nie byłbym zawodnikiem, który uczy się koszykówki na poziomie NBA, ale sprawdzonym i doświadczonym graczem, który jest w stanie wydajnie pomóc drużynie walczącej o trofeum. Wtedy mógłby podpisać wysoki, życiowy kontrakt.
Jeśli będę pewny, że w Magic dostanę więcej minut, to w pierwszej kolejności rozważę opcję nowego kontraktu z Orlando, bo czuję się tutaj rewelacyjnie. Ale na pewno nie widzi już mi się gra tylko w roli zmiennika z szansą na 8-10 minut w meczu - w takiej sytuacji mogłoby dojść do zmiany klubu. Jeśli jednak trener Stan Van Gundy będzie widział we mnie zawodnika, który gra także jako wysoki skrzydłowy, to miałbym szansę na 20 minut w meczu i byłbym zadowolony.
Co wynika z wyliczeń amerykańskich statystyków - czytaj tutaj ?