Semir Stilić: Nie myślałem, że będzie tak łatwo

Przyjechał z Bośni, kraju przez wielu uważanego za piłkarską pustynię. W ciągu kilku miesięcy stał się największą gwiazdą polskiej ekstraklasy. Kiedy z niej wyjedzie? I za ile? - Nie wiem, na razie mnie to nie obchodzi - mówi Semir Stilić, pomocnik Lecha Poznań

Bandrowski: W Pucharze UEFA zbieramy doświadczenie ?

Piotr Leśniowski, Andrzej Grupa: Jak szybko biegasz sto metrów?

Semir Stilić: Nie wiem, nie mierzyłem.

Pytamy, bo drugi trener reprezentacji Polski Rafał Ulatowski powiedział, że gdybyś szybciej biegał, to już dziś grałbyś w wielkim klubie.

- Być może. Tyle że mnie odpowiadają te atuty, które mam.

I szybkości ci nie brakuje?

- Nie. Popatrzcie na Juana Valerona, przeciw któremu grałem w czwartek. Gra w Deportivo, choć według Ulatowskiego pewnie gdyby był szybszy, dziś grałby.

Ale Euro pokazało, że dzisiejszy futbol opiera się właśnie na szybkości.

- To prawda, ale w każdej drużynie można znaleźć kilku graczy, którzy nie są najszybsi, a są wartościowi i radzą sobie nieźle.

Jesteś muzułmaninem. Nie masz problemów z pogodzeniem tego ze sportem?

- Nie jestem człowiekiem, który przestrzega wszystkich zasad. Jak byłem dzieckiem, było trochę inaczej. Zmieniłem jednak swoje podejście do religii, muszę pogodzić ją z meczami i treningami. Także wtedy, gdy przypadają w ramadan.

Czyli wtedy nie przestrzegasz zasad religii?

- Nie. Żałuję, ale nie mogę.

Za twojego rodaka Vedata Ibisevicia z Hoffenheim największe europejskie firmy oferują już po 12 milionów euro. Za Polaków nikt tyle nie płaci. Skąd taka różnica? Przecież Bośni nigdy nie było na żadnej dużej imprezie...

- Trudno powiedzieć, Ibisević to po prostu wielki talent. Gdyby grał na Euro, to pewnie dziś kosztowałby ze 20 milionów, a nie 12.

Rafał Murawski był na Euro, a nikt za niego tyle nie daje.

- Nie wiem, z czego to wynika. Słyszałem, że Murawski ma jakieś oferty, a jak będzie dobrze grał, to pewnie dostanie ciekawy kontrakt.

Bośnia do tej pory nie była ciekawym rynkiem transferowym, ale ostatnio kilku piłkarzy pokazało się w Europie. Jak to robicie, że wychodzicie z cienia Serbów czy Chorwatów?

- W miarę jak poprawiają się wyniki reprezentacji, przychodzi czas i na nas, Bośniaków. Przed nami ciekawa przyszłość. Już w czasach byłej Jugosławii była u nas masa talentów. Grali, radzili sobie w Europie. Po tych wszystkich zmianach, po wojnie talenty wciąż się pojawiają.

Ale jak zaczynacie? W twoim przypadku ważny był ojciec, który grał w piłkę...

- Zaczynałem jak każdy chłopak. Grałem z dzieciakami, każdą chwilę, zawsze po szkole. A jak się okazało, że wychodzi mi lepiej niż rówieśnikom, zacząłem koncentrować się na piłce. Choć ojciec był piłkarzem, rodzice byli przeciwni moim treningom. Na pierwszym miejscu zawsze musiała być szkoła. Ale ja chciałem inaczej. Z powodu piłki przerwałem nawet naukę w szkole średniej i dokończyłem ją później eksternistycznie. Kiedy skończyłem szkołę średnią, mogłem poświęcić się tylko piłce. Myślę o studiach, nawet zacząłem rok temu. Poszedłem na marketing sportowy na uniwersytecie w Sarajewie. Ale rok poszedł na straty, nie zdałem żadnego egzaminu, bo nie miałem czasu. Na pewno jednak zacznę jeszcze raz, choć chyba dopiero wtedy, gdy skończę karierę

Uważasz swojego ojca za dobrego piłkarza?

- Tak. Chodziłem na wszystkie mecze ojca. Do 28 roku życia był zakaz wyjeżdżania z Jugosławii. Jak ojciec skończył 28 lat, wyjechał do Portugalii.

Dużo brakowało, by grał w reprezentacji?

- To były czasy Mihajlovicia i innych wielkich gwiazd. Za dużo ich było, nie mógł się przebić.

Na pierwszym treningu powiedziałeś Serbom z Lecha, że przyjechałeś tu grać i nie interesuje cię polityka...

- Zgadza się. Właśnie w Poznaniu mam przyjaciół z innych części Bałkanów. Nieważne, czy gram z Serbem, czy Chorwatem. Interesuje mnie tylko piłka, nie chcę się zajmować innymi rzeczami. Mało kto spoza Bałkanów jest w stanie zrozumieć to, co się tam wydarzyło. Ale musimy o tym zapomnieć. W Poznaniu czasem pójdę z Serbem Ivanem Djurdjeviciem na kawę....

Chcesz się uczyć polskiego?

- Troszeczkę już rozumiem, ale nauka? Ja się uczę tylko przez rozmowę z innym człowiekiem. Tak się nauczyłem portugalskiego i niemieckiego. Angielski znam trochę słabiej. Ale polskiego też chciałbym się nauczyć w ten sposób.

Kiedy się dowiedziałeś, że jest coś takiego jak Lech Poznań i ten klub chce cię kupić?

- To było chyba z pół roku temu, jak mnie zaczęli obserwować. Pytałem Omera Joldicia, który grał w GKS Bełchatów, i Ensara Arifovicia z Jagiellonii. Joldić mówił, że jak mam wybierać w Polsce, to tylko Lech - najlepszy stadion i kibice, świetna atmosfera.

Sądziłeś, że tak łatwo będzie w Polsce i już po pół roku będziesz tu gwiazdą?

- Nie, oczywiście że nie. Myślałem, że przez pół roku będę musiał się przystosowywać i dopiero w przyszłym roku pokażę, na co mnie stać. Przyszedłem z o wiele słabszej ligi, tam zagrałem tylko 24 mecze. Jeżeli uda mi się uniknąć poważnej kontuzji, to będzie dobrze.

Zauważyłeś, że zespół gra już pod ciebie, że cieszysz się zaufaniem kolegów z drużyny?

- Być może, ale to jest tak, że gram na pozycji, gdzie dostaję najczęściej piłkę. W czwartek wszyscy mogli zobaczyć, jak to funkcjonuje w przypadku Valerona. Tak już jest, że jak grasz na pozycji środkowego atakującego pomocnika, to najczęściej masz piłkę. A za sobą mam Murawskiego, Bandrowskiego czy Injaca, którzy mi pomagają.

Masz kontrakt z Lechem na cztery lata. Zamierzasz go wypełnić, grać tutaj tak długo?

- Tego nie potrafię powiedzieć. Może się zdarzyć, że tak będzie. To klub decyduje, a nie ja. Ja mogę grać.

A jak się pojawi bardzo dobra oferta?

- Mam dopiero 21 lat, nie interesują mnie te sprawy, chcę się rozwijać piłkarsko. O transferze zadecyduje klub. Choć pewnie jak przyjdzie bardzo dobra oferta, to może się skusi.

Jakie szanse na awans ma Lech? ?

Wymarzona liga?

- Hiszpańska. Mieszkałem w Portugalii i lubię ciepło. Więc raczej południe niż północ.

Masz w kontrakcie klauzulę, za którą Lech musiałby cię sprzedać do innego klubu?

- Nie, to klub zdecyduje, za jaką kwotę może mnie sprzedać.

Dlaczego nie grasz w reprezentacji Bośni? Dwa występy to mało, te najważniejsze mecze oglądasz z trybun.

