Lech nie chce się rozpaść

Rengifo, Arboleda, Stilić i Lewandowski przebąkują o odejściu z Lecha. Ale 1/16 finału Pucharu UEFA nie gwarantuje im wielkich ofert. - Nie dam sobie ręki uciąć, że latem nikt nie odejdzie. Będzie trudno, ale zrobimy wszystko, by utrzymać ten skład - mówi dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk

Peruwiańczyk, Kolumbijczyk i Bośniak nie ukrywają, że chcieliby zmienić klub, gdyby latem była okazja. Menedżer Polaka twierdzi, że młodemu napastnikowi najbliżej do ligi włoskiej lub niemieckiej.

- Żadnych konkretnych ofert nie dostaliśmy. Jeśli już, to były luźne zapytania - mówi dyrektor Lecha Marek Pogorzelczyk. Brak ofert sprawił, że zimą "Kolejorzowi" udało się utrzymać skład. - Teraz nie zagwarantuję, że latem nikt nie odejdzie. Jeśli tak, to jeden, bo nie wyobrażamy sobie, żebyśmy stracili czterech czy pięciu - twierdzi Pogorzelczyk. - Gdyby miało odejść więcej graczy, to znaczy, że trzeba rozpocząć budowę drużyny na nowo. To zajmie ze dwa lata - uważa trener Franciszek Smuda. Jego przyszłość też jest niepewna. Umowa z Lechem wygasa po sezonie, rozmowy na temat nowej mają się rozpocząć w kwietniu.

Na jakie oferty mogą liczyć gracze Lecha? Semir Stilić jest na szczycie listy życzeń Celticu Glasgow. 22-letniego pomocnika obserwował jeden z trenerów mistrzów Szkocji Neil Lennon. - I dał mu świetne referencje - mówi nam szkocki dziennikarz. Jest jednak jeden warunek. Lider Celticu Shunsuke Nakamura musiałby wrócić do Yokohamy Marinos. Klub sponsorowany przez Nissana nie ma na razie pieniędzy na pensję piłkarza. - Jeśli nic się nie zmieni, Nakamura zostanie w Szkocji. A wtedy Celtic zrezygnuje ze Stilicia - twierdzi Szkot.

O Kolumbijczyka Manuela Arboledę miał ponoć pytać Panathinaikos Ateny. - Pierwsze słyszę o takim piłkarzu. To może być pomysł skauta Panathinaikosu na Polskę, czyli Krzysztofa Warzychy. Nie wydaje mi się jednak, by w Atenach wydali pieniądze na 30-letniego obrońcę - mówi "Gazecie" grecki dziennikarz. Magazyn Ekstraklasy: Lech jak wisienka na zakalcu

Smuda opowiadał, że przy okazji jesiennego meczu z Deportivo La Coruna trener Hiszpanów Miguel Angel Lotina pytał o Hernana Rengifo, który nie tylko strzelił dla Lecha sześć goli w Pucharze UEFA, ale pokonał Ikera Casillasa w czerwcowym sparingu Peru z Hiszpanią, która kilka tygodni później została mistrzem Europy. - Lotina zadawał pytania jak ktoś, kto jest poważnie zainteresowany zawodnikiem - twierdzi Smuda.

- Jeśli ten Rengifo to napastnik, to OK, bo Deportivo szuka napastnika. Musiałby mieć jednak polski paszport, bo jest już w drużynie trzech graczy spoza Unii. O ofercie dla niego nie słyszałem nic, ale może - mówi Juan Jordi, dziennikarz "Marki" zajmujący się Deportivo La Coruna. David Riuz, specjalista "Marki" od futbolu międzynarodowego, dodaje: - Powiedzenie, że Rengifo jest w Hiszpanii znany to gruba przesada. Gdyby zrobił wielkie wrażenie w meczu Hiszpania - Peru, nasze kluby kupiłyby go zimą. Przecież piłkarz z ligi polskiej nie może być drogi.

- Hernan dostał już od nas wstępną propozycję przedłużenia umowy. Chcemy go zatrzymać na dłużej tak jak Rafała Murawskiego, z którym podpisaliśmy niedawno nowy kontrakt - mówi Pogorzelczyk.

- Nie jesteśmy pod ścianą. Nie musimy sprzedawać piłkarzy, by łatać dziury w budżecie. Poza tym żaden z zawodników nie ma w umowie z nami kwoty odstępnego. Ich los jest w naszych rękach - dodaje. - Lech ma regularnie grać w europejskich pucharach. Budżet klubu co roku rośnie, także po to, by zapewnić jak najlepsze warunki piłkarzom. Jeśli systematycznie będą odnosić sukcesy i wygrywać w pucharach, to zarobią bardzo dobre pieniądze i zastanowią się, czy warto się stąd ruszać.

Wiadomo jednak, że nawet w przeciętnym zespole w dobrej lidze piłkarz może zarobić kilka razy więcej niż w Lechu. - Tłumaczymy piłkarzom, że tutaj odgrywają czołowe role w zespole. Gdzie indziej mogą wylądować na ławce. Takie argumenty na pewno usłyszeli Stilić i Lewandowski. - Obaj nie zawsze wytrzymują kondycyjnie mecze w polskiej lidze, gdzie nie gra się za szybko. Mało prawdopodobne, by już teraz poradzili sobie w lepszych ligach - twierdzą w Lechu. - Uważam, że niektórzy z nich potrzebują jeszcze czasu, ogrania, żeby wyjechali za granicę gotowi do gry. W przeciwnym razie grozi im przypadek Radosława Matusiaka, który po zagranicznych niepowodzeniach rzucił piłkę - mówi Pogorzelczyk.

W Lechu obowiązuje zasada wygłoszona niedawno przez prezesa Andrzeja Kadzińskiego: - Pozwolimy zawodnikowi odejść z klubu tylko wtedy, gdy będziemy mieli wartościowego następcę. Zimą Lech nie znalazł żadnego takiego piłkarza.

Co się musi stać, żeby Stilić trafił do Celticu? - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA