Wrocławscy prokuratorzy postawili Klockowi siedem zarzutów korupcyjnych. Członek zarządu PZPN miał w sumie przyjąć ponad 50 tys. złotych łapówek w zamian za ustawianie meczów. Zarzuty dotyczą też pomocy przy wręczania pieniędzy sędziom. Wydarzenia dotyczą lat 2003-04 i odnoszą się do spotkań kilku drużyn. Już wcześniej w śledztwie i w sądzie Janusz Kupcewicz, Wiesław Kędzia oraz Ryszard F., pseudonim "Fryjzer", zeznali, że Klocek przyjął pieniądze, dzięki którym miał załatwić przychylność sędziów podczas spotkań Arki Gdynia.
- Potwierdzam, że zarzuty, jakie postawiliśmy zatrzymanemu, dotyczą kilku drużyn, w tym Arki - mówi Edward Zalewski, szef prokuratorów prowadzących śledztwo w aferze korupcyjnej.
Henryk Klocek we wrocławskiej prokuraturze był przesłuchiwany cały czwartek. - Odpowiadał na nasze pytania, ale nie ujawnię, czy przyznał się do zarzutów - zaznacza prokurator Zalewski.
Nieoficjalnie wiadomo, że Klocek nie przyznał się do winy. Jednak po wielu godzinach przesłuchania prokuratorzy nie wystąpili o aresztowanie. Klocek musi wpłacić 70 tys. zł poręczenia majątkowego, ma zakaz opuszczania kraju, a przede wszystkim nie może działać w futbolu. PZPN nie mógł go teraz zawiesić, bo nie ma zapisów w statucie, które by to umożliwiały. Walny zjazd może to zmienić dopiero pod koniec stycznia.