- Co mogę zrobić? Na mojej pozycji gra Zvjezdan Misimović z Wolfsburga. Nie wiem, dlaczego mi trener nie ufa. Mój wiek jest jednak atutem, w końcu zagram. W lutym reprezentacja zagra dwa mecze, mam obiecany występ przynajmniej w jednym. O ile będę grał w klubie - tak mówił selekcjoner. Gram, więc powinienem dostać szansę.

Trener Blażević powiedział, że nie podoba mu się to, że oszczędzasz się na treningach.

- Trener widział mnie może w pięciu, sześciu treningach, z tego cztery to były czyste zabawy. Nie wiem, co musiałby się stać, by trener mnie tak nie osądzał. Może nogę bym musiał złamać? Gram w lidze, gram w pucharach, moje gole i asysty powinny przekonać trenera.

A może to trener Franciszek Smuda, który nie lubi obijania się na treningach, zmienił twoje podejście do zajęć?

- W każdej drużynie jest trzech, czterech tego typu piłkarzy, którzy nie muszą łamać sobie nóg. Sęk w tym, by ich wkomponować w zespół.

Rzuty wolne, czyli twój firmowy znak, to efekt talentu czy ciężkiej pracy?

- Najpierw talent, późnej praca. Często po treningach zostajemy z Piotrem Reissem i się wygłupiamy, strzelamy, czasem na żarty. Ale praca też jest ważna. Podglądam innych piłkarzy, takich jak Del Piero, Ronaldinho, Totti. Patrzę, jak układają stopę. Ale mam swój styl, pracuję nad nim.

A wiesz, kto to Mirosław Okoński?

- Nie.

Kibice cię do niego porównują, grał w Lechu w latach 80. Od jego czasów nikt w Lechu nie miał tak dobrej lewej nogi.

- To fajnie. Dla mnie lewa noga jest najważniejsza.

A nie uważasz, że aby grać w lepszym klubie, musisz dobrze grać także prawą?

- Ćwiczę cały czas grę prawą nogę, ale i tak zawsze lewa będzie lepsza.

Zbliża się grudzień, spodziewasz się jakiejś nagrody u siebie w kraju?

- Bardziej tutaj, w Polsce. Na 13 grudnia zostałem zaproszony do Warszawy na galę, bo jestem nominowany w kategorii najlepszego piłkarza zagranicznego. Chciałbym dostać taką nagrodę, bo ona motywuje do pracy. A w Bośni się raczej nie spodziewam, bo tam grałem tylko dwa lata. Ale może kiedyś? Teraz nie, bo są tacy piłkarze jak Ibisević czy Misimović.

W Polsce grałeś już przeciwko wszystkim polskim drużynom. Przeciwko którym grało się tobie najgorzej?

- Chyba przeciwko Śląskowi i Arce. No i z Legią nie grało się łatwo.

Ale to dlatego, że te drużyny ograniczyły swobodę ruchów w środku pola?

- Nie, raczej głównie dlatego, że byliśmy zmęczeni po meczach pucharowych. Przyzwyczaiłem się, że w każdym meczu mam mało miejsca na boisku. To miejsce muszę sobie wybiegać.

Jak to było z tym twoim przejściem do Arsenalu? To prawda czy mit, że rozbiło się tylko o brak możliwości uzyskania prawa do pracy?

- Przeczytałem to na stronie Arsenalu, ale nikt się ze mną nie kontaktował. A pozwolenie? Carlos Tevez dostał takie pozwolenie, a miał mieć problemy.

Jak wygracie w Rotterdamie, to być może w Pucharze UEFA zagrasz z drużyną klasy Arsenalu.

- Wiem, wiem. Ale spokojnie, najpierw wygrajmy w Rotterdamie. Z Deportivo zagraliśmy dobrze, ale jesteśmy w komfortowej sytuacji. Nikt na nas nie stawia, więc gra się łatwiej. W Rotterdamie też zagramy na luzie.

Smuda: Tak samo zagrać w Rotterdamie ?

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Więcej o:
Copyright © Agora SA